Biała dama- dorsz żeby był dobry musi być świeży (moja opinia of course;-)) , dziewczyny z UK pewnie mają u siebie pełen wybór, ze skórką czy bez... u mnie niet takiego :-( Jedynie jakieś kostki makabryczne. Wogóle u siebie nie kupuję świeżej rybki a mrożone mnie przyprawiają o ból głowy, jem tylko jak muszę..ale jak już się ma nakazane jeść 3 razy w tygodniu to normalnie makabrrrra.
Panga jakoś do mnie nie przemawia, jeśli już mam jeść rybkę to łosoś grillowany albo z patelni, sola na parze, czasem tilapia z piekarnika
okazyjnie zdarzy się tuńczyk świeży to się skuszę.
Mówisz,że czuć ci rybkę mułem haha ja to miałam z kurczaczkiem- nic tylko mi "pachniał" mokrymi piórami
i nie jadłam nawet parówek z indyka
I do tej pory mi nie przeszło..
Ja czasem jak mnie dorwie ochota na leczo poza sezonem to daję pomidory z puszki odsączone, te w całości, bardzo dobre robią nasze Pudliszki. Tego to wogóle zużywam kilka puszek tygodniowo, jestem uzależniona od pomidorów. Lubię też suszone.
A dzisiaj jadłam śniadanko w kafeterii bo z samego rana nie mogłam zjeść więcej niż tosta na podkład pod kwas foliowy i witaminy i mieli babeczki z budyniem i truskawką... śliniłam się jak pies Pluto i zjadłam jedną
Dużo myślę o puszce rambutanu który leży w spiżarni....i lodach wiśniowych:-)