Zaledwie 3 tygodnie temu zalogowałam się jako przyszła mama:-). Byłam taka podekscytowana, happy, a teraz trwoga, żal, smutek. W nocy 14|15 marca, w trakcie snu dostałam krwotoku i było już pozamiatane... poroniłam. W szpitalu bladym świtem na USG wyszło, że serduszko mojej Zośki nie bije. Około 8ej rano kolejne badanie i potwierdzenie, trzeba przeprowadzić aborcję . I świat się zawalił. Pierwszy raz widziałam jak mój mąż płakał. On taki silny, dojrzały, płakał jak ja. Ja, wiadomo ryczałam niczym bóbr, wysiadałam psychicznie.
Z samego zabiegu nie pamiętam nic, wiadomo pełna narkoza, wcześniej dobrego uspokajającego miśka dostałam. Po zabiegu niewielki ból brzuszka i pełna świdomość faktu.Ciągle wyłam. Wieczorem byłam już w domu, w swoim środowisku.
Dziś, tydzień później... milion pytań dlaczego? Przecież tak na siebie uważałam, dbałam i oczekiwałam. Odpowiedź lekarza na pytanie dlaczego - smutna, przytrafiająca się statystyka, brak konkretnych powodów, tak się dzieje i już.
Pytanie na dziś... co i jak dalej? Oczywiście chcę mieć dzieciątko, ale jakie mam szanse? jak je mieć? Ile muszę jeszcze nia nie czekać? Przecież ja mam już 34 lata, a jak dotąd nie mam maluszka.
Jestem totalnie zdołowana, załamana i bezsilna.
Z samego zabiegu nie pamiętam nic, wiadomo pełna narkoza, wcześniej dobrego uspokajającego miśka dostałam. Po zabiegu niewielki ból brzuszka i pełna świdomość faktu.Ciągle wyłam. Wieczorem byłam już w domu, w swoim środowisku.
Dziś, tydzień później... milion pytań dlaczego? Przecież tak na siebie uważałam, dbałam i oczekiwałam. Odpowiedź lekarza na pytanie dlaczego - smutna, przytrafiająca się statystyka, brak konkretnych powodów, tak się dzieje i już.
Pytanie na dziś... co i jak dalej? Oczywiście chcę mieć dzieciątko, ale jakie mam szanse? jak je mieć? Ile muszę jeszcze nia nie czekać? Przecież ja mam już 34 lata, a jak dotąd nie mam maluszka.
Jestem totalnie zdołowana, załamana i bezsilna.