Dałam małej w piątek trochę bułki pszennej. Kurde zesrała się takim kwasem ze miała jedna zywę ranę na pipce i tyłku (co siku jest bek). Płakała całe popołudnie przed tą kupą... nie wiedzialam czemu... po kupie juz wiedziałam czemu. W nocy o 24 bek, co ja pisze wrzask tak przerazliwy ze mi się słabo z nerwów zrobilo. Laski nie życzę wam nigdy abyście usłyszały jak wasze dziecko tak wrzeszczy. ja jestem przywyczajona do jej róznych płaczów (przez kolki, skazę, odparzone tyłki, grzyba, wyspki, azs) wiec nie jestem jakaś "przewrażiwona" na pukcie płączu. Ale takiego czegoś jeszcze nie słyszałam.... Po prostu już miałam pogotowie wzywac. Na szczeście po pomasowaniu brzucha przestała płakać ale musiałam tak siedziec i ją masowac chyba z 15 minut. Dałam Infacol (całe szczescie się uchował z czasów kolkowych, hebrbatki koperkowej, i Czopek z Panadolu ) W końcu się wypierdziała i jej przeszło. UFFFF
Nie sądziłam ze glupi maleńki kawałeczek bułki spowoduje takie jaja. Kupy aż do niedzieli były wszystkie poprzedzone płaczem i takie malutkie jakby rozdrzyzgane po całej pieluszcze....
Ale bym sobie dziecko załatwiła......................