Mój poród też nie był taki zły...skurcze co 10 min mialam dwa dni i nie bardzo spieszylo mi sie do szpitala, dopiero w nocy kolo 1 wstalam z lozka bo juz nie umialam ulezec poszlam siku i poczułam takie pykniecie w szyjce , to byly wody... tak sie wszystko szybko rozkrecilo ze skurcze co 2 min,pani doktor zrobila mi usg pokazala jak nisko jest główka i powiedziała żebym sie przyjżała bo za chwile jak sie postaram to ją zobacze na zewnątrz, na porodówce jak już lezalam pod ktg juz chciałam przeć, ale caly czas za male rozwarcie a ja cholercia czułam parte, non stop chcialo mi sie kupe taki wstyd, ryczalam jak wsciekla ze chce do kibla a one ze nie bo to parte...no i wkoncu rozwarcie na 10 cm, fakt przez chwile mialam parte ale po chwili wszystko zniklo, bol byl ale skurczy brak, zaraz oksy-tez nie dzialala,przekrecanie mnie z boku na bok, mialy juz pietra bo puls zanikal, glowka w kanale a ja brak sil, szybko lekarz przybiegl z "przyzssawka"ale zaczelam go blagac to powiedzial poloznym zeby mnie mocno naciely a on mi pomoże, no i dwa ciachniecia nozyczkami, polozyl sie na brzuchu i po chwili usłyszałąm płacz małej.....3 h ciezkiej pracy i lzy szczescia..
teraz boje sie porodu strasznie wiem co mnie czeka wtedy bylam nieswiadoma bardziej, boje sie tez komplikacji, ze cos sie stanie dziecku, o bol sie tak nie boje jak o to ze cos pojdzie nie tak i zrobia krzywde maluchowi:-/ do tego jest pewna Pani doktor której naprawde nie trawie i nie daj boze zeby była na dyżurze...