reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

CLO/duphaston/luteina/bromergon i inne farmakologiczne wspomagacze staranek...

Po ilu cyklach z CLO zaszlas w ciaze??


  • Wszystkich głosujących
    28
  • Ankieta zamknięta .
Maja... straszne, nie wiem co powiedzieć. To za dużo na jedną rodzinę. Życzę w tym wszystkim duuużo siły. A co z tym guzem? Łagodny?
Błonka a Ty masz fb?
 
reklama
Aniu taka zmianaktora jesli nie bedzie rosla ani sie przemieszczala bedzie nie grozna bo w miejscu gdzie sie nei operuje. On jeden ma za wiele wszystkiego ;/ musielismy usuwac zabki w narkozie bo nie daloby rady normlanie ;/ teraz czekamy na usuniecie wszystkich migdalkow ;/ i tak ciagle cosik sie dzieje
Ania a jak u Was ??
 
To trzymam kciuki żeby nic się z tym nie działo. A czemu te ząbki i migdały? I te migdały fsktycznie usuwane? Bo słyszałam, że dzieciom się tylko podcina. Ja sama usuwalam w maju i tak mi mówił lekarz.
U nas jakoś leci, jedynie z ojcem alkoholikiem problemy takie, że się boję mieszkać we własnym domu, ale jakoś lekarz problemu nie widzi wrrr

Napisane na HUAWEI VNS-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
 
zabki zjadla prochnica ;/ wizyty u dentysty zawsze konczyly sie awantura bo dzwiek wiertelek go przerazal nie pomagalo nic , a troche lekow przyjmowal no i usuniete z gory wszystkie procz 3ch . Migdalki powiedzieli ze usuna , wiadomo ze moze odrosnac ale moze sie uda ze nie . migdalki ma tak przerosniete i bardzo czeste anginy , 10dni leczenia wraca do przedszkola 5dni pochodzi zas 10dni leczenia i tak wkolo
tule z ojcem ,mielismy to samo z matka chlopakow;///nikt nei widzial problemu jak dzieciak latal samopas po nocy tez nikt nie widzial nic zlego w tym -kazdemu sie moze zdarzyc ....masakra poprostu ;/
 
Kochane staraczki, znam starania z CLO, luteiną, bromergonem i innymi takimi, córa jest efektem takiego wlaśnie "koszmaru" wyczekiwania i przepłakanych nocy po kolejnym negatywnym teście. Trudno mi o tym pisać, bo tydzień temu poroniłam samoistnie na samym początku, ale ... od ponad roku interesuję się alternatywnymi metodami wspomagania płodności, zainteresowało mnie, dlaczego np indyjskie kobiety rodzą po 5-6 dzieci a tak wiele europejek ma problemy. Poczytałam, poszłam do sklepu indyjskiego w mojej miejscowości i co zobaczyłam? A właściwie czego nie zobaczyłam? Mąki pszennej. Za to ogromne ilości ciecierzycy, tapioki, orzechów i innych rzeczy o których wcześniej czytałam. Przeszłam na dietę bezglutenową (chociaż testy alergiczne nie wykazały alergii) poczułam się o wiele lepiej, przestały mnie boleć stawy, wzmocniły się paznokcie i włosy, ustąpiły objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Po pół roku bez hormonów i szeregu kolejnych badań w końcu zobaczyłam dwie kreseczki. Aż sama nie wierzyłam w to i test powtórzyłam - to samo. Niestety chyba mój organizm potrzebuje jeszcze czasu na oczyszczenie się i wzmocnienie po odstawieniu glutenu. Może warto spróbować :)
 
Maja, bardzo mi przykro z powodu mamy. Przyjmij moje kondolencje. Życzę dużo zdrowia dla Synusia. Podziwiam również za decyzję o zostaniu rodziną zastępczą. Przy tylu troskach, to naprawdę wspaniałe z Waszej strony. A Wy nadal na emigracji? Bardzo dawno nikt już tu praktycznie nie zagląda. Ja przyznam, że też. Dziś z sentymentu zajrzałam i przeczytałam Twoją wiadomość. Jesteś naprawdę dzielną kobietą.
Ania, pozdrowienia dla Was :-). Jak córa? Pewnie już pannica ;-).

U nas życie toczy się wokół dzieci. Marysia drugi rok chodzi do przedszkola. Piotrek ma 1,5 roku i rozrabia jak to na chłopaka przystało :-). Poza tym też straciłam prawie 2 lata temu tatę. Zmarł nagle, kiedy byłam z Piotrkiem w ciąży. Jak to się mówi: jedno życie odchodzi, drugie przychodzi.
Brakuje mi forum i naszych wirtualnych rozmów.
Pozdrawiam Dziewczyny gorąco :-)))))
 
Aneczek pozdrowienia również dla Ciebie i buziaki dla dzieciaków ;-*
Oj tak, Marta to już duża dziewczyna, za miesiąc skończy 5 lat. Do przedszkola chodzi już 3 rok.
Coś nas straty rodziców dotykają, bo moja mama zmarła dokładnie w dniu jak Marta miała 6 tygodni i akurat w tym dniu miał być chrzest. Ja się trochę pochorowałam, od 3,5 roku biorę chemię na zapalenie stawów. Planowaliśmy się starać o kolejne dziecko, już nawet auto większe zamówiliśmy, a tu tydzień później zaczęłam puchnąć nie wiadomo z czego. Trochę trwało zanim była diagnoza, no ale dzieci już nie będzie, bo nie odważę się jak już tak organizm zatrułam. Zresztą swego czasu moja wątroba miała już dość i zamiast co tydzień, brałam lek co dwa żeby dać jej odpocząć, a przy okazji sprawdzić czy nie da się odstawić, ale znowu zaczynał się ból i opuchlizna, więc niestety jestem na to skazana
 
Aniu, pamiętam, że kiedyś pisałaś o swoich dolegliwościach. Pamiętam chyba, że wtedy jeszcze nie bardzo wiadomo było co to jest. Dobrze, że się wszystko wyjaśniło i masz odpowiednie leki. Dbaj teraz o siebie. A co mówi lekarz na Twoją ewentualną ciążę? Też odradza?
A jak Marta przeszła pierwszy rok w przedszkolu? Chodzi mi o choroby. My w zeszłym roku przeszliśmy z chorobami gehennę. Łącznie z zapaleniem płuc i pobytem w szpitalu z dwójką maluchów. Byłam wykończona. Zastanawiam się czy w drugim roku jest już lepiej. Wtedy byłam na urlopie macierzyńskim i nie martwiłam się pracą. Teraz już wróciłam do pracy i nie wyobrażam sobie brać praktycznie co dwa-trzy tygodnie opieki.
 
Aneczek moja lekarka przez 25 lat pracy spotkała tylko 2 przypadki kobiet, które urodziły zdrowe dziecko. Jak byłam w szpitalu reumatologicznym to wiele kobiet mi mówiło, że poroniły raz bądź dwa i więcej nie próbowały. Pisałam też na forum łuszczycowym z babką, która odstawiła lek na dwa lata, zaszła w ciążę i poroniła, po roku znowu, po 5 latach znowu. Dopiero po 10 latach od odstawienia leku urodziła zdrowe dziecko, ale choroba wróciła z taką siłą, że przez 7 miesięcy była przykuta do łóżka i nie była w stanie zająć się tym dzieckiem. Więc raczej nie ma co próbować nawet, marne szanse że się uda, tym bardziej, że już niejako miałam próbę odstawienia i się nie udało. Jeden mały grób na cmentarzu mi wystarczy :-( Bardzo bym chciała żeby Marta miała rodzeństwo, nawet mnie korci wejść do ośrodka adopcyjnego niedaleko mojej pracy, ale mąż tak nie chce, nawet już nie podejmuję tematu.

Co do przedszkola to pierwszy rok jeszcze nie był u nas taki zły, choć średnio raz w miesiącu coś się przyplątało. Najgorszy był początek II roku, bo jeszcze w sierpniu było zapalenie oskrzeli, do niego doszła ospa, jeszcze w jej trakcie znowu zapalenie oskrzeli i to już nawet zmiany na płucach były, więc antybiotyk taki z grubej rury i potem tak co dwa tygodnie oskrzela... Praktycznie tydzień w przedszkolu, tydzień w domu. Aż na koniec grudnia się wkurzyłam i zamiast do przychodni (gdzie antybiotyk w zasadzie na wejściu) pojechałam do homeopaty. Też stwierdził zapalenie oskrzeli, ale nie dał antybiotyku, tylko jakieś tam homeopatyczne leki. I w tym momencie skończyło się chorowanie. Dopiero w lipcu przed samym wyjazdem na wakacje 40,4 gorączki i infekcja gardła, zaraz do niego, antybiotyk na recepcie wypisał, ale kazał go nie dawać, bo on czuje, że ona się z tego wybroni przy pomocy psikania vilcacorą do gardła i thonsillanem. I tak też było. On przede wszystkim stawia na podnoszenie odporności, powiem Ci, że teraz we wrześniu to Marta opuściła tylko jeden dzień. I to w zasadzie było tak, że zwymiotowała w nocy obiadem, coś jej ewidentnie na żołądku siedziało, a nie jakiś rotawirus. Na drugi dzień miała do 38,5 temperaturę, więc nawet nic jej nie podałam, przespała w ciągu doby 20 h i kolejnego dnia już było wszystko ok. To akurat w piątek było i w poniedziałek już poszła do przedszkola. W październiku podobnie, jeszcze się w szatni wygłupiała z koleżanką, a w domu M. ją maca po czole, a tu 39,6 stopnia. Więc od razu do łóżka, jedną dawkę ibufenu dostała, została dwa dni w domu i było ok. Wczoraj niestety całą noc przekaszlała, a dzisiaj nijak nie umieliśmy jechać do tego homeopaty, ja pojechałam do dentysty, a M. z Martą do przychodni. Ma jakiś stan zapalny na oskrzelach, ale M. się zapytał, czy da radę bez antybiotyku. A lekarka wielkie oczy, bo się jej często zdarza, że rodzice wręcz krzyczą, że przy zwykłym przeziębieniu chcą antybiotyki. Dała jej tam jakieś syropki na naturalnych składnikach, antybiotyk na osobnej recepcie gdyby się jednak pogarszało i zobaczymy co z tego będzie.
Nie oszukujmy się, dzieci w wieku przedszkolnym raczej dużo chorują. Niestety. Ale teraz przechorują i nabędą jakąś odporność
 
reklama
Aniu, z tego co piszesz, to faktycznie ryzyko zbyt duże. W końcu teraz to najważniejsze jest Twoje zdrowie. A Marta musi mieć zdrową mamę :-).
Z tym chorowaniem, to naprawdę czasem horror. Mnie zawsze najbardziej martwi, że zaraz Piotrek wszystko łapie. W zeszłym roku po pierwszych pięciu dniach przedszkola Marysia przyszła z katarem i się zaczęło. Piotrek od razu złapał i tak mu się ten katar ciągnął praktycznie bez przerwy przez kilka miesięcy :realmad:. Myślałam, że oszaleję. Teraz nie chcę zapeszać, ale nie jest źle. Póki co Marysia tylko raz była przeziębiona.
 
Do góry