U mnie totalny dol zyciowy. Maz zafundowal mi rozsypanie psychiczne. Teraz znowu widze, czym jest prawdziwy problem. Zaczelam miec w dupie to, ze ide do ludzi, ze mnie dlawi, ze serce kolacze. Musze robic wszystko i nie myslec tylko o sobie. Zdalam sobie sprawe, ze ta cala nerwica to sie tak okropnie nakrecamy mimo, ze tak serio nie zawsze cos zlego dzieje sie w naszym zyciu. Skupiamy sie na objawach i od nowa to samo. Caly czas mam teraz napady, ale nie mam czasu, ani checi do niczego, musze sie zbierac dla dziecka, bo nie wiem czy nie zostaniemy kiedys same. Podle zycie.