Ja też rozumiem każdą ze stron. I racja nigdy nie leży po jednej stronie. Sama odstawiałam leki 3x, za każdym razem choroba wracała. Lęk, panika, strach, natrętne myśli, brak chęci do życia, poczucie bezsensu, chęć śmierci bo cierpienie nie do opisania... i walczyłam z tym. Psychoterapią, melisą, relaksacją, ćwiczeniami, silną wolą i wstawaniem i życiem "na siłę". Psycholog też mi mówiła, że tylko ja mam siłę żeby wygrać z tą chorobą. Ale gdy kolejny raz straciłam kilka miesięcy życia już w to nie wierzę. Jeżeli jedna, mała, dobrze dobrana tabletka pozwala mi normalnie żyć! Z dnia na dzień, wychodząc do ludzi, pracy, mając ochotę na kawę z przyjaciółką, kino z partnerem, sex, i ochotę żyć! Nie myśląc w każdej sekundzie o śmierci, chorobach, nowotworach...nie zastanawiając się czy czekać jak zachoruję i umrę czy może sama to przyspieszyć...to czemu mam tej tabletki nie brać? I toczyć walkę o każdy dzień życia? Ja tak nie chcę...do 18 roku życia miałam mega przesrane, w zasadzie brak normalnego dzieciństwa. Potem parę lat spokoju, a od 6 lat walczę z zaburzeniami depresyjno-lękowymi/nerwicą. Oczywiście, że nie chciałam brać leków w ciąży. Dlatego je odstawiłam. Niestety, choroba wróciła i w 2trymestrze zaczęłam brać leki. Ze strachem i lękiem o dziecko...nie jestem egoistką, staram się robić wszystko żeby moje dziecko było zdrowe! I wszystko żebym ja mogła się tym cieszyć.
Nie każdy może się uporać z problemami bez leku. I nie każdy musi lek brac. Zależy od choroby, objawów, charakteru. Każdy jest inny. Nie potępiajmy nikogo kto bierze lek w ciąży. Robię to bo muszę, bo nawet gdybym urodziła zdrowe dziecko, to ze mnie by został wrak człowieka...
Kochane pamiętajcie że jesteśmy dzielne!
Reese będzie dobrze, jeszcze chwilę wytrzymaj!
Czy można wiedzieć jaka tabletkę bierzesz która działa takie cuda,, ja już nie daje radyJa też rozumiem każdą ze stron. I racja nigdy nie leży po jednej stronie. Sama odstawiałam leki 3x, za każdym razem choroba wracała. Lęk, panika, strach, natrętne myśli, brak chęci do życia, poczucie bezsensu, chęć śmierci bo cierpienie nie do opisania... i walczyłam z tym. Psychoterapią, melisą, relaksacją, ćwiczeniami, silną wolą i wstawaniem i życiem "na siłę". Psycholog też mi mówiła, że tylko ja mam siłę żeby wygrać z tą chorobą. Ale gdy kolejny raz straciłam kilka miesięcy życia już w to nie wierzę. Jeżeli jedna, mała, dobrze dobrana tabletka pozwala mi normalnie żyć! Z dnia na dzień, wychodząc do ludzi, pracy, mając ochotę na kawę z przyjaciółką, kino z partnerem, sex, i ochotę żyć! Nie myśląc w każdej sekundzie o śmierci, chorobach, nowotworach...nie zastanawiając się czy czekać jak zachoruję i umrę czy może sama to przyspieszyć...to czemu mam tej tabletki nie brać? I toczyć walkę o każdy dzień życia? Ja tak nie chcę...do 18 roku życia miałam mega przesrane, w zasadzie brak normalnego dzieciństwa. Potem parę lat spokoju, a od 6 lat walczę z zaburzeniami depresyjno-lękowymi/nerwicą. Oczywiście, że nie chciałam brać leków w ciąży. Dlatego je odstawiłam. Niestety, choroba wróciła i w 2trymestrze zaczęłam brać leki. Ze strachem i lękiem o dziecko...nie jestem egoistką, staram się robić wszystko żeby moje dziecko było zdrowe! I wszystko żebym ja mogła się tym cieszyć.
Nie każdy może się uporać z problemami bez leku. I nie każdy musi lek brac. Zależy od choroby, objawów, charakteru. Każdy jest inny. Nie potępiajmy nikogo kto bierze lek w ciąży. Robię to bo muszę, bo nawet gdybym urodziła zdrowe dziecko, to ze mnie by został wrak człowieka...
Kochane pamiętajcie że jesteśmy dzielne!
Reese będzie dobrze, jeszcze chwilę wytrzymaj!