Dziewczyny czytam wasze posty i mam nadzieję że dodam wam otuchy, u mnie w III trymestrze emocje się wyciszyly...Kobieta jest tak zmęczona i senna, że chyba nie ma siły myśleć o nerwicy

Jak przeczytacie moje wpisy ze stycznia i lutego, to byłam na 100% nastawiona na cesarskie cięcie bo wydawało mi się że nie dam rady urodzić, na pewno wpadnę w panikę, mimo że mojego synka urodziłam naturalnie (nie wiedziałam wtedy co znaczą lęki). Teraz jestem nastawiona na poród naturalny i myślę w ten sposób, że jak będzie coś się działo to przecież zrobią mi cesarkę. W karcie ciąży mam wpisaną informację że choruję na zaburzenia lękowo-depresyjne i to powinna być informacja dla położnej i lekarza jak mają postępować. Wydaje mi się że nasz problem jest tak powszechny że nie będą się na nas patrzeć jak na idiotki

moja psychiatra twierdzi że nie wyobraża sobie napadu leku w czasie porodu, bo wówczas umysł jest skoncentrowany na bólu i na tym żeby urodzić. Obecnie jestem w 37 tygodniu ciąży...jutro będę miała zdejmowany pessar więc już w zasadzie w każdej chwili mogę urodzić.... podekscytowanie miesza się ze strachem... Dziewczyny możemy być z siebie dumne bo bycie w ciąży i walka z nerwicą to naprawdę wyczyn, całą ciążę zazdroscilam kobietom które beztrosko masowaly się po brzuszku a ja kłębek nerwów...i strach przed niewiadomo czym.
Trzymajcie się ciepło