Dziewczyny czytam wasze posty i mam nadzieję że dodam wam otuchy, u mnie w III trymestrze emocje się wyciszyly...Kobieta jest tak zmęczona i senna, że chyba nie ma siły myśleć o nerwicy
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Jak przeczytacie moje wpisy ze stycznia i lutego, to byłam na 100% nastawiona na cesarskie cięcie bo wydawało mi się że nie dam rady urodzić, na pewno wpadnę w panikę, mimo że mojego synka urodziłam naturalnie (nie wiedziałam wtedy co znaczą lęki). Teraz jestem nastawiona na poród naturalny i myślę w ten sposób, że jak będzie coś się działo to przecież zrobią mi cesarkę. W karcie ciąży mam wpisaną informację że choruję na zaburzenia lękowo-depresyjne i to powinna być informacja dla położnej i lekarza jak mają postępować. Wydaje mi się że nasz problem jest tak powszechny że nie będą się na nas patrzeć jak na idiotki
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
moja psychiatra twierdzi że nie wyobraża sobie napadu leku w czasie porodu, bo wówczas umysł jest skoncentrowany na bólu i na tym żeby urodzić. Obecnie jestem w 37 tygodniu ciąży...jutro będę miała zdejmowany pessar więc już w zasadzie w każdej chwili mogę urodzić.... podekscytowanie miesza się ze strachem... Dziewczyny możemy być z siebie dumne bo bycie w ciąży i walka z nerwicą to naprawdę wyczyn, całą ciążę zazdroscilam kobietom które beztrosko masowaly się po brzuszku a ja kłębek nerwów...i strach przed niewiadomo czym.
Trzymajcie się ciepło