reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciężarówki z nerwicą

reklama
Wszystkie macie po trochę racji tylko, że ja wyprowadzilam się ze swojego rodzinnego miasta zostawilam rodzine, moje kochane przyjaciolki, znajomych tu nie znam nikogo nie mam do kogo się odezwać ludzie w tym mieście są bardzo jak by to powiedzieć wredni w moim mieście było rodzinnie. Maz ma tu znajomych rodzine i jak sie poklocimy to zawsze ucieka do znajomych a ja zostaje sama w domu z myslami. Tyle razy mu tkumaczylam że zrobiłam to dla niego że nikogo tu nie mam a on zawsze odpowiadał to wyjdź z domu i kogoś poznaj a ja jestem nie śmiała i źle się czuje w towarzystwie. Nie raz prosilam zeby przeprowadzić sie do mojego miasta ake on nie chce bo tu orace itd. Nie mam powoli sił na to wszystko i myślę o roztaniu bo boję się że po porodzie będzie jeszcze gorzej :(
 
Wszystkie macie po trochę racji tylko, że ja wyprowadzilam się ze swojego rodzinnego miasta zostawilam rodzine, moje kochane przyjaciolki, znajomych tu nie znam nikogo nie mam do kogo się odezwać ludzie w tym mieście są bardzo jak by to powiedzieć wredni w moim mieście było rodzinnie. Maz ma tu znajomych rodzine i jak sie poklocimy to zawsze ucieka do znajomych a ja zostaje sama w domu z myslami. Tyle razy mu tkumaczylam że zrobiłam to dla niego że nikogo tu nie mam a on zawsze odpowiadał to wyjdź z domu i kogoś poznaj a ja jestem nie śmiała i źle się czuje w towarzystwie. Nie raz prosilam zeby przeprowadzić sie do mojego miasta ake on nie chce bo tu orace itd. Nie mam powoli sił na to wszystko i myślę o roztaniu bo boję się że po porodzie będzie jeszcze gorzej :(
No i to jest dla mnie nie do przyjecia, by maz tak postepowal. Moja siostra cioteczna jest w takiej sytuacji i wpadla w ciezka depresje.
Bardzo Ci wspolczuje :(. Iwi Nie mozesz sie poddawac mimo wszystko. Jestes teraz najwazniejsza i potrzebny Ci spokoj. Reszta sie nie liczy. Reszta sie pouklada z czasem. Nie zawieszaj sie na mezu, nie uzalezniaj swojego samopoczucia od jego zachowan.
 
No i to jest dla mnie nie do przyjecia, by maz tak postepowal. Moja siostra cioteczna jest w takiej sytuacji i wpadla w ciezka depresje.
Bardzo Ci wspolczuje :(. Iwi Nie mozesz sie poddawac mimo wszystko. Jestes teraz najwazniejsza i potrzebny Ci spokoj. Reszta sie nie liczy. Reszta sie pouklada z czasem. Nie zawieszaj sie na mezu, nie uzalezniaj swojego samopoczucia od jego zachowan.
Próbuje się nie uzależniać od jego zachowań ale jest to trudne, na prawde coraz częścej myśle o odejściu ale nie mam na tyle odwagi, co bym miała wtedy zrobić dokąd iść,jak dam sobie wtesy radę i do tego jeszcze z dzieckiem. :(
 
Ale tu nie chodzi o stawianie siebie na drugim miejscu. Tylo o stworzenie układu partenerskiego. Ja w swoim związku się raealizuje, mnie nikt nie ogranicza i nie ograniczam też drugiej strony. Ale to nie znaczy że nie wymagam, nie stawiam oczekiwań. Gdy była potrzeba bo były problemy z ciążą to wszystkie obowiązku mój wziął bez mrugnięcia okiem na siebie i ze mną był. Wiem, że mogę na niego liczyć i jak urodzi się dziecko bez problemu zostanie w domu aby z nami być. I jak ja po urodzeniu będę potrzebowała wyjść na siłownię to zostanie z dzieckiem. Może z mojej poprzedniej wypowiedzi wyszło, że on ciągle poza domem ale większość wieczorów w tygodniu spędzamy razem. Jak wyjdzie 2-3 razy wieczorem to nie jest tragedia. Dlatego zawsze jestem za rozmową i wypracowaniem rozwiązań które zadowolą DWIE strony.
Staż mam bardzo bardzo długi...

Druga strona tego wszystkiego to nerwica, ciągle skupiamy się na swoich objawach, jesteśmy rozstrzęsione itp. I może nie jesteśmy dobrym towarzystwem, ciągle smutne...
Ja zawsze byłam domatorką ale już od jakiegoś czasu staram się nie odmawiać spotkań i wyjść. Towarzystwo innych ludzi, nawet obcych dobrze działa terapeutycznie. Wyzwala radość. Nie jest dobrze zostawać samemu bo zaczynamy kombinować. Nie jest to wszystko łatwe :(
Zgadzam sie z Twoimi wypowiedziami i kibicuje tym parom, ktore potrafia pieknie razem zyc. Niestety takich par, takich mezczyzn jest naprawde malo :(. Uwazam, ze kobiety sa w gorszej sytuacji pod wieloma wzgledami i musimy wspierac sie nawzajem i nie oddawac calych siebie mezczyznom, bez grama marginesu dla siebie samych
 
Próbuje się nie uzależniać od jego zachowań ale jest to trudne, na prawde coraz częścej myśle o odejściu ale nie mam na tyle odwagi, co bym miała wtedy zrobić dokąd iść,jak dam sobie wtesy radę i do tego jeszcze z dzieckiem. :(
Ja przez wiele lat meczylam sie z moim mezem, bo balam sie odejsc. Przerazalo mnie to potwornie!!! Myslalam, ze dalej jest czarna otchlan i to bedzie moj koniec. A jednak udalo sie i ODZYLAM! Zaczelam oddychac. Moj synek mial wtedy 5 lat.
Oczywiscie trzeba zrobic wszystko by naprawic zwiazek i by byc pewnym, ze dalej w tym wszystkim nie chce sie tkwic. Najlepsza jest wspolna terapia. Innego wyjscia osobiscie nie widze.
 
Hej dziewczyny czytam wasze posty i stwierdzam że jestem prawdziwą szczęściarą. Mój mąż czlowiek bardzo towarzyski lubił sobie skoczyć na piwko z kumplami ale odkąd jestem w ciąży i dopadła mnie nerwica jestem jestem zawsze kiedy go potrzebuje. Wyjścia ograniczył do minimum i wcale nie jest z tego powidu smutny. Po prostu ja i synek jesteśmy teraz dla niego najważniejsi. Koledzy mogą poczekać.
 
Moj partner tez spedza ze mna kazdy wieczor i to nie z przymusu tylko z wlasnej woli. Czas ciazy to wyjatkowy czas, a szczegolnie dla kobiet z "problemami". Ciaza nie jest tylko stanem zmian dla kobiety, ale i dla mezczyzny. Przynajmniej ja tak uwazam.
 
reklama
To Gosia i Aldi mają wielkie szczęście strasznie Wam zazdroszczę :( od wczorajszej kłótni nie rozmawiam z mężem. Dzisiaj o 15 wrócił z pracy do tej pory się nie odezwał a w dodatku przed chwilą ubrał się i wyszedł. I wiecie co? Przeraża mnie fakt że jest mi obojętne czy jest ze mną ale dalej nie mam odwagi mu powiedzieć ze nie wytrzymam tak dłużej i odchode chociaż mam to na końcu języka. Co mam robić jak do tego wszystkiego podejsc teraz martwię sie tylko o siebie i dziecko. Aldi jak to sie udalo Tobie
 
Do góry