reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciężarówki z nerwicą

Bardzo Ci dziękuję za pomoc i wsparcie. Podniosłas mnie bardzo na duchu <3. A możesz mi jeszcze napisać jak uporalas się z tym dziadostwem?
Szczerze mówiąc, powoli naturalnie przechodziło. Ale- kluczowe znaczenie miała własnie zmiana środowiska. Moja nerwica lękowa to efekt wychowywania się w rodzinie dotkniętej alkoholizmem + despotyczna matka+ bierność ojca. Wszyscy pili. Jestem DDA. Po wyjsciu za mąż moje lęki się nasiliły. Został mój brat, moja babcia. Balam się o nich. A mieszkałam daleko. W koncu zrozumiałam ze muszę zawalczyć o siebie. Miałam spokojny dom, dobrego męża, wsparcie. Wyprowadziliśmy się z miasta. Do tego włączono mi leczenie farmakologiczne. Na temat samej genezy nerwicy nie wiedziałam nic. Powoli zaczęłam czytać. Wyciszyłam się. Zrozumiałam ze nie uratuję rodziny skoro ja sama już nie stoję na nogach. Z czasem lęki zaczęły się uspokajać. Urodziłam dwoje dzieci, zrobiłam prawo jazdy (!!!). Żyję, choć są momenty kiedy np. jadę autem i nagle czuję ten znajomy stan. Powtarzam sobie jednak że to tylko myśl. Niech płynie. Jesli jest gorzej- zjeżdżam i wysiadam. Czekam aż przejdzie. Teraz wiem jak sobie z tym radzić. Ale pamiètam też ten obezwładniający, paraliżujący wręcz lęk kiedy nie mogłam nawet oddychać. Bałam się że się uduszę własnym jèzykiem, bo paraliźowało mi twarz. Natomiast pocieszająca w tym wszystkim była myśl że... żyję. Że mimo wszystko jestem przy moim dziecku, że przecież nikt nie zajmie się nim lepiej niż ja, że jestem kiedy ono płacze, kiedy śpi, kiedy mnie potrzebuje. I tego się kurczowo trzymałam, bo w całym tym kotle lęku czułam ogromną miłość do małej. Mimo że myśli miałam różne- że nie kocham, nie chcę, po co mi to było itd. Ale to tylko myśli. Pamiętam jak psychiatra mi powiedziała że w takim stanie jak ja jestem, jeszcze nigdy nikogo nie widziała. Uprzedziła mnie że będzie się "działo wszystko" ale mam pamiętać że na nerwicę nie umrę. To było jak światło. Pomyślałam- inne kobiety np. na onkologii, żegnają się ze swoimi dziećmi. One chciały by żyć, nawet tak marnie jak ja, ale by chciały. A ja nie umieram. To tylko myśli. Jestem w domu, z mężem i moim dzieckiem. A myśli kiedyś miną. Ten strach kiedyś minie. To tłumaczenie było jak brzytwa której trzyma się tonący. Życzę Ci z calego serca siły aby chwycić mocno taką brzytwę i lapać oddech przy każdej okazji, bo wierz mi, ten stan nie trwa wiecznie.
 
reklama
Szczerze mówiąc, powoli naturalnie przechodziło. Ale- kluczowe znaczenie miała własnie zmiana środowiska. Moja nerwica lękowa to efekt wychowywania się w rodzinie dotkniętej alkoholizmem + despotyczna matka+ bierność ojca. Wszyscy pili. Jestem DDA. Po wyjsciu za mąż moje lęki się nasiliły. Został mój brat, moja babcia. Balam się o nich. A mieszkałam daleko. W koncu zrozumiałam ze muszę zawalczyć o siebie. Miałam spokojny dom, dobrego męża, wsparcie. Wyprowadziliśmy się z miasta. Do tego włączono mi leczenie farmakologiczne. Na temat samej genezy nerwicy nie wiedziałam nic. Powoli zaczęłam czytać. Wyciszyłam się. Zrozumiałam ze nie uratuję rodziny skoro ja sama już nie stoję na nogach. Z czasem lęki zaczęły się uspokajać. Urodziłam dwoje dzieci, zrobiłam prawo jazdy (!!!). Żyję, choć są momenty kiedy np. jadę autem i nagle czuję ten znajomy stan. Powtarzam sobie jednak że to tylko myśl. Niech płynie. Jesli jest gorzej- zjeżdżam i wysiadam. Czekam aż przejdzie. Teraz wiem jak sobie z tym radzić. Ale pamiètam też ten obezwładniający, paraliżujący wręcz lęk kiedy nie mogłam nawet oddychać. Bałam się że się uduszę własnym jèzykiem, bo paraliźowało mi twarz. Natomiast pocieszająca w tym wszystkim była myśl że... żyję. Że mimo wszystko jestem przy moim dziecku, że przecież nikt nie zajmie się nim lepiej niż ja, że jestem kiedy ono płacze, kiedy śpi, kiedy mnie potrzebuje. I tego się kurczowo trzymałam, bo w całym tym kotle lęku czułam ogromną miłość do małej. Mimo że myśli miałam różne- że nie kocham, nie chcę, po co mi to było itd. Ale to tylko myśli. Pamiętam jak psychiatra mi powiedziała że w takim stanie jak ja jestem, jeszcze nigdy nikogo nie widziała. Uprzedziła mnie że będzie się "działo wszystko" ale mam pamiętać że na nerwicę nie umrę. To było jak światło. Pomyślałam- inne kobiety np. na onkologii, żegnają się ze swoimi dziećmi. One chciały by żyć, nawet tak marnie jak ja, ale by chciały. A ja nie umieram. To tylko myśli. Jestem w domu, z mężem i moim dzieckiem. A myśli kiedyś miną. Ten strach kiedyś minie. To tłumaczenie było jak brzytwa której trzyma się tonący. Życzę Ci z calego serca siły aby chwycić mocno taką brzytwę i lapać oddech przy każdej okazji, bo wierz mi, ten stan nie trwa wiecznie.
Super to opisalas. Mi tez sie polepszylo kiedy nauczyłam sie to 'ignorowac', kiedy zrozumialam co to jest i jak sobie z tym radzic. To wraca, ale rzadziej. Chociaz ostatnio mialam dwa dni totalnego zalamania nerwowego. Musialam sie otrzasnac dla mojej malutkiej
 
Super to opisalas. Mi tez sie polepszylo kiedy nauczyłam sie to 'ignorowac', kiedy zrozumialam co to jest i jak sobie z tym radzic. To wraca, ale rzadziej. Chociaz ostatnio mialam dwa dni totalnego zalamania nerwowego. Musialam sie otrzasnac dla mojej malutkiej
Otóż to, dla dziecka jesteśmy w stanie znieść wszystko. Dziecko daje niesamowitą siłę i jest ogromną pociechą. Ja w chwilach zalamania przytulałam moją córkę i myslałam- przecież ją urodziłam, dałam radę wtedy, dam radę i teraz.wChwile zalamania są i będą; nie wiem czy się z tego "wychodzi". Chyba nie. Z nerwicą trzeba się nauczyć żyć. Jest taka książka, można ją pobrać w PDF "Oswoić lęk" Judith Bemis Amr Barrada. Przeczytałam kiedyś jednym tchem. Zmierzam do tego że tytuł sugeruje, że z nerwica trzeba nauczyć się żyć. Oswoić. I przestać się bać.
 
Ja myślę że i tak radzę sobie lepiej niż przed terapia. Konfrontuje się często z moimi lękami i to na szczęście ja zawsze wygrywam.Ja też jestem DDA i myślę że właśnie to jest powodem moich zaburzeń lekowych zresztą moja terapeutka sama stwierdziła że to co przeszłam jako dziecko przyczyniło się do tych zaburzeń.
 
Cześć :) Ja chyba mam taki problem... Od dwóch tygodni wiem, że jestem w ciąży i mogę liczyć godziny, kiedy nie martwiłam się obsesyjnie, że coś pójdzie nie tak. Nie umiem się w ogóle cieszyć z tego, że przede wszystkim udało mi się zajść (bo musiałam mieć wywołaną owulację), bo stale wyszukuję sobie jakiś problem. Dzisiaj przeplakalam całkiem długo, bo zrobiłam sobie test ciążowy i wyszedł trochę słabiej niż te dwa tygodnie temu. Płakałam bo pewnie hcg spada, potem bo jestem nienormalna, potem bo mąż mnie zostawi dla innej, normalnej, potem bo przyjaciółka też już nie chce ze mną gadać. Mam dość samej siebie.
 
Cześć :) Ja chyba mam taki problem... Od dwóch tygodni wiem, że jestem w ciąży i mogę liczyć godziny, kiedy nie martwiłam się obsesyjnie, że coś pójdzie nie tak. Nie umiem się w ogóle cieszyć z tego, że przede wszystkim udało mi się zajść (bo musiałam mieć wywołaną owulację), bo stale wyszukuję sobie jakiś problem. Dzisiaj przeplakalam całkiem długo, bo zrobiłam sobie test ciążowy i wyszedł trochę słabiej niż te dwa tygodnie temu. Płakałam bo pewnie hcg spada, potem bo jestem nienormalna, potem bo mąż mnie zostawi dla innej, normalnej, potem bo przyjaciółka też już nie chce ze mną gadać. Mam dość samej siebie.
 
reklama
Cześć :) Ja chyba mam taki problem... Od dwóch tygodni wiem, że jestem w ciąży i mogę liczyć godziny, kiedy nie martwiłam się obsesyjnie, że coś pójdzie nie tak. Nie umiem się w ogóle cieszyć z tego, że przede wszystkim udało mi się zajść (bo musiałam mieć wywołaną owulację), bo stale wyszukuję sobie jakiś problem. Dzisiaj przeplakalam całkiem długo, bo zrobiłam sobie test ciążowy i wyszedł trochę słabiej niż te dwa tygodnie temu. Płakałam bo pewnie hcg spada, potem bo jestem nienormalna, potem bo mąż mnie zostawi dla innej, normalnej, potem bo przyjaciółka też już nie chce ze mną gadać. Mam dość samej siebie.
Leczyłas się kiedyś u psychiatry lub psychologa? Masz w sumie naturalne lęki po informacji o ciąży.
 
Do góry