Nie mam się komu wygadać, to chociaż do Was napiszę. Jestem trochę po 30stce, na ciąże zdecydowałam się z rozsądku /upływający czas /, nacisku męża i rodziny. Nigdy nie lubiłam dzieci i ciąża tego jakoś specjalnie nie zmienia, nadal nie mam chęci ich przytulić czy się z nimi bawić. Przed ciążą prze wiele lat leczyłam się na depresję i nawet dobrze mi szło; byłam dosyć aktywną osobą dużo pracowałam, dokształcałam się, miałam bogate życie towarzyskie, cieszyłam się że pokonuję depresję. Ten sposób życia po prostu bardzo mi pomagał – kiedy byłam w ruchu nie miałam czasu na myślenie i łatwiej było mi wyjść z doła.
Kiedy zaszłam w ciąże, okazało się, że prawie z dnia na dzień musiałam pójść na L4 i zostać w domu. Nie wiem co było gorsze – pierwsze tygodnie siedzenia w domu czy w ogóle wszystko, bo mam wrażenie, że to co wcześniej udało mi się w sobie samej zmienić, teraz, kompletnie zostało zniszczone, czuje się coraz gorzej psychicznie. Mieszkam na wsi, gdzie każdy dzień jest taki sam; nie mam gdzie wyjść ani specjalnie po co. Nie mam też wsparcia, mój mąż jest osobą, który jak sam kiedyś powiedział, nie umie mi pomóc, bo po prostu nie potrafi pocieszać. Reszta rodziny – szkoda gadać - jak to w Polsce, jest nacisk na bycie szczęśliwą w ciąży bo nie wypada inaczej, przecież „wiele kobiet chciałoby być na moim miejscu”. Jak przez pierwsze tygodnie siedzenia w domu byłam tak strasznie zdołowana, to usłyszałam od mamy, że powinnam się cieszyć, a nie przelewać smutek na dziecko. Najbardziej dołujące jest to, że mam wrażenie, że skoro w ciąży jestem nieszczęśliwa, to po urodzeni u dziecka będzie jeszcze gorzej. Zastanawiam się czy nie popełniłam błędu zachodząc w ciążę, skoro sama tego nie chciałam.
Widzę że nie mogę powiedzieć wszystkiego nikomu z bliskich, co tak naprawdę czuję i myślę, bo zlinczują mnie i skreślą na zawsze.. Nawet koleżanki które mają małe dzieci robią dziwną minę kiedy zaczynam narzekać na ciąże i widzę w ich oczach pogardę w stosunku do mnie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, ale nie chce już tak się czuć bo nie chce mi się żyć..
Kiedy zaszłam w ciąże, okazało się, że prawie z dnia na dzień musiałam pójść na L4 i zostać w domu. Nie wiem co było gorsze – pierwsze tygodnie siedzenia w domu czy w ogóle wszystko, bo mam wrażenie, że to co wcześniej udało mi się w sobie samej zmienić, teraz, kompletnie zostało zniszczone, czuje się coraz gorzej psychicznie. Mieszkam na wsi, gdzie każdy dzień jest taki sam; nie mam gdzie wyjść ani specjalnie po co. Nie mam też wsparcia, mój mąż jest osobą, który jak sam kiedyś powiedział, nie umie mi pomóc, bo po prostu nie potrafi pocieszać. Reszta rodziny – szkoda gadać - jak to w Polsce, jest nacisk na bycie szczęśliwą w ciąży bo nie wypada inaczej, przecież „wiele kobiet chciałoby być na moim miejscu”. Jak przez pierwsze tygodnie siedzenia w domu byłam tak strasznie zdołowana, to usłyszałam od mamy, że powinnam się cieszyć, a nie przelewać smutek na dziecko. Najbardziej dołujące jest to, że mam wrażenie, że skoro w ciąży jestem nieszczęśliwa, to po urodzeni u dziecka będzie jeszcze gorzej. Zastanawiam się czy nie popełniłam błędu zachodząc w ciążę, skoro sama tego nie chciałam.
Widzę że nie mogę powiedzieć wszystkiego nikomu z bliskich, co tak naprawdę czuję i myślę, bo zlinczują mnie i skreślą na zawsze.. Nawet koleżanki które mają małe dzieci robią dziwną minę kiedy zaczynam narzekać na ciąże i widzę w ich oczach pogardę w stosunku do mnie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, ale nie chce już tak się czuć bo nie chce mi się żyć..