cześć dziewczyny
narzekacie, że pustawo się u nas zrobiło to - uwaga! - smaruję długaśnego maila
ja ostatnio nie mogę jakoś ogarnąć się czasowo - dom, praca + masa wizyt lekarskich... normalnie nigdy nie miałam tak zapchanego grafiku związanego z badaniami
jakiś czas temu wycinali mi znamię, które było pod obserwacją (żaden lekarz nie wiedział co to za ustrojstwo) i okazało się, że było złośliwe
na szczęście wycięli wszystko i temat zamknięty, ale ze względu na taki wynik ciachnęli od razu następne...
tym razem okazało się że wszystko ok, ale ile stresu się najadłam to moje
no i te wizyty: zabiegi, kontrole, zdejmowanie szwów, odbiór wyników... niby nic skomplikowanego ale takie procedury na NFZ zajmują całe wieki
oj, wysiedziałam się pod gabinetami....
nie wiem czy pisałam wam o moim połówkowym? a właściwie dwóch, bo z jednym związana jest dość zabawna historia
otóż chodzę do dwóch lekarzy: prywatnie (ufam mu bezgranicznie) i na NFZ (100% negatywnych opinii w necie, jedyne co słyszę na 3-minutowej wizycie to "dzień dobry" i "do widzenia", nawet skierowania na badania z bólem daje...)
połówkowe u prywatnego: młody pomierzony wzdłuż, wszerz i w poprzek, wszystkie organy opisane szczegółowo, wykryta dziurka w serduszku (do obserwacji), torbielki w mózgu (podobno często spotykane ale będziemy obserwować), sprawdzenie szyjki, łożyska etc., generalnie 45 minut konkretnego badania + zdjęcie powiększonego na cały monitor siusiaka z dopiskiem pana doktora: "hurrra!!! armata!!!!"
badanie na NFZ: gin przypomniał sobie tydzień wcześniej na wizycie, że chyba nadszedł ten czas (bo żadnego usg od początku ciąży mi nie robił....) i "wcisnął" mnie gdzieś bo pewnie terminów już nie miał, 5 minut po i 5 minut przed następną pacjentką
nie nastawiałam się emocjonalnie bo wiedziałam, że nic spektakularnego się nie wydarzy, ale i tak badanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bo wyszłam z pracy (przychodnię mam dosłownie pod pracą) i wróciłam po badaniu a koleżanka: "eeee... zapomniałaś czegoś??"
badanie trwało niecałe 5 minut!!!!! dowiedziałam się, że: dziecko waży "około" 0,5kg i termin "gdzieś na połowę września"
no "miszczu" normalnie
ale uwaga - obiecałam długaśnego posta więc się dopiero rozkręcam
a propos moich demonów, o których ostatnio wspominałam - byłam dzisiaj u psychologa na pierwszej, "zapoznawczej" wizycie i zaczynam od 25.05 terapię, także zobaczymy czy uda się trochę z tymi demonami powalczyć
chociaż i tak porównując mój stan psychiczny do tego sprzed paru miesięcy postęp jest ogromny - na plus oczywiście
mój P. jest najlepszym lekarstwem i śmieję się, że jest moim osobistym terapeutą
powoli wpadam w szał zakupów ciuszkowych i kupuję używki na olx i w lumpeksach (uwielbiam wyszukiwać takie perełki) + nowe jeśli są w promocji
szuflady powoli się zapełniają, a ja w końcu muszę to wszystko porozkładać, policzyć i zobaczyć co mamy i na jaki rozmiar bo zaraz okaże się, że młody będzie w samych ciuszkach na 74 pomykał
szyszka-mała jak tam u ciebie? ja z 3miasta wróciłam do wawy po 11 latach
ale trochę tęsknię za tamtymi klimatami
Agu76 jak się czujesz? energia nadal trzyma?
u mnie generalnie ok, chociaż kręgosłup mi trochę zaczyna doskwierać, boję się powtórki z pierwszej ciąży czyli rwy kulszowej, oj nie było fajnie...
super wieści z połówkowego! gratulacje!
Monia-1980 mi Pappa i usg genetyczne wyszło tak dobrze, że zrezygnowałam z Harmony, zresztą teraz na połówkowym gin potwierdził, że z młodym wszystko oki
poza tym dziewczyno jesteś w bardzo młodym wieku i proszę mi tu z żadnym "wiek nie działa na moją korzyść" nie wyjeżdżać
spokojnie kochana, będzie dobrze
Monia44 ja zwlekałam z niusem, bo bałam się reakcji syna (ma 17 lat), ale nie było źle... westchnął tylko i powiedział: "że też jeszcze nie znudziły ci się te dzieci...", ja: "a czemu miały mi się znudzić?? są słodkie, kochane i najwspanialsze na świecie... no... może oprócz najstarszego bo on ciągle tylko: daj kasę"
syn: "dobrze już, nie kończ... zapamiętam to sobie..."
just1971 gratulacje!! trzymam kciuki, wszystko będzie dobrze!
Leda2017 super wieści!! fajnie, że odetchnęłaś
ja żeby się wagą już nie stresować znalazłam genialne w swej prostocie rozwiązanie: przestałam wchodzić na wagę
co prawda trzeba będzie stawić czoło rzeczywistości na najbliższej wizycie (w pon.), ale postaram się szybko o tym mini dramacie potem zapomnieć
Maja75 witaj! kolejny cudowny nasz rocznik '75
odzywaj się i pisz jak tam starania
dorota cudowne wieści przynosisz!!!
a malutka cuuuuudowna! ucałuj ją koniecznie i przekaż, że ciocie nadal trzymają za nią kciuki i myślą o niej, niech rośnie zdrowo!
...i lecę na drugą kawkę