reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża = nuda = kryzys?

Dlaczego w ciąży i po nie można chodzić na imprezy? ;)

Byłam na wielu koncertach i imprezach w ciąży jak i po niej. Okej nie piłam na nich, ale dla mnie alkohol nigdy nie był ani wyznacznikiem dobrej zabawy, ani czegokolwiek innego. Jak komuś bardzo zależy to w sumie można nie być KP i już po porodzie pić ile się chce (oczywiście nie na sam, na sam z dzieckiem). Ja jak się jednak jest KP to po pół roku też można na luzie pić.

Jedyne co to się zgadzam, że dziecka nie weźmiesz ze sobą (choć to zależy, nasze dzieci były nie raz na Woodstocku) - no ale każdy zachodząc w ciąże i decydując się poniekąd na nią wie jakie ma możliwości. U nas sprawdzają się zarówno dziadkowie jak i niania

Także pytanie do autorki dlaczego wcześniej nie było nudno, a teraz jest i czemu nie robi jakiś aktywności jak kiedyś. Prędzej myślę, że tu po prostu był dość świeży związek i może ta nuda wkradła by się i bez ciąży.
A związek trzeba cały czas rozpalać i to od nas tylko zależy. Podam przykład: robiłam sobie dziś rano śniadanie, miałam nieuczesane włosy, brak makijażu, miałam jakąś koszulkę i szorty - nic specjalnego. Do kuchni wszedł mój mąż i zaczął mnie całować mówiąc jak ślicznie wyglądam, sexy itd. Mimo że sory, ale wyglądałam jak ***** :p Więc jak się chce to można być w związku kilkanaście lat, mieć dwoje dzieci, a ogień nadal będzie się palił ;)
Masz bardzo dużo racji Olu. U mnie 14 lat związku i jeszcze się sobą nie znudziliśmy, ale to wynika też z naszej pracy nad naszą relacją. Nie zawsze było różowo, ale wiele spraw naprawdę da się przepracować. Wystarczy chcieć.
 
reklama
Wyobrażasz sobie jechać na dyskotekę w ciąży? Bo ja nie. Nie mogę sobie pozwolić by żyć własnym życiem, które było zależne tylko ode mnie, musz rano zaopiekować się dzieckiem, nie mogę iść na siłkę, po siłce na piwo i wrócić o 24 do domu, bo kto się nim zajmie ?
Kompromisy tu nic nie dadzą, ja czuję że życie się skończyło. Każdy ma inne potrzeby, ja lubiłam szaleć i mnie takie ustatkowane życie nie jara.

Wiesz, nie znam się na dyskotekach bo to po prostu nie mój klimat. Ja byłam punkowa, metalowa, rockowa.
I na takie imprezy chodziłam normalnie w ciąży. Tylko w II ciąży odpuściłam Woodstock bo on wypada zwykle na początku sierpnia a ja miałam termin na 27-29.08 więc nie chciałam tam rodzić. Ale już w lipcu na Jarocinie normalnie byłam

Ale też widzisz, mówisz "ustatkowane życie nie jara" - no mnie jara bardzo, bo jednak ja już mimo 21 lat miałam dość tych pijackich imprez od rana do wieczora, czasem przez cały weekend. Budzenia się w miejscach dziwnych. Ja się wybawiłam od 14 do 21 roku życia i po prostu miałam dość. Teraz mi odpowiada, że w tygodniu jest praca, dzieci, siłka (u nas jest też mega zaangażowanie ojca dzieci). A od czasu do czasu imprezy, koncerty itd.
Mi jest wręcz wstyd tego pustego życia gdzie było spadnie do 13 a potem po prostu chlanie i nic więcej.
Ale racja, jak ktoś tylko to jara to ciężko, no ale ja w takiej sytuacji po prostu usunęłabym ciąże
 
Wiele jest takich historii, czasem jest to wynik braku więzi i instynktu a czasem winę ponosi depresja, którą czesto trudno zauważyć a jeszcze trudnej leczyć. W gabinecie się człowiek zmaga z różnymi sprawami niestety...
My jednak patrzymy na to przez pryzmat naszych uczuć bo często nasze Maluchy są długo oczekiwane i wyczekane. W dobie takich problemów w płodnością jakie mają pary każde dwie kreski na teście to dla nas cud i niedowierzanie. Z drugiej strony w pracy spotkam się z dziećmi oddanymi do Domów Dziecka I zastanawiam się co się stało w życiu takiej kobiety która oddaje 8 dzieci do placówki.

Wiele mamy tu znaków zapytania. Ale w tej kwestii ja autorkę bardziej odczytuje jako osobę wystraszoną zmianami jakie jej życie przynosi. Młody związek, wygaszenie ognia i dziecko w drodze. Do tego dochodzą emocje, hormony i stres. Wiele rzeczy od nas zależy i od tego w jaki sposób radzimy sobie w kryzysie. Wiele osób ucieka a ja zawsze i do znudzenia radzę mów ale nie rań.

To będzie głupi przykład, ale jak byłam nastolatką oglądałam "Rozmowy w toku" był tam właśnie taki temat i pokazana perspektywa dwóch stron. Dziecko oddane do adopcji było wdzięczne, szczególnie jak poznało swoje rodzeństwo i dowiedziało się o przemocy, głodzie i tragicznych warunkach w jakich te dzieci żyły.
Ale odbiegamy trochę od tematu.

Ciężko powiedzieć co jest powodem "nudy" u autorki. Niemniej jednak wpadka na początku związku to zawsze trudny temat, będą relacje które to przetrwają. Ja wierzę, że można spotkać wielką miłość niespodziewanie i wszystko pójdzie szybko. Ale ja np. nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko z kimś kogo nie znam, co do kogo nie jestem pewna na 100%. Z tym, że ja np. nie wyobrażam sobie nawet poważnego związku bez mieszkania razem, współżycia pod każdym kątem - a nadal takich par jest w Polsce sporo i pewnie są to też udane relacje
 
To będzie głupi przykład, ale jak byłam nastolatką oglądałam "Rozmowy w toku" był tam właśnie taki temat i pokazana perspektywa dwóch stron. Dziecko oddane do adopcji było wdzięczne, szczególnie jak poznało swoje rodzeństwo i dowiedziało się o przemocy, głodzie i tragicznych warunkach w jakich te dzieci żyły.
Ale odbiegamy trochę od tematu.

Ciężko powiedzieć co jest powodem "nudy" u autorki. Niemniej jednak wpadka na początku związku to zawsze trudny temat, będą relacje które to przetrwają. Ja wierzę, że można spotkać wielką miłość niespodziewanie i wszystko pójdzie szybko. Ale ja np. nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko z kimś kogo nie znam, co do kogo nie jestem pewna na 100%. Z tym, że ja np. nie wyobrażam sobie nawet poważnego związku bez mieszkania razem, współżycia pod każdym kątem - a nadal takich par jest w Polsce sporo i pewnie są to też udane relacje
Co do dzieci to rozumiem co czym mówisz. Spotykam w swojej pracy całkiem zadowolone z pobytu w placówce dzieciaki jak i te zupełnie nieszczęśliwe.

Co do reszty to również się zgadzam. Nie wiem co może być powoda nudy wiec pisze jak to odczytuje co może być roznwoznaczne z prawdą albo totalnie nietrafne z mojej strony.

Ja zawsze wszystko chciałam w życiu planować ale życie mnie szybko zweryfikowało. Najpierw 10 lat mówiono mi, że nie będę miała dzieci a potem zaszłam w ciążę i ja straciłam. Ale z moim charakterem podobnie jak Ty chce mieć pewien rodzaj stabilizacji i na pewne rzeczy bym się nie zdecydowała gdybym nie była pewne drugiej osoby.
Co nie znaczy, że inni też tak muszą jak ja :)
Czasem ciężko też znosimy zmiany bo są zapowiedzią czegoś nowego, niezanengo a my często wolimy być w tym co znamy nawet jeśli nas trochę uwiera.


Ja życzę autorce zdrowia i spokoju i Maluszkowi także. Jedyne co mogę doradzić to rozmowy i wspólne znalezienie rozwiązania takiej sytuacji co też uczyniłam.
 
Jak rodziłam pierwsze dziecko miałam 25 lat. 1,5 roku później urodziłam drugie. Wcale nie uważam się za młoda na macierzyństwo.
Ale co do nudy, to... Ja przez pierwsze miesiące byłam całkiem sama. Bardzo wymiotowałam, więc nie wychodziłam nigdzie. Nawet na spacer, żeby nie rzygać na mieście do reklamówki. Dostałam zwolnienie z pracy. Jedyną osobą, z którą rozmawiałam, to był mąż. A jemu się nie chciało spędzać każdego popołudnia z żoną (i wcale się nie dziwię), więc samotność bardzo odczuwałam. Dopiero jak się zaczęłam lepiej czuć wróciłam do hobby, więc i relacja z mężem się poprawiła. Za to po porodzie wróciło osamotnienie. Mąż do pracy, ja z niemowlakiem. Karmiłam i bałam się zostawić małego na dłużej niż godzinę, żeby nie był głodny. Do hobby trudno mi było wrócić, bo nie chcieliśmy karmić synka butelką. Mały szybko przyzwyczaił się do mamy i tata był "be".
Nie wiem, czy nasz związek by to przetrwał, jeśli byłby nowy. Zaszłam w ciążę po 5 latach razem. Trochę smutno we 2 zaczęło nam się robić i zrobiliśmy sobie małe towarzystwo 😉 ale przy wymagającym dziecku to nawet o chwile dla siebie jest trudno. I jak mamy ochotę się z mężem poprzytulać, to zawsze się obudzi. Teraz akurat mlodsze jest na etapie budzenia się jak tylko rodzice są zajęci sobą. To czasami denerwuje, ale... No kochane te dzieci. Póki malutkie to dużo uwagi potrzebują, ale jak trochę podrosną to już chociaż spać będą porządniej 😅
 
Wyobrażasz sobie jechać na dyskotekę w ciąży? Bo ja nie. Nie mogę sobie pozwolić by żyć własnym życiem, które było zależne tylko ode mnie, musz rano zaopiekować się dzieckiem, nie mogę iść na siłkę, po siłce na piwo i wrócić o 24 do domu, bo kto się nim zajmie ?
Kompromisy tu nic nie dadzą, ja czuję że życie się skończyło. Każdy ma inne potrzeby, ja lubiłam szaleć i mnie takie ustatkowane życie nie jara.
Serio, czujesz, że życie się skończyło??? 🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️
Hmmm może warto było pomyśleć o tym ustatkowanym życiu przed zajściem w ciążę? Mam nadzieję, że Twoje dziecko nie odczuje tego, że ewidentnie jest dla Ciebie ciężarem i Ci przeszkadza...
 
Tak. Mój syn nie jest niczemu winny, nigdy go nie obwiniałam za cokolwiek, bo to moje decyzję sprawiły że jestem w takim położeniu, a nie innym.
Nie każdemu dane jest macierzyństwo, oddanie się dziecku w 100%, w dodatku kiedy jest sie całkowicie z tym wszystkim samym. Wielu rzeczy mi brakuje i mam prawo tęsknić za poprzednim życiem, co nie oznacza, że on mi przeszkadza.
Skoro twierdzisz, że życie się skończyło, to wychodzi na to, że narodziny Twojego syneczka są temu winne.
 
Dlaczego nadinterpretujesz.? Powiedziałam jasno czego mi brakuje, że tęsknię za niezależnością, bo ja nie mam żadnej pomocy, ale nie obwiniam mojego syna o nic, bo to nie jego wina. Nie pvhal się na świat i nie daje mu odczuć mojego zrezygnowania z życia ;)
Każda matka może odczuwać zmęczenie macierzyństwem i takim życiem, jeżeli jest sama, facet się odsuwa , bo nie można już razem imprezować i od półtora roku spi się ciągiem góra 1.5 h :)
Napisałaś też jasno, że dla Ciebie życie się skończyło.
Zabrzmiało to na tyle mrocznie i depresyjnie, że możnaby obawiać się o Twojego maluszka, który pewnie cierpi, bo podświadomie możesz przelewać na niego swój żal.

Tęsknota, zmęczenie i poczucie samotności to naturalne emocje w nowej życiowej roli. Jednak po głębszym przemyśleniu sprawy łatwo dojść do wniosku, że Twoja kolejna impreza to kwestia maksymalnie kilku lat, co na przestrzeni całego życia wydaje się być mała chwilą.
Radzę Ci jednak zastanowić nad odegraniem tej najważniejszej roli w życiu kobiety- nad byciem mama.
 
Wyobrażasz sobie jechać na dyskotekę w ciąży? Bo ja nie. Nie mogę sobie pozwolić by żyć własnym życiem, które było zależne tylko ode mnie, musz rano zaopiekować się dzieckiem, nie mogę iść na siłkę, po siłce na piwo i wrócić o 24 do domu, bo kto się nim zajmie ?
Kompromisy tu nic nie dadzą, ja czuję że życie się skończyło. Każdy ma inne potrzeby, ja lubiłam szaleć i mnie takie ustatkowane życie nie jara.

Z dobrego serca polecam odwiedzenie psychologa i rozmowę z nim, bo niestety coś jest tutaj nieprzepracowane i zamiast radości z macierzyństwa, doświadczysz głębokiej depresji, a to niczego dobrego nie wnosi i odbije się to na innych. Jeżeli czujesz że coś nie gra, warto poprosić o pomoc.
 
reklama
Zaszłam w ciąże po roku znajomosci i początku wspólnego życia teraz już z moim mężem. Jeśli dla kogoś imprezy były celem spędzania czasu to może być ciężko, ale absolutnie nie uważam,żebym była ograniczona i znudzona. Normalnie chodzimy do knajp plenerowych z córka, na obiady, na piwo ze znajomymi (tylko w godzinach popołudniowych a nie wieczornych) kiedy chce idę z koleżanką na kawę czy cokolwiek. Razem jeździmy na plażę, mała kopie w piasku z tata ja sie opalam jak do tej pory. Nie pojmuje tego jako nudy,ale zmiany sposobu spędzenia czasu. Za granice w tym roku nie polecimy, bo jestem w drugiej ciąży, ale to żaden problem,żeby fajne wakacje spędzić w Polsce we trójkę. Jasne od dziecka tez trzeba odpocząć, ale od tego mamy akurat żłobek, męża i swoją pracę.
 
Do góry