Ja jeździłam do lekarza 50 km w taką śnieżycę, że myślałam, że do domu nie wrócę. A tak mi w kroczu coś boli i ciśnie, że ledwo pedały w aucie wciskałam. I w sumie nic się nie dowiedziałam. Dzieci leżały jeden na drugim, nie można zmierzyć płynów owodniowych i muszę jechać w niedzielę na czczo na 9 rano. Wcześniej mówił, że mam mieć cc, że się umówi ze mną na 38+2, ale jak zacznę rodzić wcześniej i poród będzie dobrze postępował, to może naturalnie mogę rodzić, żeby zaufać lekarzom. Ale na chwilę obecną nie mogę naturalnie, chyba że jedno dziecko, bo dzieci są lekko pod skosem i drugie byłoby przez cc. Wychodzi na to, że co będzie, to będzie i nic nie można planować.