Ja już w domu po wizycie. Oczywiście wszystko ok. Szyjka ma 4 cm. długości co mnie cieszy i dziwi jednocześnie. Bo ucisk jaki czuję to robi wrażenie, że dzieciaki wiszą mi dosłownie między nogami, czyli podobnie jak masz Ty Rila. Brzuch też mam nisko. Ale najważniejsze ze w pomiarach tak wyszło.
Dzieciaki duże, żeby nie powiedzieć ogromne- 2600 i 2650. Normy przekroczone nawet dla pojedynczej ciąży....
A pewnie przyjdzie mi to towarzystwo ponosić jeszcze przez 4 tygodnie. Umówiłam się już na cesarkę, mimo, że oboje są główkowo ułożeni. Teraz będe miała wizyty już w szpitalu, KTG i jedną konsultację z anestezjologiem.
Jutro u nas wielki dzień bo synek idzie do żłobka na 1,5 godziny na adaptację. Zobaczymy jak to przeżyjemy. Denerwuję się strasznie, trzymajcie za mnie kciuki o 9.30.
Kamilasze- jutro ja będę trzymać za Ciebie kciuki i czekać niecierpliwie na wieści po wizycie.
Wszystkim dziewczynom, które leżą życzę dużo wytrwałości, żeby Wam czas szybko leciał. Na pocieszenie powiem Wam, że kiedyś usłyszałam że jak dzidziuś w brzuchu przyzwyczai się do dość aktywnego trybu zycia mamy to po urodzeniu nie lubi leżenia w łóżeczku. U mnie to się sprawdziło ze starszym synkiem. A koleżanka, która miała ten pessar i głównie leżała to urodziła aniołka mało absorbującego. Oby Wam też los wynagrodził niedogodności w ciąży :-)
Justynia, Tobie życzę, żeby rehabilitacja była mało męcząca i przyniosła szybko pożądane skutki