hm. Ciężko mówić CAŁĄ prawdę, bo mam w ciąży się nie stresuje
To co mogę ci obiecać, to to, że dzięki hormonom zniesiesz naprawdę bardzo dużo. Cudownie by było, jeśli byś miała jakąś pomoc. Jeśli nie przy dzieciach (u nas pomocą był mąż. Od początku wziął nocki. Ja wstawałam jedynie gdy był mega kryzys i nie ogarniał dwójki jednocześnie. A i tak zdarzało się, że spałam po 3,5h na dobę), to żeby ktoś ci ugotował, albo posprzątał, albo zakupy zrobił. Myśmy w pewnym momencie przeszli na catering na 3 miesiące. Żałowałam, że tak późno. Trzeba było od początku na to się zdecydować, ale hormony naprawdę sprawiały, że mogłam wiele. Znosiłam wiele. Ale one nie są wiecznie
Myśmy do pomocy nie mieli nikogo.
Jeśli będziesz miała kryzysy pamiętaj - to minie. Dzieci rosną szybko. Początkowo liczyliśmy dzień za dniem. Dzieci miały boleści brzuszkowe (typowe kolki tylko chyba raz. Ale miały trudy trawienne) i czekaliśmy kiedy minie zbawienny 10. tydzień po którym miało być lepiej.
Jeśli myślisz, że wali ci się świat, to pamiętaj, że jutro też jest dzień i dzieci będą już inne. U nas zdarzało się, że dziękowałam za kolejny dzień, który przeżyliśmy a rano prosiłam, byśmy następny też przeżyli. Będzie moment, że trzeba będzie wziąć wszystko na przetrwanie. Po prostu przetrwaj. Obiecuję ci, że będzie lepiej. Będzie łatwiej.
Jeśli chodzi o scenariusze u znajomych... Nie wiem jak to powiedzieć. Jeśli dzieci są z wyboru a nie przypadku to jest inaczej. Mam nadzieję, że nie urażę tym nikogo. To tylko moje spostrzeżenie.
Pewnie będzie ciężko jeśli jesteście sami, ale to jest inne "ciężko". Dasz radę, bo taka była twoja wola. Wiedziałaś na co się piszesz, wiesz, że to nie łąka usłana kwiatkami, ale tak wybrałaś. Zgodziłaś się na to. Przeszłaś całą procedurę. Poradzisz sobie. W najgorszych momentach po prostu przetrwaj. To minie. Będzie lepiej.
Ja wszystkim powiedziałam, że wizyt nie przyjmuję. Miałam w domu taki burdel, że aż mi się płakać chciało, ale postanowiłam to olać. Ciężko mi było w ciąży, nie czułam się zbyt dobrze, więc nie zdążyłam posprzątać WIELU rzeczy. Powiedziałam rodzinie, że to my będziemy do nich jeździć. Wiedziałam, że i tak pomocy od nich nie będzie (a ci, którzy pomogliby z wielkim sercem już nie ma), nie chciałam jeszcze myśleć o tym, że jest bałagan, średnio jest gdzie usiąść i jeszcze coś miałabym przygotować? Byliśmy zrypani jak dzikie osły! Mąż na noc robił sobie dzbanek kawy! Dosypiał rano jak się wymienialiśmy o 4 rano i spał tyle ile dałam radę sama być z dziećmi. I tylko tak przetrwał, bo ja miałam swoje hormony
Później.... -duuuuużo później sprzątałam jeden skrawek dziennie. Obecnie bliźniaki mają 11 miesięcy. Moją bieliznę trzymam w pudełku przy łóżku. Nie pytaj. Nie ogarniam
Wiem, że są mamy, które cały czas pracują. Ja potrzebuję oddechu. Albo dzieci będą miały w miarę wypoczętą mamę, która uwielbia się z nimi wygłupiać, albo przemęczoną, zestresowaną mimozę, która chodzi po kątach i płacze, bo nie spełnia oczekiwać idealnej mamy. Bo zawsze jest coś do zrobienia. Wokół dzieci ogarniam. Naszej przestrzeni nie bardzo - ale jest lepiej. Chodzi mi o to, abyś, gdy będzie ci ciężko, wrzuciła na luz. Najważniejsza jesteś ty, twoje bambaryłki i twój partner.
Jeśli okaże się, że jesteś jedną z mam jednorożców, to będziesz miała samoobsługowe dzieci i w ogóle olej to co pisałam
Tak też może być.
Moje bambaryłki to dwa różne charaktery, dwie różne płcie, dwie różne dusze z różnymi potrzebami
Przeżyłam. Miałam dwa epizody depresji i jeden napad paniki (pierwszy raz w życiu!). Depresji, której nie dało się wytłumaczyć, ani zrozumieć. Depresja chemiczna
Hormony to bardzo ciekawe zagadnienie
Tak to sobie ją nazywam. Potem jeszcze miałam jedną załamkę i nawet szukałam psychologa/psychiatry, bo już sobie nie radziłam, ale ratował mnie sport. Byłam czynna fizycznie bardzo przed ciążą. Zatem bieganie (pomaleńku oczywiście, po konsultacji z fizjo i ginekologiem) oraz rower ratowały moją psychikę. Teraz już tego tak bardzo nie potrzebuję, ale raz na jakiś czas idę na 40 min ostrej jazdy rowerowej (bieganie na razie odłożyłam na potem) i głowa na powrót jest spokojna. Ale to moja droga. Może ci to nie będzie potrzebne. Ale jakby co, to pamiętaj, że jazdy emocjonalne po urodzeniu dziecka/dzieci są normalne. Uczul męża na to. Niech będzie czuły, wyrozumiały i czasem niech ugryzie się w język
A ty pamiętaj, że to nie jesteś ty. To też minie.
Trzymam kciuki za ciebie i twoje maleństwa! <3