Witam,
jestem mamą 8-miesięcznej dziewczynki. Prosze o pomoc, bo od dwóch miesięcy moje życie to koszmar. Odkąd mała skończyła pół roczku stała się nie do zniesienia. Ciągle płacze, marudzi. Nic jej się nie podoba. Nie interesują jej zabawki, mata, nie polezy spokojnie nawet 5 minut. Musze byc ja i najlepiej trzymac ja na rekach ew na kolanach. Hustawka, bujaczek - kiedyś lubiła, teraz nawet wsadzić się nie da.
Każdy myśli, że przesadzam. To niemożliwe, żeby dziecko non-stop płakało. A jednak tak jest! Budzi się z płaczem, 3 godziny krzyku i z płaczem zasypia. Z tej bezsilności biore ja na ręce (choć wiem, że tym sposobem tylko pogarszam sytuację), żeby tylko ją na chwilę uciszyć.
Przez to, że od 2 miesięcy jest praktycznie ciągle noszona, moja córka przestała robic postepy. Nienawidzi leżec na brzuszku, w związku z tym nawet nie pełza, o raczkowaniu nie mówiąc. Kiedyś pięknie gaworzyła, teraz mam wrażenie, że jedyne co potrafi "powiedzieć" to aaaaaaa i eeeeee. :/
A ja... czuję, że opadam z sił. Siada zarówno moja psychika, jak i ciało. Kręgosłup boli nawet podczas snu. Nie mam czasu na porządny posiłek a o jakimkolwiek zadbaniu o siebie moge zapomnieć.
Z psychika jest coraz gorzej. Zaczynam podejrzewac u siebie depresję poporodową. Jestem mega zestresowana, drażliwa, smutna. Płaczę bez powodu. Boję się kazdego dnia. Kiedy zasypiam boję się, ze rano znów będzie to samo....
Już nie mam siły, odechciewa mi się wszystkiego.
Często idę do łazienki i wrzeszczę w ręcznik, tak aby nikt nie słyszał. Albo walę reką w poduszkę, aby rozładowac jakoś ten ból psychiczny....
Dodam jeszcze, że mała bardzo kiepsko spi. W dzień ma dwie ok 30 minutowe drzemki, w nocy budzi się po kilkanaście razy (bo smoczek wypada z buzi). Ponadto ma bardzo czuły sen i ciągle się wierci. Efekt jest taki, że gdy mała śpi, ja musze leżeć koło niej, bo jak tylko wstanę z łóżka (choćby żeby skorzystać z WC), ona od razu oczy jak 5 złotych i płacz... Nie wiem jak to wyczuwa.
A jakby tego było mało, to córeczka przestała jeść
Toleruje tylko mleko z butli (nie karmię juz piersią). Deserki nie, jogurciki nie, obiadki nie.
Podejrzewam, że to kwestia ząbkowania, bo w ciągu ostatniego miesiąca wyszły jej 4 zabki naraz!!!
Niestety syropy przeciwbólowe nie pomagają, żele na dziąsełka też.
Jestem załamana. Czuję, że zawiodłam jako matka. Czuję, że popełniłam gdzieś błąd. Chciałam dla córki jak najlepiej, byłam na każde jej zawołanie, a teraz wszystko odbija się na mnie.
Proszę, pomóżcie.
PS.
Oczywiście kocham moją córkę na zabój i mimo iz czasem mam ochotę wrzasnąć "czego ty w ogóle chcesz?????!!!!", to nigdy tego nie robię! Staram sie być przy niej uśmiechnieta i łagodna (choc pewnie i tak wyczuwa mój stres...)