reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciągle płacze, a ja wariuję z nerwów

Ech, chyba włączę się do Waszej rozmowy, bo taka akurat dla mnie... Mój Bąbel znowu chory- praktycznie od dwóch miesięcy jest ciągle chory, łapie infekcje jedna za drugą. Jak się przeleczy- kaszel znowu i kolejna infekcja. Nie śpię normalnie od trzech dni, a mój facet nic mnie nie wspiera, w pracy do późna grrr... W ogóle nie wie co się z Małym dzieje, strzępki informacji przyswaja i tyle. Drażni mnie to jak cholera. Ja się praktycznie słaniam na nogach a on grr :/. Powinien pierdyknąć tą robotą, nic się nie zawali jak trzy dni będzie w domu na czas i mnie odciąży. Podejście średniowieczne- kobieta zajmuje sie domem i dzieckiem. Bosko. A ja siedze.
 
reklama
Hej!
Niestety taki już chyba nasz los dziewczyny, że mężczyźni ogólnie mało zajmują się dziećmi. Nieraz trafi się jakiś model, który pomaga więcej niż minimum "nakazuje"... Mój mąż też dużo pracuje, małego rzadko widzi i przez to Kubuś ciągle do mnie lgnie, nawet jak tatuś jest w domu. Też mam nieraz dość... mam żywe dziecko, szybko się nudzi zabawkami, dużo marudzi i nieraz nie mam już siły, tracę nerwy i zdarza mi się na niego krzyknąć jak już nie mogę wytrzymać. A później się zadręczam, że krzycze na biedne dziecko, które się tak komunikuje ze światem. A to że często próbuje wymuszać to już inna bajka.
No ale trzeba się jakoś wziąć w garść, nabrać sił i żyć dalej :)
 
Hej!
Niestety taki już chyba nasz los dziewczyny, że mężczyźni ogólnie mało zajmują się dziećmi. Nieraz trafi się jakiś model, który pomaga więcej niż minimum "nakazuje"... Mój mąż też dużo pracuje, małego rzadko widzi i przez to Kubuś ciągle do mnie lgnie, nawet jak tatuś jest w domu. Też mam nieraz dość... mam żywe dziecko, szybko się nudzi zabawkami, dużo marudzi i nieraz nie mam już siły, tracę nerwy i zdarza mi się na niego krzyknąć jak już nie mogę wytrzymać. A później się zadręczam, że krzycze na biedne dziecko, które się tak komunikuje ze światem. A to że często próbuje wymuszać to już inna bajka.
No ale trzeba się jakoś wziąć w garść, nabrać sił i żyć dalej :)


Ech no właśnie ja mam taki "model" po sąsiedzku- konkretnie mojego szwagra. Więc się da...
 
Temat umarł śmiercią naturalną :(
A u nas znów przez te upały było nerwowo i histerycznie... Już sobie przysięgłam, że nigdy już nie pochwalę publicznie Dannego, że nam histerie już minęły bo za każdym razem następuje piękny pokaz możliwości :-(
Kilka ostatnich dni poprostu wykończyło mnie psychicznie i fizycznie...
Juz nawet starsza córa widziała, że nie wytrzymuje i sama podchodziła kiedy ja nie dawałam rady i pytała:
Mamo może ja się nim chwile zajmę?
normalnie łzy do oczu mi napływają...
w takich momentach jego histerii tak ciężko mi zachować spokój a wiem że to jedyne lekarstwo...
ostatnio nawet nakrzyczałam na niego:zawstydzona/y: a później się karciłam w myślach, że nic to nie da tylko będzie gorzej... a on się przestraszy i nakręci bardziej i błędne koło...
Do tego dochodzą stresy jakie w sobie noszę i powoli zauważam,że znów zaczynam popadać w jakieś dziwne załamanie...
Sobieradztwo zaczyna mi już chyba powoli doskwierać... bo zaczynam sobie nie radzić...
 
Witam,
jestem mamą 8-miesięcznej dziewczynki. Prosze o pomoc, bo od dwóch miesięcy moje życie to koszmar. Odkąd mała skończyła pół roczku stała się nie do zniesienia. Ciągle płacze, marudzi. Nic jej się nie podoba. Nie interesują jej zabawki, mata, nie polezy spokojnie nawet 5 minut. Musze byc ja i najlepiej trzymac ja na rekach ew na kolanach. Hustawka, bujaczek - kiedyś lubiła, teraz nawet wsadzić się nie da. :(
Każdy myśli, że przesadzam. To niemożliwe, żeby dziecko non-stop płakało. A jednak tak jest! Budzi się z płaczem, 3 godziny krzyku i z płaczem zasypia. Z tej bezsilności biore ja na ręce (choć wiem, że tym sposobem tylko pogarszam sytuację), żeby tylko ją na chwilę uciszyć.
Przez to, że od 2 miesięcy jest praktycznie ciągle noszona, moja córka przestała robic postepy. Nienawidzi leżec na brzuszku, w związku z tym nawet nie pełza, o raczkowaniu nie mówiąc. Kiedyś pięknie gaworzyła, teraz mam wrażenie, że jedyne co potrafi "powiedzieć" to aaaaaaa i eeeeee. :/

A ja... czuję, że opadam z sił. Siada zarówno moja psychika, jak i ciało. Kręgosłup boli nawet podczas snu. Nie mam czasu na porządny posiłek a o jakimkolwiek zadbaniu o siebie moge zapomnieć.
Z psychika jest coraz gorzej. Zaczynam podejrzewac u siebie depresję poporodową. Jestem mega zestresowana, drażliwa, smutna. Płaczę bez powodu. Boję się kazdego dnia. Kiedy zasypiam boję się, ze rano znów będzie to samo....
Już nie mam siły, odechciewa mi się wszystkiego. :(
Często idę do łazienki i wrzeszczę w ręcznik, tak aby nikt nie słyszał. Albo walę reką w poduszkę, aby rozładowac jakoś ten ból psychiczny....

Dodam jeszcze, że mała bardzo kiepsko spi. W dzień ma dwie ok 30 minutowe drzemki, w nocy budzi się po kilkanaście razy (bo smoczek wypada z buzi). Ponadto ma bardzo czuły sen i ciągle się wierci. Efekt jest taki, że gdy mała śpi, ja musze leżeć koło niej, bo jak tylko wstanę z łóżka (choćby żeby skorzystać z WC), ona od razu oczy jak 5 złotych i płacz... Nie wiem jak to wyczuwa.

A jakby tego było mało, to córeczka przestała jeść :( Toleruje tylko mleko z butli (nie karmię juz piersią). Deserki nie, jogurciki nie, obiadki nie. :no:

Podejrzewam, że to kwestia ząbkowania, bo w ciągu ostatniego miesiąca wyszły jej 4 zabki naraz!!!
Niestety syropy przeciwbólowe nie pomagają, żele na dziąsełka też.

Jestem załamana. Czuję, że zawiodłam jako matka. Czuję, że popełniłam gdzieś błąd. Chciałam dla córki jak najlepiej, byłam na każde jej zawołanie, a teraz wszystko odbija się na mnie.

Proszę, pomóżcie.


PS.
Oczywiście kocham moją córkę na zabój i mimo iz czasem mam ochotę wrzasnąć "czego ty w ogóle chcesz?????!!!!", to nigdy tego nie robię! Staram sie być przy niej uśmiechnieta i łagodna (choc pewnie i tak wyczuwa mój stres...)

witaj kochana, chciałam zapytać czy twoja córcia nadal płacze i czy cokolwiek się poprawiło? uważam że z chustą to dobry pomysł, sama pamiętam jak mój synek ciągle płakał jak mnie nie było więc nosiłam go w nosidełku cały czas ze sobą praktycznie i wtedy było dobrze, oczywiście że dziecko się do tego przyzwyczaja (tak samo jak do wózka tytanowa@ ;-) ) ale jak już przejdzie jej ten okres płaczu itd. to trzeba ją pomału odzwyczajać i jakoś to będzie ... doskonale cię rozumiem i naprawdę masz prawo do nerwów, płaczu czy załamania, wcale to nie znaczy że jesteś złą mamą, jesteś człowiekiem a nie robotem i wiele z nas przechodzi to samo co ty, ale dasz radę ;-) czułam się dokładnie tak samo jak ty i też miała wszystkiego dosyć, miałam ochotę krzyczeć to samo co ty ... a dziś mój synek ma już prawie 3 lata i już niemal nie pamiętam tamtego okresu :-) oczywiście można cześć zrzucić na ząbkowanie, ale nie do końca ... jeżeli leki jej nie pomagają to nie podawaj ich ... ja synkowi dawałam suchą piętkę do gryzienia i super pomagało na swędzące dziąsełka i ząbki szybciej wychodziły, ale ... no właśnie, trzeba bardzo poważnie wziąć pod uwagę czy córcia nie ma uczulenia (szczególnie na gluten lub jakiś składnik pokarmu typu barwnik itd) nie zawsze uczulenie objawia się typowo jak wysypka czy biegunka, bardzo często jest to właśnie taka nerwowość i nadpobudliwość (także , a może i nawet częściej, u starszych dzieci które w pokarmach dostają dużo więcej konserwantów itd), w tym przypadku raczej żaden pediatra ci nie pomoże, raczej własna metoda prób i błędów :-( .... faktem też jest że dziecko wyczuwa stres matki :-( więc jak jesteś zdenerwowana to nawet jak tego nie pokazujesz to dziecko i tak się denerwuje ... wiem że ci tym nie pomogę tylko zdenerwuję jeszcze bardziej, ale wierz mi że wiem doskonale jak się czujesz i czułam dokładnie to samo jak mi ktoś mówił żebym się nie denerwowała, ale starałam się .... puszczałam sobie ulubioną muzykę lub robiłam cokolwiek innego co mnie uspokajało i dopiero wtedy podchodziłam do dziecka, podśpiewywałam sobie i wtedy jakoś stres się wyłączał (bo mój synek szczególnie jak był młodszy potrafił płakać także i na rękach) i było dużo łatwiej a synek się uspokajał :happy: ...

i jeszcze jedna sprawa, do wszystkich mam których dzieci były aniołkami a nagle stały się małymi potworkami ... wiem, że większość mam zareaguje na to co za chwilę napiszę oburzeniem albo stwierdzeniem, co za totalna głupota, ale zanim tak pomyślicie coś wam powiem - ja to przeżyłam na własnej skórze!!! a co mam na myśli? czy któraś z was słyszała cokolwiek o "zauroczeniu" dziecka? pewnie cześć tak, a jeśli ktoś nie słyszał to przynajmniej raz usłyszał od kogoś żeby do wózka czy łóżeczka dziecka przypiąć coś czerwonego ... moje drogie, to wcale nie jest głupota czy zabobon ... mój synek był małym kochanym bąblem, w zasadzie tylko spał i jadł, nie było przy nim zbyt wiele do roboty i miałam czas dla siebie, myślałam że mam złote dziecko :-) a potem nagle jakby diabeł go opętał :-( nie miałam pojęcia co się dzieje, ciągle płakała, szarpał się i krzyczał, nie uspokajał się ani na rękach ani w ogóle ... potem mu przechodziło i od nowa cała wojna :-( to było naprawdę straszne i wtedy ktoś mi właśnie powiedział, że zachowuje się tak jakby go ktoś zauroczył ... też kiedyś uważałam, że to totalna głupota i zabobon, ale nic mi nie zaszkodziło spróbować, ta osoba powiedziała mi co robić i ja to zrobiłam ... wykąpałam synka, a potem położyłam go na przebieraku, wzięłam jego noszony przez cały dzień kaftanik, przewróciłam na lewą stronę i wytarłam go całego od góry do dołu strzepując za każdym razem, od główki do stópek i rączek ... potem wszystkie ciuszki które nosił wrzuciłam do prania i ubrałam go w świeże ... i wiecie co? przeszło jak ręką odjął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki :-) wszyscy to zauważyli nie tylko ja, mąż wrócił z pracy i zapytał co zrobiłam dziecku że takie spokojne :-) od tamtej pory mój synek zawsze ma przy wózku czerwonego misia, nawet teraz szczególnie ze ludzie lubią go zaczepiać "bo takie śliczne dziecko" ;-) ... dla tych co jeszcze mają wątpliwości dodam, że coś takiego jak "zły wzrok" zostało udowodnione naukowo, a czerwony kolor ma pomóc w ten sposób, że czerwony jest pierwszym kolorem jaki widzi ludzie oko i tym sposobem przyciąga pierwsze spojrzenie czyli jednocześnie największą siłę "złego spojrzenia" .... możecie mi nie wierzyć i się śmiać, ale ja przeżyłam to naprawdę i dlatego mówię o tym innym, nie czułam wstydu stosując się do zaleceń tej kobiety, po prostu uważałam że warto spróbować wszystkiego co może pomóc mojemu dziecku :-)

pozdrawiam wszystkich ;-)
 
colorama czy cos sie poprawilo? pytam bo mialam podobna historie ale ona trwala 2,3 tyg.

mysle ze powinnas pojsc do pediatry bo wszystkiego na zabki i upal nie mozna zwalac? moze boli Twoja mala brzuszek, moze nie moze czegos jesc lub cos innego? wysypki nie ma zadnej?

druga sprawa czy ktos moglby sie zajac mala na chwile bys Ty odpoczela? nie mozesz tak dluzej, wykonczysz sie psychicznie.

trzecia sprawa sa dzieci nieco bardziej wrazliwe niz inne i moze Twoja corcia akurat taka jest? lub przechozi skok rozwojowy? moze w Waszym zyciu sie cos zmienilo co wplynelo na mala? musisz poszukac odpowiedzi wspolnie z pediatra, przeciez wizyta nie zaszkodzi a moze pomoc.

wiesz moj synek to taki cycus bardzo do mnie przywiazany i mialam z nim masakre 2.3 tyg: placz w kolko, niespanie, niejedzenie, raczki. caly czas jazda na nurofenie. i minelo jak reka odjal tylko ze caly czas obserwacja malego...

Ty tez musisz cos zaczac robic.

zycze poprawy i glowka do gory.
cmok!
 
reklama
Kochane, dziękuję że o mnie wciąż pamiętacie! Moją nieobecność mogę wytłumaczyć tylko....... brakiem czasu. Komputer odpalam raz na kilka dni i to z reguły tylko na kilka minut (żeby zamówić coś na Allegro ew. popłacić rachunki).

Czas leci. Mója córka ma już 10 miesięcy. Czy coś się zmieniło, hmmm, tak na pewno.
Córka zaczęła raczkować, więc jest trochę łatwiej. Porusza się już sama po mieszkaniu. Wydaje mi się, że część tego jej płaczu była stąd, że malutka chciała się poruszać, a nie potrafiła. Od kiedy jest mobilna, płacze dużo mniej. Może po prostu też mniej się nudzi, bo jak tylko sobie coś upatrzy, to sama sobie tam potrafi dotrzeć

Myślę też, że mocno w kośc dały ząbki. Ma ich już 8 i od miesiąca mamy chwilowy spokój z ząbkowaniem. Uff.

Ogólnie mogę powiedzieć, że porównując do stanu z pierwszego posta, jest dużo lepiej, choć wciąż nie idealnie. W dalszym ciągu jest marudna, czasami ma dni, kiedy chce być tylko na rękach, a każda próba odłożenia jej na podłogę kończy się rykiem i histerią.

Dziękuję jeszcze raz za pamięć! LLiluu, widzę że jesteś z Krakowa. Może masz ochotę się kiedyś spotkać? Ja co prawda nie jestem w samym krakowie ale zawsze mogę podjechać. mam niedaleko i w sumie często tam bywam :)
 
Do góry