Cześć, jestem mamą 8,5 letniego Dominika. Mój synek chorował dawno bo w 2007 r. miał wówczas 2,5 roku, ale pamiętam wszystko ze szczegółami (jeden z najgorszych okresów w moim życiu). Zaczęło się od anginy, tzn. taką diagnozę dostałam od lekarza rodzinnego, przepisał antybiotyk i wysłał do domu. Po ok. pół godzinie po podaniu antybiotyku pojawiła się wysypka zaczynająca się na brodzie i przechodziła aż na plecy, postanowiłam ponownie udać się do lekarza. Ten zbył mnie mówiąc że to tylko potówki i jak mogę nie rozróżnić potówek? Miałam wtedy 22 lata więc lekarze nie zbyt poważnie traktują młode matki :-( Jeszcze tego samego dnia zdecydowałam się na wizytę u prywatnego pediatry, a ponieważ synek nie chorował wcześniej i nie miałam zaufanego lekarza znalazłam jakiegoś w internecie i umówiłam się na wizytę. Pani doktor po dokładnym zbadaniu Dominika dodatkowo zdiagnozowała powiększone węzły chłonne (po jednej stronie) i zapalenie gardła, stwierdziła że wysypka może być spowodowana uczuleniem na któryś składnik antybiotyku więc przepisała inny. Wróciliśmy do domu, poprawy nie było, w nocy zaczęły się wymioty i biegunka, gorączka nadal ok. 40 stopni nie do zbicia, o 6 rano dzwoniłam po karetkę, ale do takich przypadków nie przyjeżdżają

w drodze do szpitala zauważyłam że zażółcają mu się białka, był bardzo słaby, nie jadł, nie pił. W szpitalu po zrobieniu wszystkich możliwych badań, powiedzieli mi że nie wiedzą co mu jest :-( karetką wysłali nas do kliniki chorób zakaźnych we Wrocławiu ze wstępną diagnozą wirusowego zapalenia wątroby typu C. W 3 dobie od pierwszej wizyty u lekarza rodzinnego usłyszałam 2 diagnozy, pierwsza to szkarlatyna, druga to choroba Kawasaki, ale do pełnej diagnozy tej drugiej potrzeba czasu, czyli 5 dni utrzymującej się wysokiej temperatury. W tej klinice powiedzieli mi że jest 5 dni na diagnozę i drugie 5 na podanie immunoglobulin, wówczas jest mniejsze ryzyko na powstanie tętniaków, zawału. W 5 dobie dowiedziałam się że to jednak Kawasaki, okazało się również że nie ma pełnej dawki immunoglobulin (ordynator dzwonił do większości hurtowni farmaceutycznych, szpitali i udało się zebrać tylko połowę dawki) To było chyba najgorsze co mogłam usłyszeć, wiadomo jak leczyć a nie ma lekarstwa :-( na moje szczęście moja babcia mieszka w Niemczech i załatwiła dla nas immunoglobuliny (jechały 800km) ale zdążyliśmy z podaniem. Zanim jednak lekarze je podali musiałam podpisać oświadczenie że nie będę żądała zwrotu kosztów za lek, który sama załatwiłam i za który zapłaciłam (dawka dla mojego 15kg synka kosztowała 2,5tysiąca euro) Strasznie to przykre, że żyjemy w takim państwie, ale cieszę się że nam się udało. Co do aspiryny to mój syn miał zalecone podawanie przez 6 miesięcy (bardzo dużych dawek 3 razy na dobę) Poszłam do dobrego kardiologa, który powiedział że wysokie płytki krwi nie są tak groźne u małych dzieci a podawanie aspiryny tak. Zalecił mi stopniowe zmniejszanie dawki i obserwowanie płytek. Po zupełnym odstawieniu płytki dalej spadały (może to też dzięki zmianie klimatu, bo synek wyjechał nad morze). Synek jest zdrowy, nie ma zmian, ale nadal jesteśmy pod opieką kardiologa (robimy USG serca raz w roku). Bardzo się cieszę że znalazłam ten blog, przykre jest jednak że tyle dzieciaczków choruję na Kawasaki