reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Choroba Kawasaki.

witam. moje dziecko przeszlo przez kawasaki w 2011 roku, w 2010 leżał na oddziale reumatologii we Wrocławiu przez zapalenie stawów i tylko dzięki temu tak szybko nas zdiagnozowano. kawasaki zaatakowalo nas dokładnie rok później. Synek zaczął utykać na nóżkę, na 2 dzien przestał całkiem chodzić i dostał gorączki, był wtedy weekend, odeslano nas do domu w 3 dniu pojechalismy do szpitala, maly już mial czerwoną zlewająca sie wysypkę na dolnych konczynach. Z naszego szpitala po wtepnym wiwiadzie z ktorego lekarz dowiedzial sie,ze maly juz chorowal na zapalenie stawow i leżal we Wrocławiu, skierował nas na reumatologię z podejrzeniem choroby Stilla. we wrocłąwiu mały czuł się coraz gorzej. Gorączka wycieńczała mi dziecko, zostały zaatakowane wszystkie stawy w 5-6 dniu choroby zauwazylam,ze zaczyna schodzić mu skóra z rąk, zgłosiłam lekarzowi, odrazu zwołano lekarzy, przebadano Go po raz kolejny, węzły chłonne były powiększone diagnoza KAWASAKI. Niestety nie mieli leków w szpitalu,wiec musielismy czekać kolejne 12 godzin az przyjadą do nas.po 1 dawce dziecko zaczelo czuć się lepiej, po 3 dniach był już całkiem w formie. Mały miał 1 małego tętniaka, ktory po pol roku zniknął. Podano nam lek w 7 dobie więc w miare szybko., Gdyby rok wcześniej synek nie mial zapalenia stawó, nie wiem czy to wszystko tak by się potoczylo i czy tak szybko by nas zdiagnozowano. dziś synek ma 6 lat, nie ma problemów, po chorobie zostały tylko złe wspomnienia w mojej głowie, dziecko tego nie pamięta na całę szczęście :) Byly to straszne chwile.
 
reklama
Witam serdecznie!

Piszę tu do wszystkich zatroskanych mam, których dzieciątka przechodzą przez tą straszną chorobę.
Mam na imię Paulina i mam 22 lata. Z tego co się orientuję jestem chyba najstarszym przypadkiem po przebytej chorobie Kawasaki.
Zachorowałam gdy miałam 2 lata, w 95 roku, kiedy jeszcze sama nazwa poza motorami nie kojarzyła się z niczym. Lekarze nie mieli zielonego pojęcia na czym to polega…(przeraża mnie fakt, że nadal tak jest, tylko że w nieco mniejszym stopniu).
W związku z tym, że byłam taką nowinką w tamtych czasach, to przeszłam przez najgorsze etapy tej choroby i dopiero gdy mój stan był agonalny jedna z lekarek doczytała gdzieś co może być przyczyną tych wszystkich objawów (gorączki, wysypki, zapalenia spojówek, malinowego języka, stwardniałej i bolesnej skóry, pękających ust itd.itd.). Nikt nie chciał jej wtedy słuchać. Leczono mnie doraźnie na wszystko, kładziono mnie w lodzie, robiono zastrzyk za zastrzykiem i podawano przeróżne leki. Wiem tylko, że bardzo cierpiałam. Lekarka poleciła moim rodzicom, aby mnie zabrali i próbowali ratować zanim sami lekarze przyspieszą moją śmierć.
Wtedy zdecydowali o przewiezieniu mnie do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, miałam stan przedzawałowy.
Na miejscu zajęły się mną dr Kubicka i dr Kowalczyk, które podały mi białko i unormowały mój stan. Po krótkim czasie miałam nawrót ale sytuacja została szybko uratowana. Paniom doktor i im pomocnikom zawdzięczam życie. Będę Im wdzięczna mimo, że przez ich nieuwagę musiałam przejść przez piekło.
Przez wiele lat przyjeżdżałam na kontrole do Międzylesia; zwykle było to echo, ekg i od czasu do czasu próby wysiłkowe.
Mówiono mi, że wszystko jest w normie ale ja wewnętrznie czułam, że tak nie jest. Szybko się męczyłam, byłam bardzo słaba, czułam ścisk w klatce, puchły mi i drętwiały nogi a moje dłonie i stopy były wiecznie lodowate.
Wraz z ukończeniem 18 roku życia powiedziano mi abym od czasu do czasu jeździła do szpitala rejonowego (w moim przypadku był to NAJGORSZY szpital jaki znam czyli Bródnowski) i tam prosiła o kontrolne echo.
Na całe szczęście zdecydowałam wtedy o przeniesieniu się do Kliniki Kardiologicznej w Aninie, gdzie od razu stwierdzono, że przez tętniaczki które powstały w wyniku Kawasaki i ogólnej choroby wieńcowej mam niedrożne naczynia i w związku z tym częśc mojego serca jest niedostatecznie ukrwiona a każdy większy wysiłek lub stres groził mi zawałem i śmiercią.
Szybko wykonano mi serię badań - rezonans, tomografię i koronarografię i stwierdzono konieczność wykonania pomostu aortalno- wieńcowego (tzw. bypassu). Zabieg wyszedł pomyślnie. Na otwartym sercu wykonywał go prof. Juraszyński (wspaniały człowiek, cudotwórca), dzięki niemu nawet blizna na klatce nie jest bardzo rażąca. Operacja trwała 4 godziny.
Prawdopodobnie do końca życia muszę przyjmować lek - ConCor.

Obecnie w samopoczuciu nie czuję większej poprawy, nadal się męczę i mam podobne dolegliwości do czasów sprzed operacji.
Jednakże piszę to właśnie ze szpitala na Banacha, gdzie przeszłam kolejny zabieg koronarografii i podobno bypass się sprawdza :)

Pragnę by moje ciężkie życiowe przejścia były nauczką dla lekarzy i przestrogą dla rodziców. Nie wierzcie w każde słowo. Jeżeli możecie - sprawdzajcie. Leczcie swoje dzieci, błagajcie o kontrole nawet jeśli nie chcą Was słuchać.
Róbcie wszystko aby Wasze dzieci nie musiały przechodzić przez cierpienie, przez które ja musiałam przebrnąć.

Ślę ciepłe pozdrowienia z zimnej szpitalnej sali..
Paulina T.
 
Ostatnia edycja:
Witaj Paulino,
widzę, że trochę czasu minęło od Twojego postu, ale może jakimś cudem to przeczytasz :)
Mój synek przeszedł Kawasaki 2 razy - w lutym i w lipcu, czyli w sumie jeszcze przechodzi, bo druga faza trwa :(
Dr. Kowalczyk wspominała o Tobie ostatnio, mówiła, że miałaś zakładane by-passy.. w sumie to chciałabym dowiedzieć się, jak wyglądało Twoje dzieciństwo? Mój synek ma tętniaki olbrzymie, które w czasie od marca (kiedy wypisali nas pierwszy raz po kawasaki) do lipca (kiedy przechodziliśmy to drugi raz), w ogóle się nie zmniejszyły..na szczęście na tę chwilę też się nie zwiększyły, ale przeraża mnie przyszłość mojego dziecka. Wiem, że prawdopodobnie tętniaki mu zostaną, że pewnie czekają go by-passy i leczenie do końca życia. boję się, że aspiryna i warfaryna zniszczą mu żołądek... że będąc w szkole dozna poważnego urazu stawów albo głowy... czy moglabyś się ze mną skontaktować? Chciałabym w jakiś sposób z Tobą porozmawiać. Mój adres: s.pipir@protonmail.com

Pozdrawiam serdecznie,
Sylwia
 
Drodzy rodzice, po moim poprzednim poście kilkoro z Was napisało do mnie na podany adres. Bardzo cenię sobie te kontakty - w grupie zawsze mamy więcej siły :) Dlatego też założyłam na Facebooku specjalną grupę zamkniętą, gdzie możemy wymieniać się swoimi historiami i doświadczeniami. Jeśli więc należycie do grupy osób, której najbliżsi przechodzą/ przechodzili/ właśnie są diagnozowani, zapraszam do nas. Oferujemy wsparcie i informacje. https://www.facebook.com/groups/1623243897975778/
 
Witam wszystkich! Jestem świeżo po tej chorobie mój syn 2,5 latka właśnie zmierzył się z tą chorobą!
Zaczął nagle gorączkować bez żadnych innych objawów na 4 dzień gorączki pojechaliśmy na pogotowie, z pogotowia od razu skierowanie do szpitala. Tam przez pierwsze 2 doby nie wiedziano co mu jest podawano silny podwójny antybiotyk bo myśleli ze to wirus bądz jakaś bakteria, synek z dnia na dzień był w coraz gorszym stanie usta miał koloru truskawki całe popękane miał silne zapalenie spojówek bez żadnej wydzieliny do tego był cały w plamach przypominających odrę, płakał gdy go dotykałam, nie dał się nawet zbadać każda próba zbadania kończyła sie płaczem i wyrywaniem straszny widok dla rodziców. Po podaniu immunoglobuliny była lekka poprawa syn zaczął siadać i wykazywał chęci zabawy po czym opadał z sił i znowu leżał CRP 248 w ogóle nie spadało dopiero po podjęciu kolejnej dawki immunoglobuliny CRP zaczęło spadać synek zaczął stawiać pierwsze kroki a potem już biegał, mimo że był bardzo opuchnięty. Niestety przed wypisem synek zwymiotował i okazało sie z badania kupki ze zaraził się rotawirusem i kolejne dni w szpitalu.... teraz jestesmy w domku synek ma kaszel i katar chyba wszystkie choroby do siebie bedzie przyciągał tak sie martwie. Dostaje polocard 3 razy dziennie po 150mg czy wasze dzieci tez to dostawały i jak długo? Gdyby była jakaś mama chetna chetnie porozmawiam o tej chorobie i sama moze dowiem sie czegoś wiecej to mój adres dominikaholysz@o2.pl pozdrawiam.
 
Mojemu 4,5 miesięcznemu synkowi zdiagnozowali właśnie Kawasaki w 13 dobie gorączki niespadającej po 2 antybiotykach i paracetamolu podawanym naprzemian z ibuprofenem. W końcu lekarze zaczęli podejrzewać Kawasaki. Trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc i układu moczowego. Jego jedyne objawy to gorączka, czerwone białka oczu i zaczerwienione gardło. Nie miał wysypki. Po tygodniowym pobycie w szpitalu przewieziono nas do bardziej specjalistycznego szpitala.Synek ma rozszerzenia w naczyniach + 1 tętniaka wielkości 3,2 mm. Jest po pierwszej dawce gammoglobulin. Niestety nadal ma temperaturę. Czekamy na dalszy przebieg leczenia.
Dziękuję za to forum. Siedzę w szpitalu i czytam kolejne historie związane z tą chorobą.
 
To też dopiszę historię. Trafiłam w pierwszej dobie gorączki do szpitala z synem 17 miesięcy. Spadała na chwilę, i wracała ze zdwojoną siłą. Do tego lekko czerwone gardło. Crp w okolicy 30. Od razu pobrali mocz na posiew i czekali. Zbijali gorączkę. 2 dnia pojawiły sie zaczerwienienia oczu. Myslałam, że to od ciepła. Trzeciego dnia wyglądał juz jak szczurek. I tu szok. TRZECIEGO dnia postawili wstępną diagnozę ze to choroba Kawasakiego. Poinformowali o wszystkim, o tym ze trzeba czekać minimum 5 dni goraczki. Dalej szukali- sprawdzali crp, usg robili, posiew krwi, kału na pasożyty. Wszysko bylo ok, crp spadało, a goraczka wracała z zegarkiem w reku jak tylko nurofen przestawał działac. 7 dni czyli dzisiaj własnie kończymy 9 h maraton z immunoglubuliną, 3 dawki polopiryny za nami. Za kilka dni czeka nas usg serca. Na szczęście w Bytomiu słyszeli o tej chorobie. Teraz tez jakiś 30 studentów ogladało mojego syna. Mam nadzieję, ze go zapamietali i jak kiedys trafią na takiego chorowitka to dobrze zdiagnozuja
 
Witam.. Franio ma dziś 6,5 roku.
Zachorował na kawasaki mając 4 miesiące :(
Bardzo szybko został zdiagnozowany - szczęście w nieszczęściu, że trafiliśmy na panią kardiolog, która pracowała kiedyś w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie lekarze mają styczność z tą choroba.
..mega dawki aspiryny dla 4 miesięcznego malucha... bardzo się baliśmy....
W chwili obecnej jest super rozwijającym się chłopczykiem, kontrolujemy się raz na 1,5 roku u kardiologa. Obok kawasaki mieliśmy styczność z inną chorobą autoimmunologiczną tj. bielactwo - jest do tej pory.
Mam pytanie, czy rodzeństwo Waszych chorych na kawasaki dzieci przechodziło również przez tą chorobę?
Spodziewamy się kolejnego dziecka i bardzo boimy się powtórki.....
 
reklama
Drogie mamy,
Widzę że wątek ma już kilka lat mam nadzieję że Jeszce tu jesteście. Czy Wasze dzieci wyzdrowiały i w tym momencie nie ma już żadnych śladów i reperksuji choroby? Oczywiście przeczytałam historie Pauliny, jednak chyba można tu mówić o tym, że padła "ofiarą" złego diagnozowania.
Pozdrawiam!
 
Do góry