Hej dziewczyny,
Może już za dużo wszędzie czytam i wypytuje, jednak stres nie pozwala mi na spokojnie siedzenie na tyłku i czekanie na rozwój zdarzeń.
Aktualnie mam skończony 37+6 tydzień ciąży, powoli zaczyna dochodzić do mnie fakt, że już nie mam co liczyć na poród SN, chociaż bardzo bym chciała [emoji24] dzidzia nadal ułożona pośladkowo, leży tak przez całą ciążę i nie zapowiada się na obrót, lekarze to już w ogóle nie dają szans na obrót...
I teraz pytanie do Was, dziewczyny, które miały podobną sytuacje i są po cc- co lepsze? byłam u dwóch lekarzy:
- pierwszy lekarz powiedział, że to nie jest wskazanie na cc, mam siedzieć w domu na tyłku i czekać na akcje skurczową i wtedy jechać do szpitala
- drugi lekarz, napisał mi na kartce zalecenie do cc, kazał umówić się na konkretna datę cc, bo nie
ma co czekać na akcje skurczowa, czy odpływ wód, bo czasami wszystko przebiega tak szybko i może być tak, że będę musiała rodzic SN dziecko ułożone pośladkowo, a wtedy dużo ryzykuje...
Nie wiem już co robić, z kolei znajome mówią, że cc na zimno (bez akcji skurczowej) to najgorsze co może być i zawsze wychodzą jakieś powikłania...
chetnie poznam Wasze historie [emoji3590]