to ja Wam napisze jak jest teraz
urodziałam przez cc 7.11 o 6:25 gdzieś przed 7:00 byłam na sali i mogłam poleżeć przy małym którego podał mi mój misiek,bo ja sama nawet go nie mogłam trzymać,miałam odrętwiałe nogi i oszołomiona byłam trochę ;-)i się bałam.
Miałam jedną kroplówkę za drugą:tramal,jakieś płyny i przez tramal nie mogłam przystawić synka do piersi.
Popołudniu przyszła położna i podmyła mi tyłek
wieczorkiem pomogła mi wstać i podejść do umywalki bym się troszkę umyła
Następnego dnia (8.11)poszła ze mną do łazienki i zapytała czy dam radę sama się umyć, powiedziałam że tak to poszła sobie,ale przyszła znowu by sprawdzić czy wszystko dobrze,czy nie kręci mi się w głowie...i kolejne kroplówki i wieczorkiem poszłam już z moim miśkiem do łazienki i on mi pomógł się wykąpać i umyć włoski bo było ciężko wygiąć się do tyłu,ja jeszcze miałam okropne duszności i ból pleców to tymbardziej nie dałam rady...Synka miałam przy sobie tylko w godzinach odwiedzin gdy misiek przychodził do mnie.
następnego dnia (9.11) synka miałam już ile tylko chciałam, Zdjęto mi opatrunek z rany i wyjęto cewnik i tego dnia już mogłam iść sama po synka bo byłam na "chodzie"
Mogłam też przystawić do piersi
w 4 dobie poszłam do domu,bo już chodziłam i sama się potrafiłam wykąpać :-) w domu było lepiej,szybko zapomniałam o rwaniu w dole brzucha gdzie byłam szyta,nie da się o tym myśleć gdy trzeba cały czas zajmować się dzieckiem ;-)
Co do mleka to w 2 dobie miałam taki nawał,że miałam wrażenie jakby ktoś mi kamienie w piersi napchał,a ja nie mogłam karmić,musiałam rozmasować piersi i zaczęłam się topić w mleku hehe
Dodam,że chyba pierwsze wstanie jest najgorsze,te rwanie w ranie i takie szczypanie,ja miałam tak że jak leżałam było ok,ale jak chciałam wstać był problem po rozchodzenu szczypanie i takie tam minęło,ale po położeniu się znowu pobolało,ale wszystko do zniesienia ;-)