Niedawno dowiedziałam się u okulisty, że mam jaskrę. Lekarz nie zgadza się na poród siłami natury, jednak gdy poszłam z zaświadczeniem do szpitala, powiedzieli że nie ma przeciwwskazań, bo naukowcy są na etapie badania jakiegoś środka, który może jaskrę cofnąć. jednak środek ten kosztuje nie mało i nie stać mnie na niego. czy mam prawo ubiegać się o wykonanie cesarskiego cięcia w tym szpitalu, skoro takie jest wskazanie okulisty? okulista twierdzi, że znaczny wysiłek i stres mogą jaskrę przyspieszyć co związane jest z szybszym zanikaniem u mnie nerwu wzrokowego czy coś w tym rodzaju. Od zawsze miałam kłopoty z oczami, jednak teraz nasiliły się one strasznie, mam podwyższone ciśnienie w oku, a ciśnienie krwi znacznie zaniżone. Strasznie boli mnie głowa i oczy, przeważnie po jakimś większym wysiłku, co powoduje zmiany w nerwie wzrokowym. Proszę o pomoc.
reklama
Nanya
(Samo)dzielna Mama
- Dołączył(a)
- 18 Styczeń 2008
- Postów
- 1 397
Czy w szpitalu, w którym chcesz rodzić mają oddział okulistyki? Jeśli tak, to postaraj się o wizytę u ordynatora tego oddziału i niech on Ci wyda zaświadczenie o bezwględnym wskazaniu do cc. Wtedy nie powinni mieć żadnego "ale" na porodówce. Jeśli nie dasz rady u ordynatora, spróbuj u jakiegokolwiek innego lekarza, ale z tego szpitala, w którym będziesz rodzić. Nie zaszkodzi też zaświadczenie od neurologa (czasem takiego też wymagają).
Kiedyś cesarki robili od ręki, teraz przeginają w drugą stronę. Nie możesz się poddawać - tu chodzi o Twoje zdrowie. Jeśli Ty będziesz chora, to jak zajmiesz się maluszkiem? Walcz o swoje prawa! Powodzenia!
Kiedyś cesarki robili od ręki, teraz przeginają w drugą stronę. Nie możesz się poddawać - tu chodzi o Twoje zdrowie. Jeśli Ty będziesz chora, to jak zajmiesz się maluszkiem? Walcz o swoje prawa! Powodzenia!
w szpitalu, w którym mam rodzić jest oddział okulistyki, ale niedawno okulistka wzięła mnie tam na oddział, zajrzała w oczy latarką i stwierdziła, ze wszystko jest ok i mogę rodzić siłami natury. Ordynator okulistyki jest nieuchwytny. Zresztą w tym szpitalu nie ma sprzętu, na każde badanie wysyłają mnie prywatnie, a potem jak mam zaświadczenie z prywatnej wizyty, ze coś jest nie tak z oczami to mają to gdzieś. Zaświadczenie od neurologa też mam ponieważ to on wykrył, że przyczyną moich bólów głowy i oczu oraz szybkie postępowanie wady wzroku jest jaskra.
Nanya
(Samo)dzielna Mama
- Dołączył(a)
- 18 Styczeń 2008
- Postów
- 1 397
A może spróbuj iść do tego ordynatora, albo do tej okulistki prywatnie. Może wtedy jej zachowanie będzie inne i wypisze Ci to zaświadczenie.
Innym sposobem jest napisanie do Rzecznika Praw Pacjenta przy oddziale NFZ, do którego należy szpital, w którym chcesz rodzić. Oto lista: Prawa Pacjenta - Przydatne adresy - porady prawne, stowarzyszenia pacjentów, ochrona zdrowia, rzecznik praw pacjenta, prawa pacjenta
Koniecznie skseruj zaświadczenia od tego prywatnego okulisty i neurologa i zażądaj od szpitala, w którym będziesz rodzić oświadczenia NA PIŚMIE, że mimo zapoznania się z w/w zaświadczeniami, w których są wskazania do cc, Ty masz rodzić sn. Niech uzasadnią medycznie dlaczego. Mają obowiązek to zrobić. To pismo też skseruj i wszystko wyślij do rzecznika. Jeśli nie zostało Ci wiele czasu do porodu, to może pofatyguj się do rzecznika osobiście.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym Ci poradzić.
Trzymam kciuki!
Innym sposobem jest napisanie do Rzecznika Praw Pacjenta przy oddziale NFZ, do którego należy szpital, w którym chcesz rodzić. Oto lista: Prawa Pacjenta - Przydatne adresy - porady prawne, stowarzyszenia pacjentów, ochrona zdrowia, rzecznik praw pacjenta, prawa pacjenta
Koniecznie skseruj zaświadczenia od tego prywatnego okulisty i neurologa i zażądaj od szpitala, w którym będziesz rodzić oświadczenia NA PIŚMIE, że mimo zapoznania się z w/w zaświadczeniami, w których są wskazania do cc, Ty masz rodzić sn. Niech uzasadnią medycznie dlaczego. Mają obowiązek to zrobić. To pismo też skseruj i wszystko wyślij do rzecznika. Jeśli nie zostało Ci wiele czasu do porodu, to może pofatyguj się do rzecznika osobiście.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym Ci poradzić.
Trzymam kciuki!
Ja dobę po tym jak zaczęły mi się sączyć wody zostałam położona na 8 godzin pod kroplówką z oksytocyny aż mi skoczyło ciśnienie do 200/130, w ciągu pół godziny byłam znalazłam się zacewnikowana, ogolona itd na sali operacyjnej. Był mega stres, po dwóch nieudanych próbach wkłucia (ciśnienie skoczyło mi jeszcze wyżej ze strachu)zdecydowano się na narkozę ogólną. Usłyszałam: "nie możemy dłużej czekać, proszę Panią intubować" I to było chyba najgorsze z tej cesarki, że nie byłam przytomna jak rodziła się moja córeczka. Że Mała swoje pierwsze 3 h spędziła bez mamy, a ak już odzyskałam przytomność byłam totalnie naćpana i przerażona. Wiem, że cc było jedynym wyjściem ale chociaż minął już prawie rok, gdy widzę w TV mamę tulącą dziecko zaraz poporodzie chce mi się ryczeć. Poza tym rana po cesarce mega boli. Oczywiście z każdym dniem mniej i da się to przeżyć ale to bardzo wkurzające kiedy człowiek chce i musi być sprawny by zająć się maleństwem a ból robi z niego kalekę. Kolejny problem to karmienie po cc trudniej "urochomić" laktację więc to dodatkowy stres, trzeba walczyć a nie ma się na to siły przez ten ból cholerny. Dlatego nie mogę uwieżyć, że są dziewczyny, które robią sobie cc na życzenie!!!!!
Moje dziecie ustawilo sie posladkowo i za nic nie chcialo zmienic pozycji. W zwiazku z tym zdecydowalam sie na cesarke (pozwolono mi wybrac i stchorzylam, no, balam sie, ze podczas naturalnego porodu sprawy sie pokomplikuja). Termin porodu mialam na 23.11, cesarke wyznaczona na tydzien wczesniej.
W szpitalu mialam sie stawic 16.11 o 8 rano. Ruszylismy chwile po 7, cala droge probowalismy rozmawiac o czyms innym, oboje z dziarskimi minami i zaspanym usmiechem na twarzach.
Na poczatek zrobiono mi usg, aby sie upewnic, ze Cami nadal siedzi glowka do gory. Siedziala.
Polozna zaprowadzila mnie na oddzial, do pokoju, w ktorym mialam spedzic kilka najblizszych dni. Podlaczyla mnie pod KTG, dala specjalna koszule zawiazywana z tylu, powiedziala co po kolei bedzie sie dzialo i wyszla. Przychodzila co chwile spytac jak sie czuje, czy bardzo sie denerwuje itd. Bylam druga na liscie zaplanowanych na ten dzien cesarek, wiedzialam, ze pierwsza juz sie zaczela. wiec jesli nie wypadnie jakies nagle ciecie, to za troche idziemy na sale operacyjna.
Gdy tak sobie czekalam, do pokoju (dwuosobowego) przyszla kobieta z numerem 3 na ten dzien. Bardzo zdenerwowana, zdenerwowala sie jeszcze bardziej, gdy dowiedziala sie, ze jezeli zdarza sie ze dwa nadliczbowe zabiegi, to byc moze bedzie musiala wrocic do domu i przyjsc znowu nastepnego dnia.
Pogadalysmy troche, po czym przyszla "moja" polozna z informacja, ze pierwsza operacja sie skonczyla, zaraz pewnie nas wezwa. I wezwali. Polozna pchala lozko, na ktorym mialam wrocic do pokoju, ja pchalam lozeczko, w ktorym miala wrocic malutka. Do skladu dolaczyla studentka, na ktorej obecnosc sie zgodzilam, zostalo pstrykniete ostatnie zdjecie z brzuchem i winda ruszylysmy na pietro, gdzie znajdowal sie trakt operacyjny.
Tam podlaczono mnie pod ktg, ekg, kroplowke, cewnik, anestezjolog wytlumaczyla na czym polega znieczulenie, polozylam sie na lozku operacyjnym, kazano mi polozyc sie na boku i zwinac w klebek, podciagajac kolana pod brode. Hehe, sprobujcie to zrobic w koncowce ciazy, z brzuchem ogromnym ) Camilla od razu sie wkurzyla i zaczela wywijac, po raz ostatni ograniczona pecherzem plodowym.
Przyznalam sie, ze boje sie, zeby nie zaczeli ciac zanim znieczulenie zacznie dzialac. Gdy anestezjolog zaczela testowac, czy znieczulenie juz dziala (dotykajac czyms bardzo zimnym mojej reki, na zmiane z brzuchem, bo te same receptory na skorze odbieraja zimno i bol), mimo, ze na brzuchu zimna juz nie czulam, kazalam jej jeszcze kilka razy na wszelki wypadek sprobowac. W koncu nie bylo wyjscia i powiedzialam, ze moga zaczynac. Serce zaczelo mi bic jak szalone, czulam je w gardle...
Czulam dotyk i dlubanie w brzuchu, samego ciecia nie. Wszystko trwalo moze 10 minut, gdy uslyszalam :"A teraz poczujesz jak przepychamy dziecko w dol, do rozciecia." Poczulam pchniecie, a po paru sekundach glosne "Leeeeeeeee". Moja dzidzia oznajmila swe przybycie ) Lzy polecialy mi po policzkach, z lewej strony podeszla polozna, podsuwajac mi przed oczy troche zakrwawione malenstwo... To trwalo pare sekund, trzeba bylo dziecko czyms okryc. Gdy polozna owijala je w zielone przescieradlo, by polozyc mi je na piersi, dotarlo do mnie, ze nie sprawdzilam, czy bobo to chlopiec, czy dziewczynka (niby wiedzialam, ze dziewczynka, ale pod koniec ciazy jakos watpliwosci zaczelam nabierac) , a przeciez po to pokazano mi dzidzie przez chwile na golaska. Glupio mi bylo zapytac, wiec zaczelam strzyc uszami, co by wylapac z rozmowy obecnych. No i za glowa uslyszalam glos studentki " Jaka sliczna dziewczynka z dlugimi rzesami. A jakie dlugie ma paluszki..."
Atmosfera caly czas byla super, co chwile mnie pytali, czy dobrze sie czuje, czy nie mam mdlosci, prosili, zebym od razu mowila jak co bedzie nie tak.
Szyli mnie z 45 minut, caly czas mialam malutka w ramionach, gdy skonczyli, zabrali ja do mycia, wazenia, mierzenia itp. a ja pojechalam na dwugodzinna obserwacje.
W trakcie tego etapu mialam odzyskac wladze w nogach (okropne uczucie miec dwie kolody drewna i nie moz ruszyc nawet palcem), a macica miala zaczac sie obkurczac, co sprawdzano okropnymi uciskami, coraz bardziej bolesnymi w miare odpuszczania znieczulenia. Sprawdzono tez poziom hemoglobiny (spadl po utracie 700ml krwi) cisnienie i inne parametry. Po dwoch godzinach pojechalam na oddzial polozniczy, gdzie czekala na mnie moja Cami.
Caly dzien przelezalyzmy razem, wenflonem zostawionym w kregoslupie podawano mi srodki przeciwbolowe, wiec prawie nic nie czulam. Wstalam na drugi dzien, oczywiscie obolala, ale od poczatku sama przewijalam i kapalam mala, do domu wrocilysmy po 4 dniach, rana goila sie super, czulam ja przez kilka mieseicy, ale to nie byl bol, tylko taki lekki dyskomfort. Nie ma porownania z porodem naturalnym, ale moge powiedziec, ze cesarke i okres dochodzenia po niej do siebie pamietam jako wspanialy czas, nie mam zadnych zlych wspomnien. Moze jedynie walka o pokarm nie byla przyjemna, mala ssala jak szalona a nic nie lecialo, po dwoch sniach piszczalam z bolu jak sie przysysala. Trzeba ja bylo dokarmic zanim pokarm sie pojawil, ale jak juz produkcja ruszyla, sutki szybko doszly do siebie i przez pierwsze pol roku mala byla wylacznie na cycusiu, a karmilam w sumie 18 miesiecy,
Cesarek na zyczenie dla wlasnego widzimisie nie popwieram, mysle, ze jesli nie ma komplikacji ani wkazan do ciecia, powinno sie rodzic naturalnie. I zaluje, ze nie bylo mi dane nawet jednego skurczu poczuc.
W szpitalu mialam sie stawic 16.11 o 8 rano. Ruszylismy chwile po 7, cala droge probowalismy rozmawiac o czyms innym, oboje z dziarskimi minami i zaspanym usmiechem na twarzach.
Na poczatek zrobiono mi usg, aby sie upewnic, ze Cami nadal siedzi glowka do gory. Siedziala.
Polozna zaprowadzila mnie na oddzial, do pokoju, w ktorym mialam spedzic kilka najblizszych dni. Podlaczyla mnie pod KTG, dala specjalna koszule zawiazywana z tylu, powiedziala co po kolei bedzie sie dzialo i wyszla. Przychodzila co chwile spytac jak sie czuje, czy bardzo sie denerwuje itd. Bylam druga na liscie zaplanowanych na ten dzien cesarek, wiedzialam, ze pierwsza juz sie zaczela. wiec jesli nie wypadnie jakies nagle ciecie, to za troche idziemy na sale operacyjna.
Gdy tak sobie czekalam, do pokoju (dwuosobowego) przyszla kobieta z numerem 3 na ten dzien. Bardzo zdenerwowana, zdenerwowala sie jeszcze bardziej, gdy dowiedziala sie, ze jezeli zdarza sie ze dwa nadliczbowe zabiegi, to byc moze bedzie musiala wrocic do domu i przyjsc znowu nastepnego dnia.
Pogadalysmy troche, po czym przyszla "moja" polozna z informacja, ze pierwsza operacja sie skonczyla, zaraz pewnie nas wezwa. I wezwali. Polozna pchala lozko, na ktorym mialam wrocic do pokoju, ja pchalam lozeczko, w ktorym miala wrocic malutka. Do skladu dolaczyla studentka, na ktorej obecnosc sie zgodzilam, zostalo pstrykniete ostatnie zdjecie z brzuchem i winda ruszylysmy na pietro, gdzie znajdowal sie trakt operacyjny.
Tam podlaczono mnie pod ktg, ekg, kroplowke, cewnik, anestezjolog wytlumaczyla na czym polega znieczulenie, polozylam sie na lozku operacyjnym, kazano mi polozyc sie na boku i zwinac w klebek, podciagajac kolana pod brode. Hehe, sprobujcie to zrobic w koncowce ciazy, z brzuchem ogromnym ) Camilla od razu sie wkurzyla i zaczela wywijac, po raz ostatni ograniczona pecherzem plodowym.
Przyznalam sie, ze boje sie, zeby nie zaczeli ciac zanim znieczulenie zacznie dzialac. Gdy anestezjolog zaczela testowac, czy znieczulenie juz dziala (dotykajac czyms bardzo zimnym mojej reki, na zmiane z brzuchem, bo te same receptory na skorze odbieraja zimno i bol), mimo, ze na brzuchu zimna juz nie czulam, kazalam jej jeszcze kilka razy na wszelki wypadek sprobowac. W koncu nie bylo wyjscia i powiedzialam, ze moga zaczynac. Serce zaczelo mi bic jak szalone, czulam je w gardle...
Czulam dotyk i dlubanie w brzuchu, samego ciecia nie. Wszystko trwalo moze 10 minut, gdy uslyszalam :"A teraz poczujesz jak przepychamy dziecko w dol, do rozciecia." Poczulam pchniecie, a po paru sekundach glosne "Leeeeeeeee". Moja dzidzia oznajmila swe przybycie ) Lzy polecialy mi po policzkach, z lewej strony podeszla polozna, podsuwajac mi przed oczy troche zakrwawione malenstwo... To trwalo pare sekund, trzeba bylo dziecko czyms okryc. Gdy polozna owijala je w zielone przescieradlo, by polozyc mi je na piersi, dotarlo do mnie, ze nie sprawdzilam, czy bobo to chlopiec, czy dziewczynka (niby wiedzialam, ze dziewczynka, ale pod koniec ciazy jakos watpliwosci zaczelam nabierac) , a przeciez po to pokazano mi dzidzie przez chwile na golaska. Glupio mi bylo zapytac, wiec zaczelam strzyc uszami, co by wylapac z rozmowy obecnych. No i za glowa uslyszalam glos studentki " Jaka sliczna dziewczynka z dlugimi rzesami. A jakie dlugie ma paluszki..."
Atmosfera caly czas byla super, co chwile mnie pytali, czy dobrze sie czuje, czy nie mam mdlosci, prosili, zebym od razu mowila jak co bedzie nie tak.
Szyli mnie z 45 minut, caly czas mialam malutka w ramionach, gdy skonczyli, zabrali ja do mycia, wazenia, mierzenia itp. a ja pojechalam na dwugodzinna obserwacje.
W trakcie tego etapu mialam odzyskac wladze w nogach (okropne uczucie miec dwie kolody drewna i nie moz ruszyc nawet palcem), a macica miala zaczac sie obkurczac, co sprawdzano okropnymi uciskami, coraz bardziej bolesnymi w miare odpuszczania znieczulenia. Sprawdzono tez poziom hemoglobiny (spadl po utracie 700ml krwi) cisnienie i inne parametry. Po dwoch godzinach pojechalam na oddzial polozniczy, gdzie czekala na mnie moja Cami.
Caly dzien przelezalyzmy razem, wenflonem zostawionym w kregoslupie podawano mi srodki przeciwbolowe, wiec prawie nic nie czulam. Wstalam na drugi dzien, oczywiscie obolala, ale od poczatku sama przewijalam i kapalam mala, do domu wrocilysmy po 4 dniach, rana goila sie super, czulam ja przez kilka mieseicy, ale to nie byl bol, tylko taki lekki dyskomfort. Nie ma porownania z porodem naturalnym, ale moge powiedziec, ze cesarke i okres dochodzenia po niej do siebie pamietam jako wspanialy czas, nie mam zadnych zlych wspomnien. Moze jedynie walka o pokarm nie byla przyjemna, mala ssala jak szalona a nic nie lecialo, po dwoch sniach piszczalam z bolu jak sie przysysala. Trzeba ja bylo dokarmic zanim pokarm sie pojawil, ale jak juz produkcja ruszyla, sutki szybko doszly do siebie i przez pierwsze pol roku mala byla wylacznie na cycusiu, a karmilam w sumie 18 miesiecy,
Cesarek na zyczenie dla wlasnego widzimisie nie popwieram, mysle, ze jesli nie ma komplikacji ani wkazan do ciecia, powinno sie rodzic naturalnie. I zaluje, ze nie bylo mi dane nawet jednego skurczu poczuc.
Ostatnia edycja:
Witam!
Jestem studentką III-go roku położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Piszę pracę licencjacką na temat świadomości polskich kobiet dotyczącej cięcia cesarskiego. Będę wdzięczna, jeśli znajdą Panie chwilę czasu na wypełnienie ankiety. Podaję link:
Cięcie cesarskie w opinii polskich kobiet - www.ankietka.pl
Dziękuję za pomoc!
Jestem studentką III-go roku położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Piszę pracę licencjacką na temat świadomości polskich kobiet dotyczącej cięcia cesarskiego. Będę wdzięczna, jeśli znajdą Panie chwilę czasu na wypełnienie ankiety. Podaję link:
Cięcie cesarskie w opinii polskich kobiet - www.ankietka.pl
Dziękuję za pomoc!
Witam!
Jestem studentką III-go roku położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Piszę pracę licencjacką na temat świadomości polskich kobiet dotyczącej cięcia cesarskiego. Będę wdzięczna, jeśli znajdą Panie chwilę czasu na wypełnienie ankiety. Podaję link:
Cięcie cesarskie w opinii polskich kobiet - www.ankietka.pl
Dziękuję za pomoc!
Jestem studentką III-go roku położnictwa na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Piszę pracę licencjacką na temat świadomości polskich kobiet dotyczącej cięcia cesarskiego. Będę wdzięczna, jeśli znajdą Panie chwilę czasu na wypełnienie ankiety. Podaję link:
Cięcie cesarskie w opinii polskich kobiet - www.ankietka.pl
Dziękuję za pomoc!
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 17
- Wyświetleń
- 19 tys
Podziel się: