bleucoco
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 31 Marzec 2019
- Postów
- 15 648
Mam pytanie chyba głównie do dziewczyn, które są na KP, bo u mnie to pierwsza przygoda i nie do końca wiem co i jak, a mam przeczucie, że to co się dzieje wynika właśnie z karmienia.
11 dni temu urodziłam córkę. Na początku nie miałam pokarmu, potem miałam za mało i dokarmiałam, a już dobre kilka dni temu wszystko się unormowało. Kilka dni temu miałyśmy 2 doby na wyłącznym KP, bez dokarmiania, malutka była spokojna po jedzeniu, po karmieniu zasypiała, budziła się co 2 godziny tak średnio, 3 h w nocy. Wszystko było pięknie i byłam zachwycona, że jedynym problemem to jeszcze delikatnie obolałe brodawki, na które kupiłam kompresy - pomogły. Byłam z siebie taka dumna, że mam pokarm…
Wszystko do przedwczoraj. Od razu po tych 2 dobach wyłącznego KP się zaczęło, czar prysł. Przedwczoraj po południu się zaczęło i wczoraj po południu powtórka. Mała w ciągu dnia zaczęła ulewać moim mlekiem bardziej niż zwykle, wręcz chlustać. To nie była tylko taka strużka wypływająca z buzi jak wcześniej. Oczywiście odbijam itd., ale i tak ulewa mocniej niż wcześniej w ciągu dnia. Nie zdążę jej jeszcze spionizować delikatnie do odbicia a ona już ma odruch jakby wymiotny (delikatnie) i dużo mleka się wylewa z buzi… Beki ma naprawdę duże… Jakby sporo powietrza łykała. Dodatkowo krztusi się podczas jedzenia. Je spokojnie z piersi i nagle się krztusi. Zawsze pilnuję żeby miała główkę wyżej, ale to nie pomaga.
Po południu się zaczyna. Myślałam, że jest głodna, a wychodzi na to, że to chyba brzuch. Podkurcza i prostuje nogi, jest spokojna i nagle wrzask, wycisza się i potem płacz. Wczoraj trwało to do 23… Ok 21 zrobiła tyle do pampersa po tych krzykach, że nie wiedziałam gdzie się to mieściło w brzuchu… Uspokoiła się na godzinę i potem jeszcze miała kolejny „atak płaczu”, po którym się uspokoiła i zasnęła.
Od wczoraj podaję espumisan 5 kropli do karmienia, probiotyk 5 kropli raz dziennie, dziś rano wprowadziłam do porannego karmienia 7 kropli delicolu. Dla testu nie podałam na razie witaminy D3 (mamy D Vitum w sprayu), nie wzięłam też Humana Piulatte, ale nie wiem czy to ma jakiś związek ze składem mojego mleka. Dietę mam normalną, choć tu są sprzeczne informacje co do diety matki karmiącej. Mleko piję tylko roślinne, z nabiału tylko rano jogurt naturalny, to on akurat laktozy ma najmniej. Obiady jem totalnie standardowe. Jedynym moim „grzechem” bywają czasem ciastka albo chipsy, słodyczy nie jadłam w tych dniach co zaczęły się te sytuacje.
Około 15:00 przychodzi do nas dziś doradczyni laktacyjna, ale chcę się podpytać Was czy miałyście takie doświadczenia albo możecie mi cos poradzić.
W szpitalu i przychodni twierdzą, że 9-10 dniowy noworodek to za wcześnie na kolki i to wszystko wynika z niedojrzałości układu pokarmowego - ma gazy i jej to przeszkadza, mała reaguje przesadnie na nowe odczucia. Ja mam jakieś przeczucie, że to „te kolki” wcale nie są, tylko że to kolki wynikające z mojego karmienia. Czytałam o przyczynach „zagazowania” dziecka powietrzem i przepełnienia laktozą, np. w przypadku mlekotoku, gdy leci za dużo mleka 1 fazy, a za mało tej końcowej, zwłaszcza gdy dziecko je za krótko albo np. wtedy gdy dziecko jest nieprawidłowo przystawione i nałyka się powietrza. Czytałam też, że przyczyną może być jakaś nietolerancja laktozy wieku wczesnego. U nas mąż ma nietolerancję laktozy.
Czy rzeczywiście może być tak, że tymi wszystkimi suplami tak sobie rozkręciłam laktację, że teraz mam „za rzadkie mleko”, którego mała je za dużo i za szybko?
Wiem, że powinnam czekać aż przyjdzie CDL i na pewno wszystko nam sprawdzi i powie i jeśli bóle brzucha są od nieprawidłowej techniki karmienia, to wyeliminujemy to i będzie dobrze, ale jeszcze chciałam się Was podpytać.
Ogólnie psychicznie wczoraj było mi bardzo ciężko, gdy nie wiedziałam jak jej pomóc… Robiłam masaże, kręciłam miednicą i robiłam rowerek, termofor, a przeszło dopiero ok. 23… Potem nocka spokojna i poranek też OK, mała właśnie śpi po kroplach. Boję się popołudnia…
Mam okropne wyrzuty sumienia, że nie nacieszyłam się tym moim noworodkiem, dopiero wróciłyśmy do domu, dopiero zaczęłam ogarniać wszystkie czynności wokół niej, uczyć się dzielić czas na małą i syna i nagle bam… Jeśli tak wcześnie zaczynają nam się „te kolki”, to będzie bardzo ciężko, boję się że się załamie z powodu zaniedbywania syna i braku możliwości prowadzenia firmy… Niestety mam ustawowy zakaz zatrudnienia na umowie o pracę i jestem na własnej działalności, zasiłek z ubezpieczenia nie starczy mi na zbyt wiele. Mąż mówi, że damy radę, ale i tak bardzo się przejmuję.
Potrzebuję wsparcia jakiegoś najmniejszego chociażby dobrego słowa dziś Baby blues niestety mi w tym wszystkim nie pomaga, przez większość dnia też jestem sama z małą w domu i to też wpływa na psychikę, w dodatku mało czasu spędzam z synem
Dlatego, nie zrozumcie mnie źle, dziękuję za komentarze typu „to kolki, przejdzie samo za kilka miesięcy, nic nie zrobisz”, bo ja się załamię jak to przeczytam. Czytałam już wszystko na ten temat i wiem co mnie czeka jeśli to „te kolki”, ale chciałabym najpierw spróbować wyeliminować inne przyczyny jak np. technika karmienia i szukam jakiejś nadziei, że to niedługo minie i że mogę małej jakoś pomóc, a nie że nic nie zrobię i minie samo za kilka miesięcy.
11 dni temu urodziłam córkę. Na początku nie miałam pokarmu, potem miałam za mało i dokarmiałam, a już dobre kilka dni temu wszystko się unormowało. Kilka dni temu miałyśmy 2 doby na wyłącznym KP, bez dokarmiania, malutka była spokojna po jedzeniu, po karmieniu zasypiała, budziła się co 2 godziny tak średnio, 3 h w nocy. Wszystko było pięknie i byłam zachwycona, że jedynym problemem to jeszcze delikatnie obolałe brodawki, na które kupiłam kompresy - pomogły. Byłam z siebie taka dumna, że mam pokarm…
Wszystko do przedwczoraj. Od razu po tych 2 dobach wyłącznego KP się zaczęło, czar prysł. Przedwczoraj po południu się zaczęło i wczoraj po południu powtórka. Mała w ciągu dnia zaczęła ulewać moim mlekiem bardziej niż zwykle, wręcz chlustać. To nie była tylko taka strużka wypływająca z buzi jak wcześniej. Oczywiście odbijam itd., ale i tak ulewa mocniej niż wcześniej w ciągu dnia. Nie zdążę jej jeszcze spionizować delikatnie do odbicia a ona już ma odruch jakby wymiotny (delikatnie) i dużo mleka się wylewa z buzi… Beki ma naprawdę duże… Jakby sporo powietrza łykała. Dodatkowo krztusi się podczas jedzenia. Je spokojnie z piersi i nagle się krztusi. Zawsze pilnuję żeby miała główkę wyżej, ale to nie pomaga.
Po południu się zaczyna. Myślałam, że jest głodna, a wychodzi na to, że to chyba brzuch. Podkurcza i prostuje nogi, jest spokojna i nagle wrzask, wycisza się i potem płacz. Wczoraj trwało to do 23… Ok 21 zrobiła tyle do pampersa po tych krzykach, że nie wiedziałam gdzie się to mieściło w brzuchu… Uspokoiła się na godzinę i potem jeszcze miała kolejny „atak płaczu”, po którym się uspokoiła i zasnęła.
Od wczoraj podaję espumisan 5 kropli do karmienia, probiotyk 5 kropli raz dziennie, dziś rano wprowadziłam do porannego karmienia 7 kropli delicolu. Dla testu nie podałam na razie witaminy D3 (mamy D Vitum w sprayu), nie wzięłam też Humana Piulatte, ale nie wiem czy to ma jakiś związek ze składem mojego mleka. Dietę mam normalną, choć tu są sprzeczne informacje co do diety matki karmiącej. Mleko piję tylko roślinne, z nabiału tylko rano jogurt naturalny, to on akurat laktozy ma najmniej. Obiady jem totalnie standardowe. Jedynym moim „grzechem” bywają czasem ciastka albo chipsy, słodyczy nie jadłam w tych dniach co zaczęły się te sytuacje.
Około 15:00 przychodzi do nas dziś doradczyni laktacyjna, ale chcę się podpytać Was czy miałyście takie doświadczenia albo możecie mi cos poradzić.
W szpitalu i przychodni twierdzą, że 9-10 dniowy noworodek to za wcześnie na kolki i to wszystko wynika z niedojrzałości układu pokarmowego - ma gazy i jej to przeszkadza, mała reaguje przesadnie na nowe odczucia. Ja mam jakieś przeczucie, że to „te kolki” wcale nie są, tylko że to kolki wynikające z mojego karmienia. Czytałam o przyczynach „zagazowania” dziecka powietrzem i przepełnienia laktozą, np. w przypadku mlekotoku, gdy leci za dużo mleka 1 fazy, a za mało tej końcowej, zwłaszcza gdy dziecko je za krótko albo np. wtedy gdy dziecko jest nieprawidłowo przystawione i nałyka się powietrza. Czytałam też, że przyczyną może być jakaś nietolerancja laktozy wieku wczesnego. U nas mąż ma nietolerancję laktozy.
Czy rzeczywiście może być tak, że tymi wszystkimi suplami tak sobie rozkręciłam laktację, że teraz mam „za rzadkie mleko”, którego mała je za dużo i za szybko?
Wiem, że powinnam czekać aż przyjdzie CDL i na pewno wszystko nam sprawdzi i powie i jeśli bóle brzucha są od nieprawidłowej techniki karmienia, to wyeliminujemy to i będzie dobrze, ale jeszcze chciałam się Was podpytać.
Ogólnie psychicznie wczoraj było mi bardzo ciężko, gdy nie wiedziałam jak jej pomóc… Robiłam masaże, kręciłam miednicą i robiłam rowerek, termofor, a przeszło dopiero ok. 23… Potem nocka spokojna i poranek też OK, mała właśnie śpi po kroplach. Boję się popołudnia…
Mam okropne wyrzuty sumienia, że nie nacieszyłam się tym moim noworodkiem, dopiero wróciłyśmy do domu, dopiero zaczęłam ogarniać wszystkie czynności wokół niej, uczyć się dzielić czas na małą i syna i nagle bam… Jeśli tak wcześnie zaczynają nam się „te kolki”, to będzie bardzo ciężko, boję się że się załamie z powodu zaniedbywania syna i braku możliwości prowadzenia firmy… Niestety mam ustawowy zakaz zatrudnienia na umowie o pracę i jestem na własnej działalności, zasiłek z ubezpieczenia nie starczy mi na zbyt wiele. Mąż mówi, że damy radę, ale i tak bardzo się przejmuję.
Potrzebuję wsparcia jakiegoś najmniejszego chociażby dobrego słowa dziś Baby blues niestety mi w tym wszystkim nie pomaga, przez większość dnia też jestem sama z małą w domu i to też wpływa na psychikę, w dodatku mało czasu spędzam z synem
Dlatego, nie zrozumcie mnie źle, dziękuję za komentarze typu „to kolki, przejdzie samo za kilka miesięcy, nic nie zrobisz”, bo ja się załamię jak to przeczytam. Czytałam już wszystko na ten temat i wiem co mnie czeka jeśli to „te kolki”, ale chciałabym najpierw spróbować wyeliminować inne przyczyny jak np. technika karmienia i szukam jakiejś nadziei, że to niedługo minie i że mogę małej jakoś pomóc, a nie że nic nie zrobię i minie samo za kilka miesięcy.
Ostatnia edycja: