Cześć, dawno mnie tu nie było a to za sprawą tego, że 16 maja urodziłam synka w 37+3 tyg. Jak na ironię poród miałam indukowany ponieważ pogorszyły się wyniki moich badań w związku z cholestaza, dodatkowo spadły płytki krwi... Finalnie szyjka stanęła okoniem a w związku z naglymi spadkami tętna dziecka, powtórzyła sie historia i miałam cc, jadąc na salę operacyjna wiedziałam tylko że jest tylko pojedyncze tętno... Koszmar którego nikomu nie życzę. Na szczęście syn cały i zdrowy, tylko ja poturbowana przebiegiem porodu, nie mówiąc już o samym ściąganiu szwu, którego nie można było sięgnąć itp. Najważniejsze w tym wszystkim jest to że mimo kiepskiej sytuacji w połowie ciąży i finału jak z horroru, tule swoje maleństwo już w domu. Życzę Wam szczęśliwych rozwiązań, siły i wytrwałości, jak widać można wytrwać. Dzięki za słowa wsparcia w trudnych momentach i wymianę doświadczeń, będę zaglądać jak tylko czas pozwoli, bo syn kocha ssać pierś i się tulić