Mnie też coś w nocy brzuch bolał. Ale nie tak jak po snie, tylko taki zakwas mięśnia... ciekawe czy chociaż któryś z tych bólów jest fizjologiczny, że np macica się powiększa, czy wszystkie patologiczne.
Mnie cholernie coś zabolało kilka razy nie wiedziałam czy to kłucie czy skurcz.. a u gina wszystko ok więc okazuje się, że to ból taki fizjologiczny. Niestety tego żadna z nas nie jest w stanie sama ocenić, a szkoda, bo jest tak dużo różnych dolegliwości, że człowiek sam nie wie czy się martwić czy nie
mówią np. że ból jak na miesiączkę jest groźny. Ja całą ciążę odczuwam taki ból od czasu do czasu i w moim przypadku jak widać nie jest groźny ani trochę. Taka fizjologia.
Jup ja to się zastanawiałam ostatnio z mężem jak te dzieciaczki się mieszczą razem i czy np nie kopią się albo nie uderzają głowami czy innymi częściami ciała
A teraz dobre wieści.. otóż wczoraj na wizycie okazało się, że moja szyjka ma..... UWAGA 28,6mm
dla przypomnienia :
23.12 - 30,1mm
8.01 - 22,2 mm i 21,3 mm ( zawsze dostaję usg z dwoma wymiarami pewnie z dwóch różnych miejsc zaczyna lub kończy na dwóch różnych)
16.01 - 26,3 mm i 25 mm
Mój gin mówi, że sam nie wie jak to jest możliwe, że wcześniej wyszła taka krótka, że różne czynniki wpływają na pomiar ( m.in całkowite opróżnienie pęcherza, trochę wpływu ma nacisk dziecka ) ale tego to nawet on nie rozumie. Obecnie szyjka co prawda super długa nie jest ale jest zamknięta, twarda.. Nie mierzył jej na początku ciąży więc nie wiemy czy się skróciła juz wcześniej, ale wychodzi na to, że raczej mam z natury taką 3 cm. Do tego powiedział, że mogę chodzić! Rety co za ulga! Choć przyznam szczerze, ze jak mi tak mocno brzuch twardnieje to nawet nie mam ochoty na jakieś maratony po sklepach czy gdziekolwiek. Jednak chodzić muszę, bo boję się, że nie poradzę sobie w trakcie porodu jak ciągle będę leżała. Już teraz krótki odcinek sprawia, że sapię jak pies.. więc po 35 tc zapowiedziałam mężowi, że chcę w pokoju orbitreka i będę powolutku sobie co dziennie przemierzać chociaż 0,5 km, żeby się przygotować do jakiegokolwiek wysiłku.
Do tego gin powiedział, że widocznie moje twardnienie brzucha jest naturalne w moim przypadku - zdarza się to baaardzo rzadko ale jak widać mam wrażliwą macicę, która tak sobie reaguje i tyle. Najważniejsze, że nie skraca to szyjki. A dodam, że nie biorę już magnezu, łykam tylko no-spę lub buscopan 2x dziennie po połówce (bo mam te mocniejsze) , ewentualnie jak czuję, że naprawdę mam bardzo spięty brzuch albo, ze skurcze nie dają spokoju to wtedy biorę 2x80mg no-spę albo 2x20mg Buscopan. I mimo, że nawet nie odczuwam ulgi powiedzmy fizycznie, to jednak psychicznie czuję się lepiej.
Wczoraj z tej radości pobiegłam na zakupy do Pepco
po moich dołach związanych z kasą, usiadłam sobie i tak zupełnie szczerze pomyślałam czy naprawdę jest tak źle, że muszę się załamywać.. ludzie nie mają na chleb, a ja beczę, bo nie uda mi się w tym miesiącu odłożyć tysiąca, dwóch czy trzech. Od tego się świat nie zawali. Przeżywałam to tak jakbyśmy z głodu mieli pozdychać, a przecież mamy pieniadze na koncie. Fakt, ze to pieniądze, które odkładamy na budowę domu i których do tej pory nie ruszaliśmy. Ale do licha nawet gdybyśmy byli zmuszeni wyciągnąć stamtąd tysiąc to przecież to tylko 1000 zł. Od tego budowa nam nie runie.. świat się nie zawali. Gdyby to było 10tys. Ok. Ale ten tysiąc nie przyspieszy wprowadzki ani jej nie opóźni. No i takim oto sposobem kupiłam małemu parę ciuszków, które mi się spodobały. Wydałam niecałe 70 zł, a sprawiło mi to tyle radości
Żeby nie było zupełnie kolorowo to pisałam Wam, że mam hematokryt 31,71% i hemoglobinę 10,6 .. mój gin kątem oka zerknął na szpitalne wyniki i nawet tego nie skomentował. Wczoraj postanowiłam, że wezmę sprawy w swoje ręce. Zabrałam wyniki ponownie i powiedziałam, że w szpitalu mówili coś, że mam słabe wyniki krwi i dostawałam żelazo i teraz nie wiem czy je brac dalej czy nie. Gin stwierdził, że wyniki nie są takie złe po czym przepisał mi Tardyferon 2 tabl dziennie! No skoro zapisuje 2 dziennie to chyba jednak nie jest tak kolorowo, a przynajmniej nie na tyle, żeby zlać to tak jak to zrobił na poprzedniej wizycie! Zawsze wszyscy go chwalili ale ja zaczynam mieć wątpliwości. Ma ogrom pacjentek, nie wyrabia się w czasie.. i chyba mu od tego odbija. Mam wrażenie, że z nadmiaru pacjentek, przestał się tak starać jak kiedyś.
Na koniec chcę Wam powiedzieć, że ja to specjalnie wierząca nigdy nie byłam ale jeszcze chwila, a uwierzę, że ta wizyta w sanktuarium dla ciężarnych i modlitwa do św. Rity , mi pomogły. Bo skoro nawet gin tego nie rozumie..
Moja historia niech będzie dla Was jako takim pocieszeniem (bo pewnie w głębi serca wściekacie się dlaczego to nie Wam się przydarza, dlaczego to jakaś obca krowa ma takie szczęście, że jej się to akurat przytrafiło) , i da wam wiarę w to, ze nawet kiedy nie jest dobrze, to może się jednak okazać, że nagle przestaje się pogarszać (bo ta poprawa to chyba naprawdę cud).