Cześć dziewczyny,
Piszę ten post bo obiecałam sobie, że jeśli jakimś cudem doczekam do 34+0(to dziś
) to podzielę się moja historia, bo sama przeczytałam w ciągu ostatniego miesiąca prawie 2 tys. stron tego forum, i wiele razy Wasze historie podtrzymywały mnie na duchu. Teraz nie jestem na bieżąco, bo przestałam Was czytac jak urodziła Krajka, a byłam wtedy w jej wieku ciążowym i zestresowalo mnie ze nie doszukałam się ostatecznie, czy wyszli ze szpitala. Ta przerwa mi tez dobrze zrobiła.
Moja historia jest taka, ze od 27 tc zaczęła mi się skracać szyjka z 4 cm na 3 cm, potem miałam częste kontrole nawet co 3 dni i za każdym razem było coraz mniej, ale ciagle bez dramatu wiec nie skierowali mnie do szpitala. Pewnego dnia w 28+5 złapał mnie silny ból w lewym boku, nie mogłam wrocic z toalety, zgięta w pół, karetka i szpital. Tam dostałam leki przeciwbólowe i nospe, które nic nie pomogły. Pobrali mi posiewy. I tak leżałam tydzień, z okropnym bolem na środkach p/bólowych, a lekarze nie wiedzieli co mi jest... potem po tygodniu od przyjęcia zrobili kontrolne usg i tam szyjka 1,3 cm... (przy przyjęciu 2,3 cm) stwierdzili ze podają atosiban bo brzuch spięty i cały bolesny, i sterydy na płuca. Ból trochę ustał, podobno to były skurcze które tak odczuwałam tylko w jednym boku i bardzo nisko, skróciły szyjkę drastycznie. Posiewy wyszły czyste, ale zadecydowali ze dają tez profilaktycznie antybiotyk. Tydzień później usg i szyjka 8 mm... moje załamanie, przerażenie i strach nie do opisania bo to nie był nawet 30 tydzień... lekarze nie dawali mi zbyt dużych nadziei, mówili tylko to co wiedziałam ze każdy dzień na wagę złota, byłam pewna ze urodzę na dniach. Zazdrościłam wszystkim dziewczynom które ze mną leżały ze miały 32 czy 34 tc, bo wiedziałam ze ja mogę nie doczekac 30... ale przyszedł 30, ale 34 był dla mnie szczytem marzeń. Jakoś dolezalam, nie wiem ile jeszcze wytrzymamy ale dla mnie dzisiaj to duży sukces i spełnienie marzen, które trwały przez miesiąc. Nikt mnie nie bada od 3 tygodni, bo nie chcą mnie stresować i w sumie się cieszę bo nic dobrego bym się nie dowiedziała.. wole być nieświadoma, bo jak widać cuda się zdarzają i nawet jak to lekarka nazwała z ,,symboliczna” szyjka można przetrwać pare tygodni. Mamy tylko ważenie dzidziusia, wazy 2100 g. Poświęcenie się opłaciło, tzn. Mycie się pod zlewem, prysznic raz w tygodniu, jedzenie na leżąco, wstawanie tylko do toalety.
Moje leczenie: atosiban, antybiotyk, sterydy, kroplowka z magnezem w miedzyczasie w 32 tyg. Bo znowu zaczynałam czuć znajomy ból i myślałam ze to już koniec, luteina 2x2 dopochwowo, magnez 3 razy dziennie, i to co najważniejsze: DHA... przy ryzyku przedwczesnego porodu mówią o tysiacu mg DHA z Alg, ja biorę 1600 mg, bo do 2000 mg nie Zapbserwowano negatywnych skutków. Tu macie oficjalne wytyczne
https://www.ptgin.pl/sites/default/files/page-2019/Zastosowanie suplementacji kwasem dokozaheksaenowym w profilaktyce porodu przedwczesnego_0.pdf, uważam ze branie DHA to oprócz leżenia najlepsze co możemy same zrobić, chociaz nie wszyscy o tym mówią. Jest jeszcze test o nazwie partosure, który kosztuje 300 zł i możecie zrobić same albo poprosić gin żeby zrobił w 5 min test po zamówieniu z neta, i pozwala on wykluczyć ryzyko porodu przedwczesnego na dwa tygodnie w przód z dokładnością 99%, jeśli szyjka ma 15-30 mm. Tez bardzo polecam się zainteresować, bo wiele z was może uspokoić. Nowa metoda, w niektórych szpitalach stosowana.
P.S. Dodam jeszcze ze leżę bez pesara i szwu, ordynator mówił ze przy skurczach szew może rozerwać szyjkę, a pesar zwiększa ryzyko infekcji wiec nie zastosowaliśmy nic. Póki co żyje...mam nadzieje, ze jezzcze chwile wytrzymamy, chociaz nie wiem czy mam prawo o to prosić, skoro i tak dostaliśmy prawie miesiąc więcej, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Będę trzymać za nas wszystkie kciuki, wy tez się trzymajcie bo jak widzicie nawet przypadek beznadziejny przy odrobinie determinacji może stać się mniej beznadziejny. I wiem tez, ze dziewczyny które nie są jeszcze w tym magicznym 34 tc, myślą sobie: co ona wie, ma już bezpieczny termin a ja jestem dopiero w.... . Wiem, bo sama tak myślałam, ale każda z nas która ma w miarę dobry termin przechodziła przez to samo co wy teraz, i bała się dokładnie tak samo bo nie wiedziała czy doczeka jutra.
Mam nadzieje ze o niczym nie zapomniałam.
Przesyłam Wam dobra energię, i niech szyjki się trzymają!