Amnesia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 1 Grudzień 2017
- Postów
- 920
Mam niesamowitą przyjemność dołączyć do szczęśliwych posiadaczek felernych szyjek. Chyba jeszcze w grudniu do Was pisałam, że przeraża mnie ponowne przechodzenie przez leżenie i wegetowanie we własnym łóżku (wiem, lepiej we własnym niż szpitalnym) przez kilka następnych tygodni i zamartwianie się o zdrowie dziecka. W pierwszej ciąży szyjka zaczeła lecieć w 30 tyg nie miałam nic zakładane, tylko luteina, a i tak urodziłam w 41 i 4 tyg. I to biegając z miotłą i odkurzaczem od 38 tyg z 3 cm rozwarcia i po 3 masażach szyjki. Poród wywoływany. A teraz? 24 tydzień ciąży, szyjka po wczorajszym badaniu 2,4 mm w porywach. Jeszcze 4 tyg temu miała 4cm. Zrobiony posiew i założenie pessara w poniedziałek. Lekarz powiedział, że : ,,założymy go w trzy minutki i będę miała knebel od środka by ta moja szyjka nie zaczęła mówić za wcześnie" i po wizycie do domu. Pewnie miał na myśli żeby się nie robił lejek i rozwarcie... Taki zabawny ten mój lekarz... A mi wcale nie było do śmiechu. Jakim cudem ta szyjka się skraca skoro nic mnie nie boli, zero plamień i żadnych skurczy.
Śledzę Wasze historie od listopada 2019. Siedzę w ,,krzaczorach" bo jeszcze miałam nadzieję, że tym razem ominie mnie ten problem. Trzymałam i trzymam za Was kciuki. Niektóre z Was już urodziły, a niektóre największe pesymistki są już na końcówce chciałabym się u Was zadomowić, bo mam nadzieję, że do sierpnia jakoś wytrzymamy z brzuszkiem
Śledzę Wasze historie od listopada 2019. Siedzę w ,,krzaczorach" bo jeszcze miałam nadzieję, że tym razem ominie mnie ten problem. Trzymałam i trzymam za Was kciuki. Niektóre z Was już urodziły, a niektóre największe pesymistki są już na końcówce chciałabym się u Was zadomowić, bo mam nadzieję, że do sierpnia jakoś wytrzymamy z brzuszkiem