reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Boję się, że niemowlę mnie znienawidzi :(

reklama
O to ja też bym miała niezły biznes🤣🤣🤣
Na pewno między sobą by się nie biły, bo one obce dzieci uwielbiają, tylko siebie nie cierpią 🙄

Natomiast na tę dłuższą, poważną Twoją wypowiedź, odpowiem tak. U mnie była (i czasem jest) walka między chęcią pozostania sobą, byciem matką, która umie do pracy pójść, o swoje hobby zadbać, o męża i generalnie jest kimś więcej niż matką a ogromną niechęcią przed staniem się kopią swojej matki, która mnie, no można powiedzieć, zaniedbywała emocjonalnie jako dziecko. W sumie do dzisiaj tak jest, najlepszą babcią i wsparciem dla nas jest siostra mojej mamy, nie ona sama. W każdym razie chociaż psycholog (czy terapeuta, zabijcie mnie, ja nie wiem kto to był 😆) uświadomił mi, że jest ogromna różnica między przejażdżką samotnie wkoło gminy, by posłuchać ciszy a zostawianiem siedmiolatki samej w domu i powrotami nad ranem po pijaku. Ale w mojej podświadomości było zakodowane, że jeśli matka nie siedzi z dzieciakiem stale, to go zaniedbuje, bo inne matki były ze swoimi dziećmi, tylko ja sama bez mamy. Natomiast świadomość mówiła, żeby wyjść samej, że nie ma nic złego w siedzeniu na kiblu przy zamkniętych drzwiach i tak dalej. A na to wszystko nałóżmy naszą kulturę i bardzo powolne wychodzenie z mitu matki Polki, kiepski poród, chore ambicje i depresja wita.

Jako anegdotkę podam słowa mojej matki, która stwierdziła, że "po co jeżdżę do psychiatry, przecież mi lewe L4 niepotrzebne na macierzyńskim". W sumie mnie to śmieszy 🤣
 
Laski, przestańmy. Ten wątek ma szansę stać się wartościowym, zróbmy sobie srajburzę gdzie indziej ;)
 
Ja dostałam po tyłku. Nie raz. Żyje? Żyje. Czy byłam przez to grzeczna? Zależy co kto ma na myśli.
Ale jednego nauczyłam się na pewno. Jeśli coś się dzieje złego, NIGDY, przenigdy się do tego nie przyznawać rodzicom. Bo jeszcze za to oberwę ja...
 
Ja dostałam po tyłku. Nie raz. Żyje? Żyje. Czy byłam przez to grzeczna? Zależy co kto ma na myśli.
Ale jednego nauczyłam się na pewno. Jeśli coś się dzieje złego, NIGDY, przenigdy się do tego nie przyznawać rodzicom. Bo jeszcze za to oberwę ja...


Dlatego ja córkę nauczyłam, że za prawdę nie wolno karać. I nigdy cielesnie. I dzieci chyba nigdy nie będą do końca "grzeczne".
 
Ja dostałam po tyłku. Nie raz. Żyje? Żyje. Czy byłam przez to grzeczna? Zależy co kto ma na myśli.
Ale jednego nauczyłam się na pewno. Jeśli coś się dzieje złego, NIGDY, przenigdy się do tego nie przyznawać rodzicom. Bo jeszcze za to oberwę ja...
Moja ówczesna przyjaciółka to jeszcze oprócz tego że właśnie rodzice mało co o niej wiedzieli to jeszcze kalkulowała - czy np wrócić później do domu niż nakazali rodzice i dostać lanie czy zrezygnować z dobrej zabawy i wrócić. Na ogół lanie bardziej się opłacało...
 
Ja to się w ogóle zastanawiam co kryje się za tym magicznym terminem "być grzecznym". Serio, nie wiem.
Kurde jak to wyjaśnić w kilku zdaniach co ja bym powiedziała... Trzy razy kasowalam wypowiedź, bo mi nie pasowało.

Na pewno wiem co kiedyś to znaczyło. W skrócie - bądź nikim, nie miej swojego zdania, tożsamości. Jesteś dzieckiem, nie człowiekiem.

Wiem! Na przykład idę z córką do kawiarni na kawkę na dwadzieścia minut, bo dłużej nie wytrzyma, a ona sobie rysuje czy pyta o różne rzeczy, nie biega kelnerkom pod nogami i nie krzyczy (jak to robi w domu). W sklepie nie łapie garściami różnych produktów, "bo tak". Nie bije innych (co w nawiasie, to już wiecie🤣). Tego typu rzeczy.
 
Cześć. Chciałam spytać, czy któraś z Was ma podobnie. Jestem mamą dwumiesięcznego dziecka. Bardzo się boję, że moje dziecko przestanie mnie lubić/kochać przez to, że będę mu się źle kojarzyła. Chodzi o to, że wszystkie te nieprzyjemne i bolesne dla malucha obowiązki wykonuję przy nim ja. Przytrzymywanie podczas szczepienia i pobierania krwi do badania - ja. Przewijanie po "kupie po pachy", kiedy mycie pupy się przeciąga a on zaczyna się niecierpliwić, płakać i wyrywać - ja. Walka z odparzeniem, kiedy trzeba przemyć i nakremować bolące miejsce, więc jest wielki płacz - ja.

Wszystkie osoby dookoła, tata, dziadkowie, ciocie itp. bardzo chętnie go noszą, przytulają, karmią, zabawiają, ale jak przychodzi do zrobienia czegoś co dla dziecka nie jest przyjemne i wiadomo, że będzie płacz- jestem wzywana ja. W sumie trochę trudno się dziwić, jestem matką, na urlopie macierzyńskim i nie chodzi mi o to, żeby wymigiwać się od obowiązków, ale boję się, że przez to wszyscy inni będą się dziecku dobrze kojarzyć a ja z tymi bolesnymi i nieprzyjemnymi sytuacjami i przez to moje dziecko będzie wolało wszystkich bardziej niż mnie :(
Odniosę się do twojego tematu 😊
Oooj przeszłam podobny etap.
Bo tak jak piszesz, miałam wrażenie że dziecko dostaje ode mnie same ,,złe" rzeczy które sprawiają u niego dyskomfort czy ból, a u taty babci dziadka cacy-cacy.
Kto trzymał dziecko na szczepieniach gdy płakał? Ja.
Kto był u fizjoterapeutki gdzie mały płakał i ryczał ? Ja.
Kto odciąga gile z noska, a już zwłaszcza wydzieliny podczas uciążliwego kataru ? Ja.
Kto był z nim w szpitalu , zanosił go na badania, przytrzymywał przy pobieraniu krwi czy podczas czyszczenia uszu ( jedna lekarka stwierdziła zapalenie i lekarz w szpitalu czyścił uszka by stwierdzić ostatecznie, że uszka są jaknajbardziej w porządku i nie ma żadnego zapalenia ) ? Ja.

I owszem, był taki etap, gdy syn usmiechał się do wszystkich ... tylko nie do mnie.
Uśmiechał się gdy tata wracał z pracy, gdy dziadkowie przychodzili ( mieszkamy z teściami więc kontakt jest non stop ) , uśmiechał się do moich rodziców czy do różnych ciotek .. ale nigdy do mnie.
Mogłam stawać na rzęsach, a przy mnie był poważny.
I wiesz co ?
To minęło 😊🥰 Przeszło mu.
Synek zaczął w końcu i do mnie się uśmiechać, gaworzyć na całego, a te chwile gdy sam od siebie przytula się do mnie , dotyka mojej twarzy i przytula swoja twarz do mojej i słodko mruczy ... Te chwile gdy śpi i się wybudza, patrzy że jestem obok i zasypia od razu z powrotem bo widzi właśnie mnie- to są te chwile.

Także uwierz mi, że rozumiem, bo miałam też doła że daję z siebie całe 100% kosztem własnego zdrowia i wyglądu na rzecz uśmiechu zarezerwowanego dla innych.
Cierpliwości 😊
Dziecko ci się odwdzięczy gdy zacznie coraz lepiej rozumować co się dookola niego dzieje i gdy spostrzeże, że mama- nie kto inny tylko mama - jest zawsze przy nim .
 
reklama
Kurde jak to wyjaśnić w kilku zdaniach co ja bym powiedziała... Trzy razy kasowalam wypowiedź, bo mi nie pasowało.

Na pewno wiem co kiedyś to znaczyło. W skrócie - bądź nikim, nie miej swojego zdania, tożsamości. Jesteś dzieckiem, nie człowiekiem.

Wiem! Na przykład idę z córką do kawiarni na kawkę na dwadzieścia minut, bo dłużej nie wytrzyma, a ona sobie rysuje czy pyta o różne rzeczy, nie biega kelnerkom pod nogami i nie krzyczy (jak to robi w domu). W sklepie nie łapie garściami różnych produktów, "bo tak". Nie bije innych (co w nawiasie, to już wiecie🤣). Tego typu rzeczy.


Zanim zostałam matka myślałam, ze grzeczne dziecko znaczy dosłownie "idealne". Ale nie ma czegoś takiego. Każde ma swój charakter, temperament i trzeba je po prostu nauczyć wielu rzeczy. Także wychowywanie to wcale nie takie łatwe, jak to by mogło się wydawać.
 
Do góry