reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Bicie dzieci

Rozmawiamy o "tamtych czasach". Nie teraźniejszych. Nie 21 wieku, w dobie internetu, powszechnych informacji, blogów, rzeszy psychologów dostępnych na każdym kroku na wyciągnięcie ręki. Ot, chociażby blog ojciec, który walczy z przemocą wobec dzieci. Ciekawe dlaczego tak walczy, skoro wszyscy są cudowni, boscy, piękni i kochani? Nie biją swoich dzieci, nie katują, nie mordują i nie znęcają się nad nimi. 🙄 Dbają i kochają. Taaaak.
W latach 80, kiedy byłam mała bicie było ówczesną metodą wychowawczą. Ogólnodostępną i powszechnie akceptowaną.
Bili rodzic, sąsiad, a czasami nawet nauczyciel. Sama nie raz dostałam od nauczyciela gumowym wężem (z zaskoczenia od tyłu), po plecach i nogach, za bieganie po szkolnym korytarzu. Chłopcy dodatkowo dostawali linijkami po rękach za kręcenie się i gadanie. Za tzw. niegrzeczność. Normalnie w domu bito ich pasem za nieposłuszeństwo.
Mało tego, kilka lat temu wypożyczyłam z biblioteki książkę o wychowywaniu dzieci, wydaną na początku lat 90tych ubiegłego wieku. Tam były porady typu, jak dziecku dać klapsa przez pieluchę, żeby poczuło. 😒 Żeby je nauczyć.
Kiedyś nie było tęczy, jednorożców, miłości i wiecznej szczęśliwości. Nie było jakiejś ogromnej świadomości psychologiczno pedagogicznej wśród wszystkich rodziców. Zobacz sobie nawet metody tzw. behawioralne, dla dzieci z problemami. Zobacz co robili jeszcze w okolicach roku 2000. Ile przemocy tam było. 🙄

To, że ciebie nie bito, to nie jest jakaś twoja wielka, specjalna zasługa, czy osiągnięcie. Nie jesteś wyjątkowa i super wow z tego powodu. Po prostu miałaś szczęście mieć świadomych rodziców. Tak samo jak fakt bicia dzieci przez ich rodziców nie był winą tych biednych dzieci. To przemoc dziedziczona z pokolenia na pokolenie.
Co do części praprzodków forumek radośnie wielbiących swoje potomstwo i przychylających im nieba, taktownie przemilczę. Zbyt dobrze znam wiele historii z bliskiego otoczenia, gdzie okropną przemoc psychiczną i fizyczną maskuje się na zewnątrz sielankowym obrazkiem cudownej rodzinki, żeby w to wszystko uwierzyć. Szczęście bez granic i na pokaz. Tak. Dopóki się z kimś nie mieszka i nie wie, jak jest na codzień za zamkniętymi drzwiami, nic nie można na ten temat powiedzieć.
 
reklama
Rozmawiamy o "tamtych czasach". Nie teraźniejszych. Nie 21 wieku, w dobie internetu, powszechnych informacji, blogów, rzeszy psychologów dostępnych na każdym kroku na wyciągnięcie ręki. Ot, chociażby blog ojciec, który walczy z przemocą wobec dzieci. Ciekawe dlaczego tak walczy, skoro wszyscy są cudowni, boscy, piękni i kochani? Nie biją swoich dzieci, nie katują, nie mordują i nie znęcają się nad nimi. 🙄 Dbają i kochają. Taaaak.
W latach 80, kiedy byłam mała bicie było ówczesną metodą wychowawczą. Ogólnodostępną i powszechnie akceptowaną.
Bili rodzic, sąsiad, a czasami nawet nauczyciel. Sama nie raz dostałam od nauczyciela gumowym wężem (z zaskoczenia od tyłu), po plecach i nogach, za bieganie po szkolnym korytarzu. Chłopcy dodatkowo dostawali linijkami po rękach za kręcenie się i gadanie. Za tzw. niegrzeczność. Normalnie w domu bito ich pasem za nieposłuszeństwo.
Mało tego, kilka lat temu wypożyczyłam z biblioteki książkę o wychowywaniu dzieci, wydaną na początku lat 90tych ubiegłego wieku. Tam były porady typu, jak dziecku dać klapsa przez pieluchę, żeby poczuło. 😒 Żeby je nauczyć.
Kiedyś nie było tęczy, jednorożców, miłości i wiecznej szczęśliwości. Nie było jakiejś ogromnej świadomości psychologiczno pedagogicznej wśród wszystkich rodziców. Zobacz sobie nawet metody tzw. behawioralne, dla dzieci z problemami. Zobacz co robili jeszcze w okolicach roku 2000. Ile przemocy tam było. 🙄

To, że ciebie nie bito, to nie jest jakaś twoja wielka, specjalna zasługa, czy osiągnięcie. Nie jesteś wyjątkowa i super wow z tego powodu. Po prostu miałaś szczęście mieć świadomych rodziców. Tak samo jak fakt bicia dzieci przez ich rodziców nie był winą tych biednych dzieci. To przemoc dziedziczona z pokolenia na pokolenie.
Co do części praprzodków forumek radośnie wielbiących swoje potomstwo i przychylających im nieba, taktownie przemilczę. Zbyt dobrze znam wiele historii z bliskiego otoczenia, gdzie okropną przemoc psychiczną i fizyczną maskuje się na zewnątrz sielankowym obrazkiem cudownej rodzinki, żeby w to wszystko uwierzyć. Szczęście bez granic i na pokaz. Tak. Dopóki się z kimś nie mieszka i nie wie, jak jest na codzień za zamkniętymi drzwiami, nic nie można na ten temat powiedzieć.
Dalej piszesz za siebie.

Pozostaje mi tylko współczuć takich wspomnień.

Akurat ja nie mam jeszcze dzieci, więc póki co przychylam nieba moim kotom i psu😉.

Natomiast zaufaj mi- moja mama wychowywała mnie od urodzenia samotnie.
Nigdy mnie nie zbiła.
I może to jej zawód i doświadczenie pracy z dziećmi powodował, ale u mnie w klasie również nie było dzieci, których rodzice je regularnie bili, tłukli.
Oczywiście u mojej mamy w karierze zawodowej zdarzały się dzieci z rodzin patologicznych, które były bite.
Ona z tych pedagogów, którzy nie przymykają oczu na siniaki, ale to dalej był margines.

Naprawdę pozostaje mi współczuć.
 
Moim zdaniem jeśli u kogoś w rodzinie nie stosowano klapsów i innych form przemocy fizycznej (mowimy o latach 80. i wcześniej), to raczej należał do wyjątku. Ja sama osobiście nie znam nikogo, kto by "nie dostał" za coś. Za kiepską ocenę, za spóźnienie z podwórka, za ustawiczne nieposłuszeństwo. Nawet pisze się to nieprzyjemnie, ale fakt jest faktem. Nie pochodzę z patologicznego środowiska, z normalnego raczej. Ja dostałam raz w życiu, bo nie powiedziałam mamie, że wychodzę poza osiedle. Domyślam się, jakie nerwy przeżyła i biorąc pod uwagę brak takiej świadomości na temat psychologii dziecka jak dzisiaj, niezbyt jej się dziwię. Dzisiaj byłoby to skandaliczne, ale na początku lat 90. to była raczej norma. Nieraz widziało się rówieśnika, któremu rodzic strzelił w tyłek np. w sklepie. To, że to opisuję, nie znaczy, że popieram. Aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć poszczególne przypadki, bo w czasach mojego dzieciństwa nie szerzono świadomości wśród rodziców tak jak dzisiaj. Nie popieram. Rozumiem co za tym stało.
 
Rozmawiamy o "tamtych czasach". Nie teraźniejszych. Nie 21 wieku, w dobie internetu, powszechnych informacji, blogów, rzeszy psychologów dostępnych na każdym kroku na wyciągnięcie ręki. Ot, chociażby blog ojciec, który walczy z przemocą wobec dzieci. Ciekawe dlaczego tak walczy, skoro wszyscy są cudowni, boscy, piękni i kochani? Nie biją swoich dzieci, nie katują, nie mordują i nie znęcają się nad nimi. 🙄 Dbają i kochają. Taaaak.
W latach 80, kiedy byłam mała bicie było ówczesną metodą wychowawczą. Ogólnodostępną i powszechnie akceptowaną.
Bili rodzic, sąsiad, a czasami nawet nauczyciel. Sama nie raz dostałam od nauczyciela gumowym wężem (z zaskoczenia od tyłu), po plecach i nogach, za bieganie po szkolnym korytarzu. Chłopcy dodatkowo dostawali linijkami po rękach za kręcenie się i gadanie. Za tzw. niegrzeczność. Normalnie w domu bito ich pasem za nieposłuszeństwo.
Mało tego, kilka lat temu wypożyczyłam z biblioteki książkę o wychowywaniu dzieci, wydaną na początku lat 90tych ubiegłego wieku. Tam były porady typu, jak dziecku dać klapsa przez pieluchę, żeby poczuło. 😒 Żeby je nauczyć.
Kiedyś nie było tęczy, jednorożców, miłości i wiecznej szczęśliwości. Nie było jakiejś ogromnej świadomości psychologiczno pedagogicznej wśród wszystkich rodziców. Zobacz sobie nawet metody tzw. behawioralne, dla dzieci z problemami. Zobacz co robili jeszcze w okolicach roku 2000. Ile przemocy tam było. 🙄

To, że ciebie nie bito, to nie jest jakaś twoja wielka, specjalna zasługa, czy osiągnięcie. Nie jesteś wyjątkowa i super wow z tego powodu. Po prostu miałaś szczęście mieć świadomych rodziców. Tak samo jak fakt bicia dzieci przez ich rodziców nie był winą tych biednych dzieci. To przemoc dziedziczona z pokolenia na pokolenie.
Co do części praprzodków forumek radośnie wielbiących swoje potomstwo i przychylających im nieba, taktownie przemilczę. Zbyt dobrze znam wiele historii z bliskiego otoczenia, gdzie okropną przemoc psychiczną i fizyczną maskuje się na zewnątrz sielankowym obrazkiem cudownej rodzinki, żeby w to wszystko uwierzyć. Szczęście bez granic i na pokaz. Tak. Dopóki się z kimś nie mieszka i nie wie, jak jest na codzień za zamkniętymi drzwiami, nic nie można na ten temat powiedzieć.
Ja odpowiem tylko tyle - nie czuję się super wow bo mnie nie bito, nie szturchano itd. Jestem w szoku że nie bicie dzieci w "tamtych czasach" jest dziwne i wywołuje takie emocje i podejrzliwość. Nie uważam że moi rodzice mieli większą niż inni świadomość, myślę że Tata poprostu zdawał sobie sprawę ze swojej siły i uważał że że mnie żaden przeciwnik a Mama miała wsparcie swojej mamy przy wychowywaniu mnie. Nie bez znaczenia pewnie jest fakt że mój brat (którego nie poznałam) zmarł gdy miał 6 miesięcy.
Może jestem dziwna, nie życiowa ale myślę że nie trzeba mieć jakiejś super wiedzy i świadomości by dojść do tego że dzieci się nie bije. Nie potrzebny mi do tego internet i sztab psychologów - myślę że bez tego ludzie wiedzą że przemoc jest zła, że to nie jest wyjście, metoda itd.
Przemoc wobec dzieci jest problemem też dziś i niestety myślę że będzie zawsze. Teraz poprostu mówi się oficjalnie że bicie dzieci jest złe ale niestety wiem że na mówieniu i kampaniach się kończy. Kto ma ciągotki do stosowania przemocy i tak będzie ją stosował, może w białych rękawiczkach. Obłuda jak w większosci tematów. Teraz Ci co biją lub męczą psychicznie poprostu bardziej się z tym kryją.
 
Ja odpowiem tylko tyle - nie czuję się super wow bo mnie nie bito, nie szturchano itd. Jestem w szoku że nie bicie dzieci w "tamtych czasach" jest dziwne i wywołuje takie emocje i podejrzliwość. Nie uważam że moi rodzice mieli większą niż inni świadomość, myślę że Tata poprostu zdawał sobie sprawę ze swojej siły i uważał że że mnie żaden przeciwnik a Mama miała wsparcie swojej mamy przy wychowywaniu mnie. Nie bez znaczenia pewnie jest fakt że mój brat (którego nie poznałam) zmarł gdy miał 6 miesięcy.
Może jestem dziwna, nie życiowa ale myślę że nie trzeba mieć jakiejś super wiedzy i świadomości by dojść do tego że dzieci się nie bije. Nie potrzebny mi do tego internet i sztab psychologów - myślę że bez tego ludzie wiedzą że przemoc jest zła, że to nie jest wyjście, metoda itd.
Przemoc wobec dzieci jest problemem też dziś i niestety myślę że będzie zawsze. Teraz poprostu mówi się oficjalnie że bicie dzieci jest złe ale niestety wiem że na mówieniu i kampaniach się kończy. Kto ma ciągotki do stosowania przemocy i tak będzie ją stosował, może w białych rękawiczkach. Obłuda jak w większosci tematów. Teraz Ci co biją lub męczą psychicznie poprostu bardziej się z tym kryją.
Chyba ja tez z tych dziwnych rodzin co sie dzieci nie bije, mimo ze byla nas 4 i w ogole nie przelewalo sie i "takie czasy byly". Jeśli ktos chce sie bic to niech sobie znajdzie przeciwnika w swojej wadze bo jednak uderzyc kilkuletnie dziecko to zaden wyczyn. Widze tez jakie ja mam relacje z rodzicami a jakie mój partner u ktorego wlasnie takie byly "czasy". On pamieta z dziecinstwa tylko kiedy za co dostal, no nie dziwie sie ze nie pcha sie w odwiedziny do rodzicow. A tak na marginesie to bicie nic nie dalo moze oprocz paskudnych wspomnien z dziecinstwa, jakos grzeczniejsi nie byli.
 
Chyba ja tez z tych dziwnych rodzin co sie dzieci nie bije, mimo ze byla nas 4 i w ogole nie przelewalo sie i "takie czasy byly". Jeśli ktos chce sie bic to niech sobie znajdzie przeciwnika w swojej wadze bo jednak uderzyc kilkuletnie dziecko to zaden wyczyn. Widze tez jakie ja mam relacje z rodzicami a jakie mój partner u ktorego wlasnie takie byly "czasy". On pamieta z dziecinstwa tylko kiedy za co dostal, no nie dziwie sie ze nie pcha sie w odwiedziny do rodzicow. A tak na marginesie to bicie nic nie dalo moze oprocz paskudnych wspomnien z dziecinstwa, jakos grzeczniejsi nie byli.
U mnie podobnie - partner nie raz dostał i również nie słyszałam żeby bicie miało na Niego jakiś wychowawczy wpływ. Jedyne co to gdy rozmawialiśmy to On nie widział nic złego w klapsie - ani tym którego dostał ani w tym by dać klapsa dziecku. Jego relacje z matką idealnie oddaje stwierdzenie "to skomplikowane". Nie będę zaśmiecać wątku ale skutki "tych czasów" są widoczne w zachowaniu większości dorosłych którzy byli bici w dzieciństwie, nawet gdy oficjalnie stwierdzają że to nic takiego, było minęło itd.
 
Zgadzam się. Bicie było złe. Absolutnie nie gloryfikuje przemocy. Stwierdzam tylko fakt jaki widziałam, z jakim miałam do czynienia, jaki ....

Teoretycznie, jaki wpływ na bicie może mieć małe, bezbronne dziecko? 🤷 Nie denerwować rodzica? Nie da się.
Z tych bitych dzieci wyrośli skrzywdzeni emocjonalnie dorośli, z ogromnymi problemami. Nerwice, depresje, obniżone poczucie własnej wartości i wiele, wiele innych. Twierdzę, że dużo ofiar przemocy zmaga się z jej konsekwencjami. Wg mnie to nie jest tak, że bicie pozostaje bez wpływu na dalsze życie. Można wypierać, można udawać, że jest super, ale relacja z takim przemocowym rodzicem nie jest zdrowa.
 
Powtórzę jeszcze raz, żeby mi ktoś nie zarzucił, że popieram bicie dzieci - nie popieram i potępiam. Tylko tak sobie myślę, że idąc tym tropem "dziecko karane fizycznie = skrzywdzony dorosły" musiałoby wyjść na to, że każda osoba, która kiedykolwiek dostała choćby jednego klapsa na tyłek, jest obecnie dorosłym, który boryka się z problemami natury psychologicznej. Chyba tak nie jest... Bardzo bym się cieszyła, gdybym swoje wady i demony mogła zrzucić na moją matkę, która nie była idealna, ale tak się nie da.
Na marginesie, dziękuję Wam za tę dyskusję :) Właśnie rozpoczęłam analizę mojej relacji z mamą z nowej strony, a myślałam, że się nie da :D
 
Oczywiście, że nie każdy, kto doświadczył przemocy (niezależnie od formy i natężenia) jako dziecko wymaga terapii. O
Nie wszystkie osoby, które doświadczają prześladowania od rówieśników rozwijają problemy psychologiczne, większość o wszystkim zapomina, ale niektóre podejmują próby samobójcze a część potrzebuje terapii. Nie każdy, kto doświadcza w pracy mobbingu wpada w depresję. Ale nikt nie powinien być na to narażony.

„Takie czasy” możemy odnieść do każdego aspektu życia. Choćby do gwałtów małżeńskich czy właśnie bicia dzieci. Jeśli ktoś w latach 70’ 80’ 90’ bił dzieci, gwałcił żonę, bo wiedział, że nikt nie stanie w ich obronie to jest takim samym oprawcą jak ktoś kto zrobił to wczoraj. A ofiary są takimi samymi ofiarami i nie można temu zaprzeczać, niezależnie od skutków jakie wywarła na nie przemoc.
 
reklama
Z jednej strony obecne powszechne potępienie wobec bicia dzieci daje nadzieję, z drugiej... Skoro kiedyś też byli ludzie, którzy nie bili swoich dzieci, a dzisiaj są tacy, którzy i tak to robią, to nie wiem czy cokolwiek się zmieni w najbliższym czasie. Podobnie z przemocą wobec zwierząt.
 
Do góry