Jak to jest u nas?
Na dzieci nie krzyczę. Proszę, zachęcam, tłumaczę. Dużo rzeczy robimy wspólnie. Wygłupiamy się, robimy zapasy na łóżku. Gilgotkamy. Mamy swoje hasło STOP, kiedy jedna strona jest zbyt przytłoczona, zawsze może zatrzymać drugą. Generalnie uwielbiam się śmiać i często żartuję. Rzadko bywam poważna. Działam mocno intuicyjnie. Moim skromnym zdaniem mam nieźle rozwiniętą empatię. Niestety jestem starej daty. Uczciwość, dobre wychowanie, zasady, honor są dla mnie bardzo ważne. Staram się traktować dzieci tak, jak sama chciałabym być traktowana. Nie mam ambicji bezwzględnego posłuszeństwa. Nie chcę tresować. Jak dzieci nie chcą czegoś zrobić, pomimo argumentów, to nie.
Nie mam spiny i potrzeby bezwzględnej kontroli. Ufam dzieciakom. Być może mam łatwo, bo trafiły mi się wyjatkowo kochane, dobre i mądre dzieci.
Pomagają jak potrafią. Uwielbiają zwierzęta. Najstarsza działa w wolontariacie. Super się uczą (lepiej niż ja). Naprawdę nie mam wielkich oczekiwań, poza tym, żeby były bezpieczne i szczęśliwe.
Bardzo chciałabym, aby moje pocieszki mogły robić w życiu to, co kochają. Jestem flegmatyczna z natury. Powolna. Spokojna. Jedynie kategoryczna jestem w sprawach zdrowia i życia. No i u nas nie wolno wyzywać i bić.
Tak sobie wymyśliłam i tego się trzymam.
Jak maluch mnie bije dla zabawy, poważnym tonem mówię: aua, to boli, przestań proszę. Odwracam uwagę, zagaduje. Ostatecznie ściągam z kolan i odchodzę. Włączam ignora, żeby ochłonąć i się nie zdenerwować. Przy okazji szukam powodu takiego zachowania. Co przegapiłam? Co synek chce mi zakomunikować? Jakie potrzeby musi zaspokoić? Nie wykluczam naturalnych konsekwencji w postaci naprawiania wyrządzonych szkód, ale tak, aby nawet niechcący nie zrobić dziecku krzywdy. Moje skarbki to cuda.
Ogromnie żałuję, że nie mam profesjonalnego przygotowania pedagogicznego. Nie znam się na dzieciach. Wysłuchuje ich, zapewniam to, czego ja nie miałam. Kocham dzieci i daję im całą siebie.
Na dobre i na złe.
Jako malutkie dziecko byłam bita. Bardzo, często i w sumie za wszystko. 3 latka spała na rozkaz, jadła na rozkaz i siedziała cichutko w kąciku. Nawet płakała bezgłośnie. Mam w sobie dużo złości za przeszłość. Stosunki z rodzicami mam bardzo chłodne. Nie potrafię z nimi rozmawiać. Ciężko wybaczyć krzywdy, fizyczne i emocjonalne. Temat dla mnie bardzo trudny i wciąż jeszcze nie przepracowany (czekam na wizytę u psychologa). Miejmy nadzieję, że pokonam stare demony.
Acha, ja też czasem sobie krzyczę, nie, że jestem idealna. Dom, zakupy i sprzątanie to ja, osób 5 plus zwierz. Jak jestem sfrustrowana czy zła, to sobie krzyczę na czym świat stoi i że nie jestem służką. Mężowi przypominam, że nie ślubowałam być niewolnikiem. Lekko ze mną nie jest. Marudzę o drobiazgi typu bałagan.
Ale marudzę pro forma i bez przekonania, bo tak naprawdę jestem szczęśliwa. I dumna.