reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Bądź jak Ewa i ułatw nam życie. Czy szpital położniczy hejtuje ciężarne?

Hmmm... Ok, staram się rozumieć obie strony. Ale powiem Wam coś z własnego "podwórka"...
Mój M jest otyły, JESZCZE, choć niewiele brakuje, nie jest to otyłość olbrzymią. Myślicie, że "życzliwe i delikatne" zwrócenie uwagi coś daje? Nie, nic nie daje. I widzę to samo wśród znajomych, którzy zmagają się z osobami otyłymi w rodzinie.
W jednej sprawie lekarka ma rację. Cały ruch "body positive" poszedł zdecydowanie w złą stronę.
Od dziecka kładzie się wszędzie do głowy podstawy zdrowego żywienia, więc naprawdę uważacie, że jeszcze trzeba komuś tłumaczyć na czym to polega? Bo chyba każdy z nas, dorosłych rozumie, że fast food, śmieciowe przegryzki są nie ok?
Widzę i po moim M jak i po innych w otoczeniu, że zaczynają jakkolwiek myśleć dopiero kiedy dobitnie wytknie im się co jest nie tak. A i tak, najczęściej właśnie z lenistwa mają to gdzieś. Bo liczy się efekt tu i teraz - mam ochotę jeść, więc jem. Co chcę, ile chcę i kiedy chcę.
Otyłość to uzależnienie od jedzenia (98% przypadków), zajadanie problemów emocjonalnych itp. To wszystko są problemy wymagające leczenia. A ile znacie osób otyłych, które chcą leczyć przyczyny swojej otyłości?
Narkoman i alkoholik też musi dostać kopa żeby uświadomić sobie problem i co? Jemu też trzeba "delikatnie i życzliwie" zwrócić uwagę na problem?
 
reklama
Hmmm... Ok, staram się rozumieć obie strony. Ale powiem Wam coś z własnego "podwórka"...
Mój M jest otyły, JESZCZE, choć niewiele brakuje, nie jest to otyłość olbrzymią. Myślicie, że "życzliwe i delikatne" zwrócenie uwagi coś daje? Nie, nic nie daje. I widzę to samo wśród znajomych, którzy zmagają się z osobami otyłymi w rodzinie.
W jednej sprawie lekarka ma rację. Cały ruch "body positive" poszedł zdecydowanie w złą stronę.
Od dziecka kładzie się wszędzie do głowy podstawy zdrowego żywienia, więc naprawdę uważacie, że jeszcze trzeba komuś tłumaczyć na czym to polega? Bo chyba każdy z nas, dorosłych rozumie, że fast food, śmieciowe przegryzki są nie ok?
Widzę i po moim M jak i po innych w otoczeniu, że zaczynają jakkolwiek myśleć dopiero kiedy dobitnie wytknie im się co jest nie tak. A i tak, najczęściej właśnie z lenistwa mają to gdzieś. Bo liczy się efekt tu i teraz - mam ochotę jeść, więc jem. Co chcę, ile chcę i kiedy chcę.
Otyłość to uzależnienie od jedzenia (98% przypadków), zajadanie problemów emocjonalnych itp. To wszystko są problemy wymagające leczenia. A ile znacie osób otyłych, które chcą leczyć przyczyny swojej otyłości?
Narkoman i alkoholik też musi dostać kopa żeby uświadomić sobie problem i co? Jemu też trzeba "delikatnie i życzliwie" zwrócić uwagę na problem?
Ale tu nie chodzi o to, że zwróciła uwagę, że otyłość jest zła. Każdy grubas, łącznie ze mną wtedy, wie, że to choroba. Przy półpiętrach wchodząc do mieszkania dobrze to wiemy. Chodzi o poziom arogancji, bezczelności i obrzydzenia wobec osób grubych. Mi się ogólnie ludzkie ciało brzydzi, mówię o ciałach chorych. Brzydzi mi się grzybica, obleśne stopy, zepsute zęby, zaniedbane sromy, itd. Toteż lekarzem nie jestem. Jeśli czujesz obrzydzenie wobec chorego ciała, to nie zostajesz lekarzem.
Jak można było napisać "a ty tak czujesz szacunek i sympatię do wszystkich pacjentek, które do ciebie przychodzą?" jak napisała do jednej z oburzonych lekarek? Jak można było napisać, że musi się silić na uprzejmość, bo poprawność polityczna jej każe? Mnie nie uderzyło nawoływanie do utrzymywania odpowiedniej wagi, a to podejście właśnie. Jak do przedmiotów, jak do ludzi gorszej kategorii. I jeszcze się śmiała, bezczelnie śmiała się nam w nos, haha, brzydzą mi się grubasy i co mi zrobicie? W kilku komentarzach napisała coś w stylu dyrekcja dobrze wie jakie mam nastawienie i nie widzi problemu, a wy co? Tacy zszokowani, ojej, ja mam prawo do swojej opinii.

Nie, wredna, podła zdziro, jako lekarz nie masz.
 
Hmmm... Ok, staram się rozumieć obie strony. Ale powiem Wam coś z własnego "podwórka"...
Mój M jest otyły, JESZCZE, choć niewiele brakuje, nie jest to otyłość olbrzymią. Myślicie, że "życzliwe i delikatne" zwrócenie uwagi coś daje? Nie, nic nie daje. I widzę to samo wśród znajomych, którzy zmagają się z osobami otyłymi w rodzinie.
W jednej sprawie lekarka ma rację. Cały ruch "body positive" poszedł zdecydowanie w złą stronę.
Od dziecka kładzie się wszędzie do głowy podstawy zdrowego żywienia, więc naprawdę uważacie, że jeszcze trzeba komuś tłumaczyć na czym to polega? Bo chyba każdy z nas, dorosłych rozumie, że fast food, śmieciowe przegryzki są nie ok?
Widzę i po moim M jak i po innych w otoczeniu, że zaczynają jakkolwiek myśleć dopiero kiedy dobitnie wytknie im się co jest nie tak. A i tak, najczęściej właśnie z lenistwa mają to gdzieś. Bo liczy się efekt tu i teraz - mam ochotę jeść, więc jem. Co chcę, ile chcę i kiedy chcę.
Otyłość to uzależnienie od jedzenia (98% przypadków), zajadanie problemów emocjonalnych itp. To wszystko są problemy wymagające leczenia. A ile znacie osób otyłych, które chcą leczyć przyczyny swojej otyłości?
Narkoman i alkoholik też musi dostać kopa żeby uświadomić sobie problem i co? Jemu też trzeba "delikatnie i życzliwie" zwrócić uwagę na problem?
Jak dla mnie tu nie chodzi tylko o ludzi otyłych. Niestety musimy miec na uwadze to, że czasami przekazywanie swoich racji w taki sposób jest triggerem dla ludzi z jakimikolwiek zaburzeniami odżywiania. Co z kobietami, które mają błędny obraz swojego ciała? Po przeczytaniu takiego posta działa to na psychikę jak płomień z zapalniczki na benzynę. Oczywiście mowa tu o anoreksji, bulimii i wszelkich pochodnych.
Z drugiej strony mamy osoby z nadwagą lub otyłością, które również przez swoją wagę mogą mieć niezły kocioł w głowie i szczerze mówiąc, jak dla mnie takie posty to jest po prostu hejt pod przykrywką promowania zdrowia i może prowadzić do realnych nieszczęść.
Naprawde jestem za promowaniem wszelkich informacji dotyczących zdrowia, ale w ludzki, etyczny sposób, który nie będzie jawnym szyderstwem.
 
Ja mogę powiedzieć jako ze jestem mama chłopca z otyłością, jest bardzo bardzo ciężko, obecnie pracujemy z dietetykiem, syn ma problem z niedoczynnością tarczycy ale w de bynajmniej tu gdzie byliśmy w klinice nie leczą dzieci na tarczyce, dziecko ma schudnąć i wtedy tarczyca się unormuje(tak twierdzą), nic nie daje tłumaczenie ze problem z tarczyca u syna jest już od przedszkola a kiedy zaczal się intensywnie rozwijać od 9 roku życia, zaraz zacznie dojrzewać zaczęło się apogeum, ludzie mówią- chyba lubi jeść, to wasza wina, mniej czekolady. Łapią go za brzuch mówiac ze musi schudnąć. My to wiemy, schudnąć to nie jest taka prosta rzecz, mam wrażenie ze on może nie jeść nic a i tak rośnie. Nie dajemy chipsów ani nie pije gazowanego, od zawsze tylko woda ale nikt nam nie wierzy patrzą jak na głupków. Ciagle stoję jak żandarm w kuchni, patrze czy może zjeść to czy to i ile. W rodzinie tylko on ma z tym problem owszem mąż ma tendencje do łatwego łapania wagi wiec syna czeka cale życie dieta i ćwiczenia. Młodszy syn ma idealne bmi.
Nikt nie wie jak jest ciężko, wkurza mnie patrzenie na ludzi z problemem wagi jak na mniej zadbanych, gorszych i leniwych. To nie zawsze tak jest, dziecko z chipsami w ręku na kanapie- stereotypowy obrazek
 
Co do przedmiotowego postu mam mieszane uczucia.
Ale… gdzie tam hejt? „Ewa” jest przedstawiona jako pozytywny przykład. Nie opublikowano zdjęcia otyłej ciężarnej „Ani” z podpisem „nie bądź jak Ania, przestań żreć i szkodzić sobie i swojemu dziecku”.
Ja w ciąży przytyłam 18 kg - mimo diety cukrzycowej.
po wyjściu ze szpitala miałam 9 kg na plusie w stosunku do wagi sprzed ciąży. I nadal BMI było PRAWIDŁOWE. I mimo to. codziennie odczuwam negatywne skutki nadprogramowych kilogramów. Nie czuję się urażona tym postem (choć mnie nie zachwyca taka forma promocji racjonalnego odżywiania). Tak zwrócono mi uwagę, że za dużo przytyłam. I dobrze
Na pewno nie jest to „hejt”. Hejtem natomiast na pewno jest nazywanie kogoś, z kim się nie zgadzamy „zdzirą”.
Nie, nikt nie tyje „z powietrza”. Schudnąć jest bardzo łatwo, trudniej trzymać dobrą dietę i aktywność fizyczną. Przypadki, gdzie zawodzi prosta zależność deficyt kaloryczny = utrata wagi to niewielki odsetek.
Dlaczego nie nazywamy „hejtem” piętnowania alkoholizmu? Jeden może pić co tydzień a drugi wpadnie w nałóg i mamy usprawiedliwiać nałogowców? Zlikwidować izby wytrzeźwień, bo wywołują negatywne odczucia?
 
Co do przedmiotowego postu mam mieszane uczucia.
Ale… gdzie tam hejt? „Ewa” jest przedstawiona jako pozytywny przykład. Nie opublikowano zdjęcia otyłej ciężarnej „Ani” z podpisem „nie bądź jak Ania, przestań żreć i szkodzić sobie i swojemu dziecku”.
Ja w ciąży przytyłam 18 kg - mimo diety cukrzycowej.
po wyjściu ze szpitala miałam 9 kg na plusie w stosunku do wagi sprzed ciąży. I nadal BMI było PRAWIDŁOWE. I mimo to. codziennie odczuwam negatywne skutki nadprogramowych kilogramów. Nie czuję się urażona tym postem (choć mnie nie zachwyca taka forma promocji racjonalnego odżywiania). Tak zwrócono mi uwagę, że za dużo przytyłam. I dobrze
Na pewno nie jest to „hejt”. Hejtem natomiast na pewno jest nazywanie kogoś, z kim się nie zgadzamy „zdzirą”.
Nie, nikt nie tyje „z powietrza”. Schudnąć jest bardzo łatwo, trudniej trzymać dobrą dietę i aktywność fizyczną. Przypadki, gdzie zawodzi prosta zależność deficyt kaloryczny = utrata wagi to niewielki odsetek.
Dlaczego nie nazywamy „hejtem” piętnowania alkoholizmu? Jeden może pić co tydzień a drugi wpadnie w nałóg i mamy usprawiedliwiać nałogowców? Zlikwidować izby wytrzeźwień, bo wywołują negatywne odczucia?
To bardziej chodzi nie tyle o sam wydźwięk wspomnianego posta, co o to, co osoba odpowiedzialna za jego publikację wyczyniała w komentarzach; jak zwracała się do osób, które - słusznie zresztą - tłumaczyły skutki takiego zachowania w stosunku do kobiet dotkniętych chociażby depresją, czy innymi problemami. Chodzi o arogancję, brak jakiejkolwiek skruchy i tłumaczenie, że musi się zmuszać do zachowania poprawnego kontaktu z pacjentkami o większej tuszy i przyznaje, że takowe mogą być gorzej traktowane, co w przypadku słów padających ze strony wicedyrektor szpitala nie powinno mieć miejsca, bo to otwarte informowanie, że takie zachowania u personelu są przez nią akceptowane.
 
Ostatnia edycja:
Co do przedmiotowego postu mam mieszane uczucia.
Ale… gdzie tam hejt? „Ewa” jest przedstawiona jako pozytywny przykład. Nie opublikowano zdjęcia otyłej ciężarnej „Ani” z podpisem „nie bądź jak Ania, przestań żreć i szkodzić sobie i swojemu dziecku”.
Ja w ciąży przytyłam 18 kg - mimo diety cukrzycowej.
po wyjściu ze szpitala miałam 9 kg na plusie w stosunku do wagi sprzed ciąży. I nadal BMI było PRAWIDŁOWE. I mimo to. codziennie odczuwam negatywne skutki nadprogramowych kilogramów. Nie czuję się urażona tym postem (choć mnie nie zachwyca taka forma promocji racjonalnego odżywiania). Tak zwrócono mi uwagę, że za dużo przytyłam. I dobrze
Na pewno nie jest to „hejt”. Hejtem natomiast na pewno jest nazywanie kogoś, z kim się nie zgadzamy „zdzirą”.
Nie, nikt nie tyje „z powietrza”. Schudnąć jest bardzo łatwo, trudniej trzymać dobrą dietę i aktywność fizyczną. Przypadki, gdzie zawodzi prosta zależność deficyt kaloryczny = utrata wagi to niewielki odsetek.
Dlaczego nie nazywamy „hejtem” piętnowania alkoholizmu? Jeden może pić co tydzień a drugi wpadnie w nałóg i mamy usprawiedliwiać nałogowców? Zlikwidować izby wytrzeźwień, bo wywołują negatywne odczucia?
Wyżej przecież są wystawione screeny z wypowiedziami pani doktor. Jeżeli dla Ciebie nie mają wydźwięku hejterskiego no to ja już nie wiem. Nie chodzi o usprawiedliwianie tylko o ton wypowiedzi. W taki sposób nikt a szczególnie lekarz nie powinien się wypowiadać ani o osobie otyłej, ani o osobie za szczupłej.
 
Wyżej przecież są wystawione screeny z wypowiedziami pani doktor. Jeżeli dla Ciebie nie mają wydźwięku hejterskiego no to ja już nie wiem. Nie chodzi o usprawiedliwianie tylko o ton wypowiedzi. W taki sposób nikt a szczególnie lekarz nie powinien się wypowiadać ani o osobie otyłej, ani o osobie za szczupłej.
Odniosłam się do oryginalnego postu. To, co się działo później przekroczyło granice rozsądku i napisałam, że mam mieszane uczucia. Natomiast autorka została obrażona (nawet na tym forum) mało wyszukanymi epitetami, podważono jej kwalifikacje lekarskie, została personalnie zaatakowana.
Może przestańmy nazywać otyłych puszystymi i negować problemy wynikające z nadwagi i otyłości to oryginalny post nie będzie robił takiego wrażenia. I nie nie trzeba wyglądać jak milion dolców, żeby iść do lekarza (ktoś tak tu napisał). Ewa nie wygląda jak milion dolców tylko jak normalna kobieta w ciąży fizjologicznej a nie spożywczej.
 
Ciąża to wyjątkowy stan, sama przytyłam ponad 20kg i to wszystko po 25 TC. Nie miałam ani spuchniętych nóg, ani opuchniętej twarzy, brzuch był normalny, spodnie ciążowe nosiłam w rozmiarze 38, a waga wskazywała 90kg 🤭🤭 po miesiącu od porodu zostało mi chyba 7 kg, a po 4-5 miesiącach nic(może szybciej, nie wychodziłam na wagę). Nie byłam na diecie, nie uprawiałam sportu, nic, moje dziecko tylko leży, więc przy nim nie miałam dużo roboty. I co ? Taka moja uroda, nie wiem gdzie te kilogramy, ale szanowna pani od postu nazywałaby mnie wielorybem, tak? Miałam się w ciąży głodzić, żeby przytyć idealnie 12kg? Żeby nie zostać wielorybem, czy innym wielkim zwierzem? Pozwólcie kobietom w ciąży się nią cieszyć, gwarantuje, że im nie jest wcale łatwo, nie każda przechodzi ciążę idealnie i ma siły na fitness i joge czy na jedzenie sałaty.

Wstyd dla całej placówki, ok prostu wstyd...
 
reklama
Odniosłam się do oryginalnego postu. To, co się działo później przekroczyło granice rozsądku i napisałam, że mam mieszane uczucia. Natomiast autorka została obrażona (nawet na tym forum) mało wyszukanymi epitetami, podważono jej kwalifikacje lekarskie, została personalnie zaatakowana.
Może przestańmy nazywać otyłych puszystymi i negować problemy wynikające z nadwagi i otyłości to oryginalny post nie będzie robił takiego wrażenia. I nie nie trzeba wyglądać jak milion dolców, żeby iść do lekarza (ktoś tak tu napisał). Ewa nie wygląda jak milion dolców tylko jak normalna kobieta w ciąży fizjologicznej a nie spożywczej.
A ja uważam, że każdy powinien pilnować swojego ogródka. Jak powiesz komuś otyłemu że jest gruby albo że ma zamknąć lodówkę to magicznie nie stanie się chudy. I myślę, że osoby otyłe wiedzą że za dużo ważą. Jak wszyscy dookoła będą im to w kółko powtarzać to raczej nie pomoże a wręcz przeciwnie.
 
Do góry