Hmmm... Ok, staram się rozumieć obie strony. Ale powiem Wam coś z własnego "podwórka"...
Mój M jest otyły, JESZCZE, choć niewiele brakuje, nie jest to otyłość olbrzymią. Myślicie, że "życzliwe i delikatne" zwrócenie uwagi coś daje? Nie, nic nie daje. I widzę to samo wśród znajomych, którzy zmagają się z osobami otyłymi w rodzinie.
W jednej sprawie lekarka ma rację. Cały ruch "body positive" poszedł zdecydowanie w złą stronę.
Od dziecka kładzie się wszędzie do głowy podstawy zdrowego żywienia, więc naprawdę uważacie, że jeszcze trzeba komuś tłumaczyć na czym to polega? Bo chyba każdy z nas, dorosłych rozumie, że fast food, śmieciowe przegryzki są nie ok?
Widzę i po moim M jak i po innych w otoczeniu, że zaczynają jakkolwiek myśleć dopiero kiedy dobitnie wytknie im się co jest nie tak. A i tak, najczęściej właśnie z lenistwa mają to gdzieś. Bo liczy się efekt tu i teraz - mam ochotę jeść, więc jem. Co chcę, ile chcę i kiedy chcę.
Otyłość to uzależnienie od jedzenia (98% przypadków), zajadanie problemów emocjonalnych itp. To wszystko są problemy wymagające leczenia. A ile znacie osób otyłych, które chcą leczyć przyczyny swojej otyłości?
Narkoman i alkoholik też musi dostać kopa żeby uświadomić sobie problem i co? Jemu też trzeba "delikatnie i życzliwie" zwrócić uwagę na problem?
Mój M jest otyły, JESZCZE, choć niewiele brakuje, nie jest to otyłość olbrzymią. Myślicie, że "życzliwe i delikatne" zwrócenie uwagi coś daje? Nie, nic nie daje. I widzę to samo wśród znajomych, którzy zmagają się z osobami otyłymi w rodzinie.
W jednej sprawie lekarka ma rację. Cały ruch "body positive" poszedł zdecydowanie w złą stronę.
Od dziecka kładzie się wszędzie do głowy podstawy zdrowego żywienia, więc naprawdę uważacie, że jeszcze trzeba komuś tłumaczyć na czym to polega? Bo chyba każdy z nas, dorosłych rozumie, że fast food, śmieciowe przegryzki są nie ok?
Widzę i po moim M jak i po innych w otoczeniu, że zaczynają jakkolwiek myśleć dopiero kiedy dobitnie wytknie im się co jest nie tak. A i tak, najczęściej właśnie z lenistwa mają to gdzieś. Bo liczy się efekt tu i teraz - mam ochotę jeść, więc jem. Co chcę, ile chcę i kiedy chcę.
Otyłość to uzależnienie od jedzenia (98% przypadków), zajadanie problemów emocjonalnych itp. To wszystko są problemy wymagające leczenia. A ile znacie osób otyłych, które chcą leczyć przyczyny swojej otyłości?
Narkoman i alkoholik też musi dostać kopa żeby uświadomić sobie problem i co? Jemu też trzeba "delikatnie i życzliwie" zwrócić uwagę na problem?