Robię wszystkie zalecane badania USG, nie widzę w nich niczego nadzwyczajnego, natomiast ta dalsza diagnostyka z krwi (nie mówiąc o badaniach inwazyjnych), to już dla mnie kwestia do rozważenia w konkretnej sytuacji.
Jestem w ogromnym szoku, jak wiele moich koleżanek - wykształconych, mieszkających w dużym mieście i chodzących do prywatnych lekarzy (lub na abonament) - NIE robiło badania usg I trymestru. Nie dlatego, że nie wiedziały o ciąży i nie zdążyły. Gdy o tym rozmawiamy, to mówią: "nie chciało mi się iść", "po co to robić, skoro i tak na każdej wizycie widzę dziecko na usg". A na usg połówkowe poszły chyba głównie po to, żeby obejrzeć twarz dziecka w 3d (i potem były zawiedzione, że zdjęcie brzydkie) - jakby zero świadomości, o chorobach, które można wykryć na tym usg i leczyć nawet w okresie prenatalnym.
Tego akurat nie mogę potwierdzić, bo jak są jakieś wątpliwości, to każdy się denerwuje, musi powtarzać badania, konsultować wyniki, a to zjada i czas, i nerwy. A dużo ludzi uważa, że jak się mało wie, to się spokojnie śpi.