reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Baby blues. Pomocy

Dziękuję Wam za każdą odpowiedź. Każda z nich jest dla mnie nadzieją, że jeszcze wszystko się ułoży. Nie widziałam męża od 10 dni, on nie poznał naszej córki jeszcze. Rozumiem pandemii, restrykcje, ale gdzieś w tym wszystkim zgubili człowieczeństwo. Wiem, że zdrowie Małej jest teraz najważniejsze, ale ja zostałam rzucona na głęboką wodę. Nikt nie patrzy na to jaki wpływ ma to wszystko na psychikę takich kobiet. Samotnych, odizolowanych od kochających ich osób, niewyspanych. .. a to, że ojciec zobaczy dziecko po dwóch tygodniach? Dla nich to nie problem. Nie rozumiem jak można to tak bagatelizować. Przecież on też czekał na to tyle miesięcy, on też ma takie same prawa.
Ciesze się, że korzystałyście z pomocy i że teraz staracie się pomagać innym. Ja mam ogromne wsparcie w mamie i mężu, którym powiedziałam o tym co czuje. Chcę po wyjściu ze szpitala zobaczyć się w sytuacji matki w domu, sprawdzić, czy może te okoliczności spotęgowały te negatywne uczucia. Ale jeśli nie będzie poprawy lub będzie zbyt mała, pójdę do psychologa. Zrobię wszystko, by nie stracić tego czasu
 
reklama
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?
Przechodziłam podobny stan do twojego. Było to ponad 4 lata temu. Starałam się o dziecko blisko 2 lata. Radość jak test wreszcie wyszedł pozytywny. Euforia ze dałam radę naturalnie. Wszystkie badania czy usg dobierałam tsk by niczego nie ominąć. Ciąża dla mnie wyczekiwana wystarana. A mimo że urodziła się o czasie nie czułam tego rozczulenia tej radości. Miałam dokładnie te same uczucia co Ty opisujesz. Nie radziłam sobie ze swoim myśleniem że to dziecko które leży obok jest moje. Nie czułam tego szczęścia, które niemalże wpisane jest w kanon uczuć kobiety po porodzie. Trwało ten stan jeszcze trochę w domu. Zajmowałam się córka sama. Zero pomocy ani od męża ani od bliskich. Siedziałam całymi dniami sama z dzieckiem, patrzyłam się na nią wykonywałam wszystko machinalnie i czekałam momentu aż zaśnie abym sama mogła pójść spać. Minęło dopiero może po ok 3 miesiącach. Ale jeśli będzie się u Ciebie przedłużać. To skorzystaj o wiele wcześniej z pomocy psychologa. Mi udało się samej to przejść i pokochać własne dziecko.
 
U mnie wystapily komplikacje przy prosicie, miałam wiec cc w pełnej narkozie, kiedy dali mi dziecko nie mogłam zrozumieć,ze to jest to jest moje dziecko z brzucha, nie miałam siły wstawać do niej po cc żeby karmić i przewijać. Chciałam tylko spać i leżeć, bo bolało. W szpitalu płakałam 3 dni, jak mąż wychodził wieczorami do domu płacz, Bo musiałam się nią sama zajmować i zazdrościłam mu,ze może się wyspać w spokoju, a ja nie mogłam nawet bez bólu się podnieść do niej. Chciałam nawet,żeby jà tylko przynosili na karmienie, a ja mogłabym tylko skupić się na odpoczywaniu, ale nie mówiłam nikomu głośno o tym. W domu z pomocą męża i jak zszedł ból po cc skupiłam się na Poznaniu córki i teraz wiadomo miłość na maxa ❤️mam nadzieje,ze u Ciebie to również przejściowe i w domu poczujesz się lepiej. Głowa do góry!
 
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?
Pierwsze 3 m życia mojej Zosi były najgorsze w moim życiu. Naprawdę. Świetnie Cie rozumiem. Ja wymiotowałam, drżałam, nie spałam, płakałam że nie kocham swojego dziecka i że chce uciec. To hormony i zderzenie z rzeczywistością. To trudny czas, pełen bólu, hustawek nastroju, strachu o dziecko, zmęczenia, rezygnacji z siebie itp. Z perspektywy czasu powiem Ci ze to mija. Mi pomógł psycholog i nie ma na co czekać. Umów się i to szybko. Wiele kobiet tak ma, nie jesteś zła mama ani zona. Daj sobie czas na emocje, miłość, spokój. Aaa i mów o swoich uczuciach ja chyba nie zwariowalam bo wszyscy w okół wiedzieli w jakim jesteś stanie j co czuje. Gdybym musiała jeszcze udawać szczęśliwa, wypoczęta itp to bym zwariowała. Przyjechała moja mama i mi pomogła odpocząć i zajęła się dzieckiem. Jak wyjechała po 2 tyg TK w sumie dopiero się załamałam bo bałam się zająć dzieckiem ale mój mąż by sam nie ogarnął dziecka i mnie :) psycholog i czas :)
 
Pierwsze 3 m życia mojej Zosi były najgorsze w moim życiu. Naprawdę. Świetnie Cie rozumiem. Ja wymiotowałam, drżałam, nie spałam, płakałam że nie kocham swojego dziecka i że chce uciec. To hormony i zderzenie z rzeczywistością. To trudny czas, pełen bólu, hustawek nastroju, strachu o dziecko, zmęczenia, rezygnacji z siebie itp. Z perspektywy czasu powiem Ci ze to mija. Mi pomógł psycholog i nie ma na co czekać. Umów się i to szybko. Wiele kobiet tak ma, nie jesteś zła mama ani zona. Daj sobie czas na emocje, miłość, spokój. Aaa i mów o swoich uczuciach ja chyba nie zwariowalam bo wszyscy w okół wiedzieli w jakim jesteś stanie j co czuje. Gdybym musiała jeszcze udawać szczęśliwa, wypoczęta itp to bym zwariowała. Przyjechała moja mama i mi pomogła odpocząć i zajęła się dzieckiem. Jak wyjechała po 2 tyg TK w sumie dopiero się załamałam bo bałam się zająć dzieckiem ale mój mąż by sam nie ogarnął dziecka i mnie :) psycholog i czas :)
Jak długo chodziłaś do psychologa? Mozesz powiedzieć jak wyglądały wizyty? Czy to nfz czy prywatnie?
 
U mnie wystapily komplikacje przy prosicie, miałam wiec cc w pełnej narkozie, kiedy dali mi dziecko nie mogłam zrozumieć,ze to jest to jest moje dziecko z brzucha, nie miałam siły wstawać do niej po cc żeby karmić i przewijać. Chciałam tylko spać i leżeć, bo bolało. W szpitalu płakałam 3 dni, jak mąż wychodził wieczorami do domu płacz, Bo musiałam się nią sama zajmować i zazdrościłam mu,ze może się wyspać w spokoju, a ja nie mogłam nawet bez bólu się podnieść do niej. Chciałam nawet,żeby jà tylko przynosili na karmienie, a ja mogłabym tylko skupić się na odpoczywaniu, ale nie mówiłam nikomu głośno o tym. W domu z pomocą męża i jak zszedł ból po cc skupiłam się na Poznaniu córki i teraz wiadomo miłość na maxa ❤️mam nadzieje,ze u Ciebie to również przejściowe i w domu poczujesz się lepiej. Głowa
U mnie wystapily komplikacje przy prosicie, miałam wiec cc w pełnej narkozie, kiedy dali mi dziecko nie mogłam zrozumieć,ze to jest to jest moje dziecko z brzucha, nie miałam siły wstawać do niej po cc żeby karmić i przewijać. Chciałam tylko spać i leżeć, bo bolało. W szpitalu płakałam 3 dni, jak mąż wychodził wieczorami do domu płacz, Bo musiałam się nią sama zajmować i zazdrościłam mu,ze może się wyspać w spokoju, a ja nie mogłam nawet bez bólu się podnieść do niej. Chciałam nawet,żeby jà tylko przynosili na karmienie, a ja mogłabym tylko skupić się na odpoczywaniu, ale nie mówiłam nikomu głośno o tym. W domu z pomocą męża i jak zszedł ból po cc skupiłam się na Poznaniu córki i teraz wiadomo miłość na maxa ❤️mam nadzieje,ze u Ciebie to również przejściowe i w domu poczujesz się lepiej. Głowa do góry!
 
Jutro prawdopodobnie wyjdziemy po 2 tygodniach do domu. Ja jestem wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Przez cały ten czas skupiałam się głównie na tym jak bardzo tęsknię za mężem. W domu czekają mąż i moja mama, nie mogą się doczekać, sa tak podekscytowani. Cieszę się, że wreszcie ktoś dobrze zajmie się Małą, ze ktoś da jej więcej niż tylko nakarmienie i przewinięcie. Ze ktoś da jej miłość i bliskość. Ale z drugiej strony boję się jak to spotęguje moje uczucie beznadziejności. Zobaczę jak łatwo przychodzi im kochać to dziecko w zestawieniu z moją pustką 🙁 czuję się tak okropnie...
 
Jutro prawdopodobnie wyjdziemy po 2 tygodniach do domu. Ja jestem wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Przez cały ten czas skupiałam się głównie na tym jak bardzo tęsknię za mężem. W domu czekają mąż i moja mama, nie mogą się doczekać, sa tak podekscytowani. Cieszę się, że wreszcie ktoś dobrze zajmie się Małą, ze ktoś da jej więcej niż tylko nakarmienie i przewinięcie. Ze ktoś da jej miłość i bliskość. Ale z drugiej strony boję się jak to spotęguje moje uczucie beznadziejności. Zobaczę jak łatwo przychodzi im kochać to dziecko w zestawieniu z moją pustką 🙁 czuję się tak okropnie...
Ty jesteś wyczerpana po porodzie, po ciąży, po pobycie w szpitalu w czasie pandemii który potrafi zrujnowac psychikę pmus połóg. Oni nie są tym obciążeni więc nie porównuj siebie do nich. Wykorzystaj ich potencjał a Ty odpocznij, odpręż się i relaksuj. Zmęczenie robi z człowieka potwora. Ty już swoje zrobiłaś, zadbaj o siebie. Mi wystarczyła jedna rozmowa godzinna. Myślę teraz nad taka pełna terapia ale to już zbieg wielu okoliczności. 3 mam kciuki żebyś wyszła :)
 
Jutro prawdopodobnie wyjdziemy po 2 tygodniach do domu. Ja jestem wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Przez cały ten czas skupiałam się głównie na tym jak bardzo tęsknię za mężem. W domu czekają mąż i moja mama, nie mogą się doczekać, sa tak podekscytowani. Cieszę się, że wreszcie ktoś dobrze zajmie się Małą, ze ktoś da jej więcej niż tylko nakarmienie i przewinięcie. Ze ktoś da jej miłość i bliskość. Ale z drugiej strony boję się jak to spotęguje moje uczucie beznadziejności. Zobaczę jak łatwo przychodzi im kochać to dziecko w zestawieniu z moją pustką 🙁 czuję się tak okropnie...
Nigdy, przenigdy nie dopuszczaj do siebie myśli o tym, że jesteś beznadziejna. Zwyczajnie, bo to nie jest prawda! Zrobiłaś kupę roboty, włożyłaś olbrzymią siłę w życie, masz absolutne niezbywalne prawo do odpoczynku! Uwierz mi, że wsparcie w postaci kochającej rodziny to coś niezwykle ważnego, coś, czego każda z nas potrzebuje a czego często nie ma. Więc spójrz na to z odrobiną egoizmu, nie bój się tego, że ktoś Cię w czymś wyręczy. Zrób coś dla siebie, pozwól innym zrobić coś dla Was.
 
reklama
Witajcie,
11.02 urodziłam swoje pierwsze dziecko. Poród zaczął się przedwcześnie, co może mieć znaczenie w tym, co czuję, bo wzięło mnie niejako z zaskoczenia, plus gdy trafiłam na porodówkę miałam już 6cm rozwarcia i poród trwał może 2h. Gdy położyli mi na chwilę dziecko na piersi nie napłynęła wielka fala miłości a szok i przerażenie. Potem nie miałam kontaktu z dzieckiem aż do rana. I dalej nie było tej fali... w międzyczasie okazało się, że dziecko ma zakażenie i musimy zostać dłużej w szpitalu, nadal tu jesteśmy 10 dobę. Uderzyło mnie, że raczej skupiałam się na tym, że nie zobaczę szybko męża i nie wyjdę ze szpitala po 3 dniach niż na tym, że moje dziecko jest chore i grozi mu niebezpieczeństwo. Teraz te uczucia są jeszcze silniejsze, sporo przepłakałam. Zajmuję się dzieckiem, ale jakby z automatu. Nie ma bliskości, uczucia ciepła, jakiegoś związku. Nie potrafię mówić do dziecka, chciałabym żeby tylko spało, bo nie wiem co z nią robić, gdy jest obudzona. Nie mam poczucia, ze to "moje", ze to ja ją stworzyłam. Ciąża była planowana, staraliśmy się 3 miesiące. Wyprawkę kompletowałam pół roku, nie ma nic przypadkowego. Była piękna sesja ciążowa, głaskałam z czułością brzuch. Nie mogłam się doczekać. A tu nagle... pustka. Boję się, że to nie minie po wyjściu ze szpitala, przeraża mnie i jest mi smutno jak widzę matki, które siedzą i wpatrują się w swoje dzieci. Pielęgniarki są dla mojego dziecka czulsze niż ja.
Proszę powiedzcie, czy jest ktoś w tym ze mną, albo juz z tym wygrał? Czy jest nadzieja, że poczuje, że to moje dziecko? Co robić?

Rodziłam przed pandemia a mimo wszystko zmagałam się z identycznymi odczuciami. Miałam planowane cc, dzieciątko wyczekane, wyprawka zaplanowana co do najmniejszego szczegółu, pokój urządzony tak, ze mucha nie siada. Miód malina.
Po cc dali mi mała a do mnie nic nie dotarło. Nie czułam jakichs wzniosłych uczuc. Nie szalałam. Byłam zmęczona i chciało mi się spać. Kangurowalam, owszem, ale z obowiązku. Na noc oddałam mała do położnych bo ja nie mogłam oczu otworzyć. Zmeczenie i stres dowalily mi do pieca i w połączeniu ze skutkami znieczulenia jedyne co chciałam to spać. Tak z dziesięć lat.
Przywiezlismy mała do domu, szybko bo u nas max 24 godziny się siedzi w szpitalu. Położyliśmy ja w łóżeczku, spojrzeliśmy na siebie i zgodnie spytaliśmy: co teraz? Żadne z nas nie miało pojęcia co dalej.
Pierwszy dzień w domu i nadal nie było wiekszych emocji. Dopiero drugiego dnia ta mała istotka się rozpłakała, jakos tak żałośnie. Ręce mi się same otworzyły, przytuliłam ja do siebie i to by było na tyle.
Zalala mnie taka fala emocji, ze aż się popłakałam. W tym momencie pokochalam ja nad życie, cała sobą. Watpliwosci zniknęły, problemy zniknęły, słabość zniknęła. Mogłam przenosić góry, nieba bym jej przychyliła. Przepadlam z kretesem.
Tak mi się to spodobało, ze stworzyłam sobie kolejnego maluszka.
W ciazy ani razu nie głaskałam brzucha, nie mówiłam do niego, nie puszczalam muzyki. Nie odczuwalam tego tak, jak po urodzeniu.
W drugiej ciazy tez tego nie robiłam mimo ze wtedy byłam już równo zakochana w swoich dzieciach.
Nie każdy reaguje na narodziny dziecka tak samo. Jedna kobieta będzie kochać od pierwszej sekundy, inna po dwóch dniach, a jeszcze trzecia po tygodniu. To normalne. To wzajemna relacja matki i dziecka która trzeba nawiązać. Jak każda inna.
 
Do góry