reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Archiwum ciążowe-dolegliwości,porody,ciąża przenoszona,cesarka,wieści i nieobecności

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Nefka ja tez zadnego czopa nie widzialam jeszcze :-)

ANIA ty mnie nawet nie strasz ze ja jeszcze bede nosic tyle :-) (predzej wywolaja niz mialabym tyle czekac na rozwarcie, bo mi sie lozysko przeterminuje hehe). mam nadzieje ze kazda kobieta to sprawa indywidualna ;-)

skurcze czasem co 10 min czasem co 60. prawie nie bola. Haniu wychodz bo mam wrazenie ze dni marnuje nic nie robiac tylko czekajac...
 
reklama
ja jestem...i na 100% do srody nie urodze wiec czeka mnie wywoływanie co mi sie srednio usmiecha...

doła nie mam , ale do stanu euforii tez mi wiele brakuje
 
Edis gratulajce i b się cieszę :))):-):-):-):-):-):-)


girl_balloons.gif
 
Dobra to teraz czas na mój opis.:-)
W sobotę 7 marca miałam okropne skoki ciśnienia i się kiepsko czułam, jak sie okazało miałam ciśnienie 165/100 wiec bardzo wysokie. Spakowana prowizorycznie pojechałam z męzem do szpitala, naczekalam się na Izbie Przyjęc5 godzin bo było dużo pacjentek, ale wreszcie się doczekałam. :tak:Pani doktor chciała mnie wypuścic tez do domu ale jak usłyszała o tych moich skokach ciśnienia to szybko udała się na patologię ciąży dowiedzieć się czy mają miejsca i postanowiła mnie zostawic na obserwacji. Widziała też, że obrzeki miałam dużeeee. Poza tym od wcześniejszego KTG (2 dni wczesniej) zaczęło się robić rozwarcie na 2 palce i szyjka robić miękka, a wcześniej twarde i szczelnie pozamykane było wszystko, wiec mówi do mnie "My niedługo urodzimy" (hehe wtedy się cieszyłam z tego choć nie wiedziałam jaki to ból;-))
No i trafiłam na patologię ciaży... Następny dzień to niedziela więc nic mi nie powiedzieli, a dopiero w poniedziałek na obchodzie miła pani doktor mówi, że będa mi wywoływać poród bo maluszek przez to nadcisnienie może nie rosnąc i moga być słabe przepływy pępowinowe, a poza tym miałam jeszcze bialko w moczu - sladowe ilości wiec na zatrucie ciążowe wyglądalo, ale nie powiedzieli wprost ze mam zatrucie ciążowe.
Tego samego dnia zrobili mi jeszcze USG i test oksytocynowy. Podłaczyli jedną kroplówkę i NIC:szok:, żadnych prawie skurczy, podłaczyli druga i dopiero na sam koniec coś się zaczęło ruszać.... Tak ze test wyszedl OK. Przyszła inna Pani doktor i mówi do mnie, że ja to dziś urodzę, bo tak sobie ona to za cel postawiła.:-) No śmiac mi się chciało wtedy bo oksytocyna prawie wcale nie podziałala, a ona mi tu poród wymyśla. (Oczywiscie miała racje bo jednak urodziłam!!) Po 15 uznali ze podłaczają mi oksytocynę i lecimy z porodem, a jak nie zadziała to wtedy na drugi dzień jakims żelem będą mi smarować co to podobno po nim szybko akcja leci i skurcze takie ze po ścianach sie chodzi.:szok:
Łaziłam sobie po oddziale z tą kroplówką, ale akcji prawie żadnej...No ale łażę i łażę bo to podobno akcję ma przyśpieszać, a poza tym mały był wysoko i daleko mu było do kanału rodnego i do wyjścia. (a w 32 tygodniu był znowu za nisko i leżeć usiałam).Rozwarcie dalej 2 palce.
Dzwonię do męża i mówię żeby z pracy sie wczesniej zwolnił bo podobno mam dziś rodzic, a my torby nie mieliśmy wcale dla malucha spakowanej, bo ja wcześniej tego nie zrobiłam. Mąż do domu, jeszcze prasowanie, pakowanie itp..
Przyszła godzina 17 a tu zaczynają się jakieś skurcze, dzwonię do męża, aby wreszcie przyjeżdżał bo zaczynam rodzić, ale położne uspakajają mnie i mówią że jeszcze to dlugo potrwa wiec mam sie nie stresowac. Idę na badanie na fotel do pani doktor, a tam dalej na 2 palce tylko i rozwarcie nic nie postepuje.:crazy: W miedzyczasie poczułam duże ciepło odpływające ze mnie i odeszły mi wody. Potem przyszły skurcze co 20 minut, za chwile co 10 minut. O 18 jak mąz przyjechał to miałam już co 5 minut. Skurcze miałam tylko krzyżowe, wiec podobno te najgorsze!! Czekaliśmy na sali na patologii na bezpłatną porodową (oczywiście inne płatne były wolne), ale podobno była sprzątana i miała być o 19 już gotowa, więc czekamy dalej. Godzina 19 a ja mam skurcze co 2 minuty!! Mąż już lata do połoznych kiedy ta sala będzie wolna, a one mówią że sie sprząta!! :angry:Jeszcze wtedy na takie zołzowate położne trafiłam niestety. :angry:Zla byłam jak nie wiem co, ale powiedziałam sobie ze nie będę płacic za poród 1000 zł za jednoosobowa sale i poczekam. Mąż chcąc mi ulżyć cierpienia próbuje mnie masować, a mnie to jeszcze gorzej bolało wiec wydarlam się na niego „Daj mi rękę, zamknij się i nie masuj”.:angry::sorry2: Hehe siedział cicho jak trusia taki był przestraszony. To był chyba jedyny raz jak na niego nakrzyczałam.
Na salę porodową zostałam przeniesiona dopiero o 20:30!! A to nie dlatego ze sprzatali tylko ze była tam druga dziewczyna (2 osobowa sala), która chciala w spokoju przejść 1 faze porodu zanim wejdzie do wanny(rodziła w wannie). Byłam zła co nie miara.... wrrr:dry:
No i tu się najlepsza akcja zaczyna
Od razu jak weszłam na salę to powiedziałam, że ja sobie życzę znieczulenie koniecznie. :-DPowiedziały że podadza jak będzie 4 cm, więc sobie pomyślałam OK, w końcu mam już 2 cm, skurcze częste więc pójdzie szybko i dostane znieczulenie.
Godzina mija, ale skurcze co minute a ja dalej 2 cm rozwarcia, bóle krzyżowe tylko ale jakie!! Najpierw była przy mnie tylko młoda połozna, jakaś świeżynka. Na początku była średnio miła, ale jak zobaczyła jak mnie boli to już się milsza zrobiła, przyniosła woreczek ciepły do okładania krzyża, mąż przykładał i masował ale bolało niemiłosiernie. Najgorsze było leżeć na KTG podczas tych skurczy, gryzłam dosłownie wtedy poduszke i prześcieradło na łóżku!! To była dzicz dosłownie!! Mnie tak boli i boli a tu zero postepu, oksytocyna podłączona. Potem przejscie na siku, na korytarzu wracając tak mnie zabolał skurcz że musiałam dosłownie na podłogę „na pieska” się schylić. Jakis taki instynkt.Kątem ucha słysze jak gadają o mnie położne między sobą, coś konsultując, że ciężki poród będzie bo rozwarcie mi nie postępuje, a takie mam skurcze okropne:baffled:
Potem połozna przyniosła piłkę bo już nie wiedziała co ze mną zrobić. Siedzę na tej piłce, ale boli niesamowicie.Myślę sobie „kręć się kręć, mały szybciej zejdzie do kanału rodnego, tak było na szkole rodzenia” no to się kręciłam. Oczywiście przy tych skurczach miałam myśli że już NIGDY WIĘCEJ DZIECI A JEŚLI JUŻ TO CESARKA. :dry:Dodatkowo aby rozluźnić szyjkę podłączyły mi papaweryne. Skurcze miałam co minute a od tej drugiej kroplówy na jakies kilka sekund dosłownie zasypiałam na tej piłce!! Mąż mnie budził bo bał się że mi się coś dzieje, a w sumie dobrze ze organizm przysypiał bo regenerował siły. W miedzyczasie położna weszła (druga dodatkowo, starsza kobieta, doświadczona widać) i pytam się kiedy wreszcie to znieczulenie mi poda, połozyłam się na lózko zbadała i mówi że jest wreszcie 4 cm więc wołają anestezjologa, było po 22:10. Anestezjolog przy cesarce więc ma być za 15 minut.Ten czas sie dłuzył niesamowicie dla mnie.Godzina 22:25 przychodzi połozna i mówi do mnie że jakby się nasilały skurcze to mam ją wołać, no to ja mówie że sie nasiliły i chce mi sie KUPĘ. A ona do mnie że niemożliwe i że mam się połozyć na łóżko i mnie zbada.:dry: Patrzy w krocze a tam już 10 cm rozwarca i mówi że już rodzimy. Ja w szoku, mąż tez. Myśle sobie no to mnie wyrolowały z tym znieczuleniem.. Zaczęły się partę, darłam się w niebogłosy, parłam ile mogłam. Mąż trzyma mnie za rękę i próbuje mi nadawać rytm oddychania, położne krzycza „dobrze Madziu, dobrze, przyj przyj” no to PRĘ. 15 minut i mały wyskoczył mi na brzuch!! Był owinięty pępowiną wokół szyi (ale było Ok wsio) oraz wychodził z rączkami koło główki a dodatkowo jak wychodził to miał czkawkę. :-D Ta czkawka to męża i polożne rozbroiła:-DNa szczęscie z pępowiną było OK. Ale jak wyskoczył to był widok niesamowity!!! :-)Te piękne oczka, ta piękna twarzyczka, to cudowne ciałko.:-) W dal poszły wszelkie bóle związane z porodem i już wtedy wiedziałam że dla takiego PIĘKNEGO widoku moge po raz kolejny przeżywać nawet takie bolesne porody i że kolejne dzieci mogę rodzić.:-)
Pote szybciutko poszło łożysko.
Położne oczywiście chwaliły ze tak szybko akcja poszła i że zapraszają na porodówkę kolejny raz. Nie miałam nacinania krocza bo jak to się mówi było pod ochroną, ale popękała mi śluzówka i trochę koło pęcherza. Gorzej bolało mnie szycie i ciągnące szwy do tej pory niż chyba poród. Bynajmniej gorzej to zapamiętałam. Lekarka która mnie szyła powiedziała ze zaskoczyłam całą porodówkę taką szybką akcją bo wszyscy prorokowali mi długi poród (wysoko dziecko, brak postępu z rozwarciem, szyjka nie do końca rozluźniona). Pogratulowała i tyle.:tak:
Generalnie poród trwał niecałe 3 godziny.

W każdym bądź razie nie wyobrażam sobie porodu bez mężą, jak miałabym to zrobić sama... Boże to dla mnie było takie wsparcie... Kocham go jeszcze bardziej!! On myślę ze też to przeżywał odpowiednio i nie wyobraża sobie w nim nie uczestniczyć.:tak:
Dobra długi opis ale nie wiedziałam jak skrócić.
 
Mam w srode w szpitalu sie stawic i beda badac jak sobie lozysko daje rade i pewnie jesli nic nie ruszy to bede wywolywac w tym tygodniu. Ale to czekanie strasznie irytuje. Zrobilam sie wredna baba nie do zniesienia.
 
reklama
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry