EVE moze nastepnym razem bedzie lepiej (moja Julka tez miala zapalenie pluc, klopoty z oddychaniem i zoltaczke).
A teraz... ech...zyc nie umierac.
Pisalam juz Wam, ze we wtorek trafilam na potologie z podejrzeniem odpłyniecia wod. Najprawdopodobniej nie byly to jednak wody (bylo pare teorii![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
W srode na obchodzie lekarka podjela decyzje, zew czwartek rano mam miec test oksytocynowy (robi sie go, zeby sprawdzic jak maluszek reaguje na sytuacje stresowa jaka sa skurcze - wiem to bo caly czas krecila sie kupa studentow, ktorym lekarz tlumaczyli rozne rzeczy).
Test rozpoczal sie przed 9, bardzo spokojnie. Lekkie pobolewania, prawie bez skurczy na KTG. Ok. 11 przy badaniu "recznym" odeszly mi wody. Wtedy zapewnepodkrecili oksytocyne, zeby skurcze ruszyly. Zadzwonilam po męza. Byl za 15 minut.
Skurcze byly do wytrzymania (ciut mocniejsze niz bol okresowy), trwaly minute, 2 minuty przerwy.
Powiedzialam, ze jak bedzie mozliwosc bede chciala znieczulenie zoo. Poniewaz mialam juz 5cm (nie bardzo wiem od czego bo skurcze nie bardzo bolaly) przygotowali sie do znieczulenia. W tym czasie mialam 2 mocniejsze skurcze (w trakcie jednego wymiotowala - co dziwne przynioslo mi to duza ulge!).
Potem zalozyli mi znieczulenia (mega profesjonalnie). Moglam ruszac nogami, a nic nie bolalo. Za chwile miala 7 cm rozwarcie. Potem przyszla polozna i zapytala czy partych nie czuje. Po dwoch kolejnych skurczach juz czulam (nie bol, ale nacisk jakby na odbyt).
Pozlozne przygotowaly szybko wszystko do porodu, przystosowały łóżko i moglam juz przec. Wszystko przebiegalo tak spokojnie, bez nerwow, niemoglam uwierzyc, ze zaraz zobacze Hanie![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Poprosilam o och rone krocza. Polozna w czasie parcia mowila kiedy przec mocniej, kiedy nie przec, a kiedy wolniutko. I... Hanusia wyszla... Po jakis 3 sek uslyszalamjej pierwszy krzyk. Polozyli mi ja na brzuchu. Mąż przecial pepowine.
Hanusie zabrali do umycia, wyprosili meza. Dwa skurcze i urodzilam lozysko. Jeden wewenetrzny rozpuszczalny szew i koniec.
Za chwilke przyniesli Hanusie i odpoczywalismy na sali porodowej, pisalismy smsy, dzwonilismy. Mialam wrazenie jakby to byl sen. Ale nie... Hania jest juz z nami!
Zycze Wam wszystkim takiego niesamowotego porodu!!!
A teraz... ech...zyc nie umierac.
Pisalam juz Wam, ze we wtorek trafilam na potologie z podejrzeniem odpłyniecia wod. Najprawdopodobniej nie byly to jednak wody (bylo pare teorii
W srode na obchodzie lekarka podjela decyzje, zew czwartek rano mam miec test oksytocynowy (robi sie go, zeby sprawdzic jak maluszek reaguje na sytuacje stresowa jaka sa skurcze - wiem to bo caly czas krecila sie kupa studentow, ktorym lekarz tlumaczyli rozne rzeczy).
Test rozpoczal sie przed 9, bardzo spokojnie. Lekkie pobolewania, prawie bez skurczy na KTG. Ok. 11 przy badaniu "recznym" odeszly mi wody. Wtedy zapewnepodkrecili oksytocyne, zeby skurcze ruszyly. Zadzwonilam po męza. Byl za 15 minut.
Skurcze byly do wytrzymania (ciut mocniejsze niz bol okresowy), trwaly minute, 2 minuty przerwy.
Powiedzialam, ze jak bedzie mozliwosc bede chciala znieczulenie zoo. Poniewaz mialam juz 5cm (nie bardzo wiem od czego bo skurcze nie bardzo bolaly) przygotowali sie do znieczulenia. W tym czasie mialam 2 mocniejsze skurcze (w trakcie jednego wymiotowala - co dziwne przynioslo mi to duza ulge!).
Potem zalozyli mi znieczulenia (mega profesjonalnie). Moglam ruszac nogami, a nic nie bolalo. Za chwile miala 7 cm rozwarcie. Potem przyszla polozna i zapytala czy partych nie czuje. Po dwoch kolejnych skurczach juz czulam (nie bol, ale nacisk jakby na odbyt).
Pozlozne przygotowaly szybko wszystko do porodu, przystosowały łóżko i moglam juz przec. Wszystko przebiegalo tak spokojnie, bez nerwow, niemoglam uwierzyc, ze zaraz zobacze Hanie
Poprosilam o och rone krocza. Polozna w czasie parcia mowila kiedy przec mocniej, kiedy nie przec, a kiedy wolniutko. I... Hanusia wyszla... Po jakis 3 sek uslyszalamjej pierwszy krzyk. Polozyli mi ja na brzuchu. Mąż przecial pepowine.
Hanusie zabrali do umycia, wyprosili meza. Dwa skurcze i urodzilam lozysko. Jeden wewenetrzny rozpuszczalny szew i koniec.
Za chwilke przyniesli Hanusie i odpoczywalismy na sali porodowej, pisalismy smsy, dzwonilismy. Mialam wrazenie jakby to byl sen. Ale nie... Hania jest juz z nami!
Zycze Wam wszystkim takiego niesamowotego porodu!!!