Mi w ogóle wody nie odchodziły, chociaż kilka razy zastanawiałam się jak już wiedziałam o małowodziu, czy może jakoś to przegapiłam (bo po prostu mam bardzo wodnistą wydzielinę - przepraszam za takie obrazowe postawienie sprawy). Ale od razu mówiłam mojej ginekolog, na każdej wizycie sprawdzamy poziom Ph i wszystko jest ok, w szpitalu miałam pobierany wymaz i też jest wszystko ok, żadnej infekcji, CRP też prawidłowe, więc pęcherz płodowy jest szczelny i wody nie wyciekają.
U nas lekarze wiązali to małowodzie na początku z podejrzewaną wadą genetyczną u dziecka, jak jeszcze nie było wyników, a później z ewentualną wadą rozwojową układu moczowego, ale docent Wiecheć w czwartek mówił, że i pęcherz i nerki są prawidłowe.
Boję się teraz o łożysko, bo on zasugerował, że to może być problem. Jeśli już teraz miałabym niewydolne łożysko (a małowodzie zostało zdiagnozowane niedługo przed amniopunkcją czyli około 15 tydzień, już dobry miesiąc temu), to nie wiem co będzie... Trochę jestem zła, że żaden lekarz tutaj na miejscu nie wpadł od początku na to, żeby dodatkowo sprawdzić łożysko, ale skoro mieliśmy ryzyko trisomii 1:10, to pewnie obstawiali genetykę, a dopiero po wynikach SANCO zaczyna się drążenie tematu.
Oczywiście będę jeszcze męczyć moją ginekolog w poniedziałek na wizycie co robimy, może byłaby w stanie nawiązać kontat z ICZMP w Łodzi, z prof. Szalikiem (taki był plan od początku) i chociażby telefonicznie skonsultować przypadek, a w międzyczasie będziemy sprawdzać poziom wód i czekać na ewentualną kolejną konsultację u docenta Wiechcia w Krakowie... ale boję się, że przez kolejne 2 tygodnie czekania dojdziemy to poziomu AFI 0 (bo niestety od miesiąca poziom wód ciągle spada) i co wtedy?