reklama
Marzena32
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 17 Maj 2019
- Postów
- 29
U mnie wkuwali się na amniopunkcji 2 razy (nie ukrywam że każde kolejne wkucie było bardziej bolesne głębsze i merdanie ta igła wrrr do teraz ciarki mi przechodzą) i niechcial płyn lecieć a za 3 razem poszło pobrali 18 ml całe szczęście że wszystko dobrze się skończyło
rambutan
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 8 Maj 2019
- Postów
- 1 309
Dziewczyny, wczoraj przez CC urodziłam zdrowa córkę. Z testu Pappa mi wyszedł Zespol Downa prawdopodobieństwo 1:60 ,Nie zdecydowałam się na test z krwi Nifty Ani Amniopunkcja. Także ku pokrzepieniu serc zamieszczam mój wpis .Pozdrawiam wszystkie zmartwione.trzeba wierzyć że będzie ok.
GRATULACJEDziewczyny, wczoraj przez CC urodziłam zdrowa córkę. Z testu Pappa mi wyszedł Zespol Downa prawdopodobieństwo 1:60 ,Nie zdecydowałam się na test z krwi Nifty Ani Amniopunkcja. Także ku pokrzepieniu serc zamieszczam mój wpis .Pozdrawiam wszystkie zmartwione.trzeba wierzyć że będzie ok.
Chce_byc_mama_wielu
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Październik 2019
- Postów
- 4 989
Gratulacje ❤ Super, że wszystko się dobrze ułożyłoDziewczyny, wczoraj przez CC urodziłam zdrowa córkę. Z testu Pappa mi wyszedł Zespol Downa prawdopodobieństwo 1:60 ,Nie zdecydowałam się na test z krwi Nifty Ani Amniopunkcja. Także ku pokrzepieniu serc zamieszczam mój wpis .Pozdrawiam wszystkie zmartwione.trzeba wierzyć że będzie ok.
Chce_byc_mama_wielu
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Październik 2019
- Postów
- 4 989
A mi dalej na usg (było polowkowe) wychodzi, że dziecko jest za małe. "Najmłodsze" ma ręce i nogi, ale główka i brzuszek też za małe jak na 21 tc. Średni pomiar faldu karkowego to 5.64 mm, ale lekarz nic nie mówił, że to za dużo. Mózg, móżdzek, nerki, reszta ok. Tak teraz myślę, czy słusznie zrobiłam nie robiąc badań. Mimo, że do porodu jeszcze ponad 4 miesiące martwię się strasznie i nie potrafię nadal cieszyć się z maleństwa, cały czas chodzę przybita :/ Myślę, że mnie rozumiecie choć trochę.
Witam. Post jest już trochę stary ale ktoś kto jest przed amniopunkcją to na pewno jeszcze czyta... Tak jak i my czytalismy, i chcialem opowiedziec nasza historie. Moja zona Ania miala amniopunkcje w ostatni piatek(27.09.2019). Pisze ten post sam bo moja żona niestety jest w szpitalu w tej chwili. Amniopunkcje robilismy ( po dlugich rozmowach i przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw) ze wzgledu na podwyzszone ryzyko zespolu downa (1:105) to jest nasza (a raczej byla) Druga ciąża, pierwsa przebiegla normalnie bez komplikacji. Pierwszy syn Dawidek to okaz zdrowia DZIĘKOWAĆ . A wiec jak wspomnialem w piatek mielismy amniopunkcje i wcale nie bylo tak jak czytalismy wczesniej w różnych komentarzach w internecie ( ze nic nie boli , ewentualnie cos jak pobranie krwi moze troszeczke bardziej ale generalnie OK itd.) Przed zabiegiem Lekarka i pielegniarka pieknie nam wszystko wytlumaczyly , jakie jest ryzyko poronienia itd. ( w sumie nic nowego bo wczesniej przeczytalismy chyba caly internet na ten temat).I myslelismy sobie... Co to jest 1 (jeden) procent???!!!Napewno nic zlego sie nie stanie... przecierz to tylko 1 procent a nawet 0,5 do1%) czyli prawie niemozliwe...Niestety. .. zabieg amniopunkcji wygladal nastepujaco.Jedna Lekarka wbila igle a druga robila USG, dosyc szybko "wyssala" pierwsza probke plynu owodniowego i zmienila strzykawke. Niestety przy drugiej zauwazylem problemy...Ja bo zona była wpatrzona w obraz dziecka na monitorze. Ja natomiast obserwowalem strzykawke i to co robi pani doktor I zauwazylem ze plyn nie idzie tak samo jak przy pierwszej probce tylko szło samo powietrze. I tak kilka razy az zauwazylem troche ciemnej barwy , to byla krew w strzykawce. Bardzo sie przestraszylem i spojrzalem na pania doktor a ona na mnie i uspokoila mnie tym spojrzeniem. Ufalem jej bo przecierz... to pani doktor.Nie chcialem tez denerwowac jeszcze bardziej mojej Ani. Pytalem jak juz bylo po wsystkim o ta krew ale pani doktor powiedziala ze to nic takiego bo wbila sie przez łożysko i dlatego ta krew , bo dziecko sie ruszalo i wyjela igle , tylko ze nie do konca tylko tak troche z tego worka na plyn ale nie z ciala i czekala az dziecko przestanie sie ruszac.Poczekala jeszcze chwile i wyssala jeszcze troche plynu z krwai i powiedziala ze chyba maja juz wystarczajaco plynu. jedna probka zabarwiona krwia ale druga(tzn pierwsza jest czysta i to jest wystarczajaca ilosc).Poszlismy do domu. i wszystko bylo ok. na drugi dzien( w sobote) tez wszystko bylo ok w niedziele Ania zaczela czuc sie jakby byla przeziebiona.. (lekki katar temperatura ok. 37.7 stopni dreszcze ale to wszystko pojawialo sie i znikalo. we wtorek to samo . czyli objawy przeziebienia ale we wtorek pojawila sie wydzielina z pochwy. od razu pojechalismy do GP(mieszkamy w UK) a nasz GP skierowala nas do szpitala. Tam zrobil badania i w koncu powiedzieli ze wdala sie infekcja po amniopunkcji i Ania musi zostac na noc i dadzą jej antybiotyk przez kroplowke . Nastepnego dnia Ania czula sie (i wygladala duuuzo lepiej).Ale po poludniu znowu zaczela czuc spore bóle a okolo 15 odeszly jej wody. Zrobili USG i powiedzieli ze serduszko caly czas bije i troche wod jeszcze zostalo ale lekarze mowili ze niestety nie ma juz szans... Zaczal sie placz i mnostwo pytan bez odpowiedzi. Lekarki i polozne nie powiedzialy nam wprost co robic ale delikatnie zasugerowaly ze Ania powinna wziac tabletke na wywolanie porodu bo i tak dziecka nie da sie uratowac a urodzic musi i to im szybciej tym lepiej bo infekcja bedzie zagrazac Ani. Ania jednak zdecydowala ze tabletki nie wezmie. Okolo godziny 19:00 pojechalem z naszym Dawidkiem do domu bo skonczyl sie czas widzen. Ania powiedziala na koniec zebym byl gotowy na wszystko bo czuje bole i zebym mial telefon przy sobie. Zadzwonila o 22:33 i powiedziala zebym przyjezdzal szybko.
Nasza coreczka urodzila sie pare minut wczesniej w 17 tygodniu ciazy. Niestety nie miala zadnych szans na przezycie.
15.10.2019
Dzis juz siedzimy razem z Ania konczac ten post. Jest to najgorszy czas w nszym życiu. TRAUMA nie do opisania. Postnowilismy napisac i opublikowac ten post tylko dlatego ze sami takiego nie przeczytalismy wczesniej. W zadnym poscie lub komentarzu nikt nie napiasal wprost zeby AMNIOPUNKCJI NIE ROBIĆ!!!!!!!!!
Bycmoze gdybysmy taki znlezli to Ania ndal bylaby w ciazy... Mamy nadzieje ze dzieki temu chociaz jedna para zrezygnuje z amnio bo nam to badanie zabralo zycie naszego dziecka.
P.S
Tego samego dnia co Ani odeszly wody dostalismy wyniki testu z amniopunkcji... NASZA CORECZKA BYLABY ZDROWA, KOCHAMY JĄ Nasza OLIWIA!!!
Bardzo Wam współczuję i jednocześnie dziękuję, że pomimo tych trudnych chwil ostrzegacie innych ludzi.Dobrze,że opublikowaliście ten post.Ja miałam prawdopodobieństwo zespołu downa 1:34 .Już byłam o krok od zrobienia amniopunkcji , bo pomimo,że robiłam test sanco mój ginekolog dał mi skierowanie, twierdząc,że badanie sanco nic nie wnosi.Na dwa dni przed zabiegiem zrezygnowałam, bo miałam złe przeczucia.A jednak okazało się z testu sanco,że dziecko będzie zdrowe.To nie jest zwykłe pobranie krwi, tylko ingerencja w naturalne środowisko płodu i ryzyko infekcji i powikłań jest duże.Nie warto tak ryzykować.Witam. Post jest już trochę stary ale ktoś kto jest przed amniopunkcją to na pewno jeszcze czyta... Tak jak i my czytalismy, i chcialem opowiedziec nasza historie. Moja zona Ania miala amniopunkcje w ostatni piatek(27.09.2019). Pisze ten post sam bo moja żona niestety jest w szpitalu w tej chwili. Amniopunkcje robilismy ( po dlugich rozmowach i przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw) ze wzgledu na podwyzszone ryzyko zespolu downa (1:105) to jest nasza (a raczej byla) Druga ciąża, pierwsa przebiegla normalnie bez komplikacji. Pierwszy syn Dawidek to okaz zdrowia DZIĘKOWAĆ . A wiec jak wspomnialem w piatek mielismy amniopunkcje i wcale nie bylo tak jak czytalismy wczesniej w różnych komentarzach w internecie ( ze nic nie boli , ewentualnie cos jak pobranie krwi moze troszeczke bardziej ale generalnie OK itd.) Przed zabiegiem Lekarka i pielegniarka pieknie nam wszystko wytlumaczyly , jakie jest ryzyko poronienia itd. ( w sumie nic nowego bo wczesniej przeczytalismy chyba caly internet na ten temat).I myslelismy sobie... Co to jest 1 (jeden) procent???!!!Napewno nic zlego sie nie stanie... przecierz to tylko 1 procent a nawet 0,5 do1%) czyli prawie niemozliwe...Niestety. .. zabieg amniopunkcji wygladal nastepujaco.Jedna Lekarka wbila igle a druga robila USG, dosyc szybko "wyssala" pierwsza probke plynu owodniowego i zmienila strzykawke. Niestety przy drugiej zauwazylem problemy...Ja bo zona była wpatrzona w obraz dziecka na monitorze. Ja natomiast obserwowalem strzykawke i to co robi pani doktor I zauwazylem ze plyn nie idzie tak samo jak przy pierwszej probce tylko szło samo powietrze. I tak kilka razy az zauwazylem troche ciemnej barwy , to byla krew w strzykawce. Bardzo sie przestraszylem i spojrzalem na pania doktor a ona na mnie i uspokoila mnie tym spojrzeniem. Ufalem jej bo przecierz... to pani doktor.Nie chcialem tez denerwowac jeszcze bardziej mojej Ani. Pytalem jak juz bylo po wsystkim o ta krew ale pani doktor powiedziala ze to nic takiego bo wbila sie przez łożysko i dlatego ta krew , bo dziecko sie ruszalo i wyjela igle , tylko ze nie do konca tylko tak troche z tego worka na plyn ale nie z ciala i czekala az dziecko przestanie sie ruszac.Poczekala jeszcze chwile i wyssala jeszcze troche plynu z krwai i powiedziala ze chyba maja juz wystarczajaco plynu. jedna probka zabarwiona krwia ale druga(tzn pierwsza jest czysta i to jest wystarczajaca ilosc).Poszlismy do domu. i wszystko bylo ok. na drugi dzien( w sobote) tez wszystko bylo ok w niedziele Ania zaczela czuc sie jakby byla przeziebiona.. (lekki katar temperatura ok. 37.7 stopni dreszcze ale to wszystko pojawialo sie i znikalo. we wtorek to samo . czyli objawy przeziebienia ale we wtorek pojawila sie wydzielina z pochwy. od razu pojechalismy do GP(mieszkamy w UK) a nasz GP skierowala nas do szpitala. Tam zrobil badania i w koncu powiedzieli ze wdala sie infekcja po amniopunkcji i Ania musi zostac na noc i dadzą jej antybiotyk przez kroplowke . Nastepnego dnia Ania czula sie (i wygladala duuuzo lepiej).Ale po poludniu znowu zaczela czuc spore bóle a okolo 15 odeszly jej wody. Zrobili USG i powiedzieli ze serduszko caly czas bije i troche wod jeszcze zostalo ale lekarze mowili ze niestety nie ma juz szans... Zaczal sie placz i mnostwo pytan bez odpowiedzi. Lekarki i polozne nie powiedzialy nam wprost co robic ale delikatnie zasugerowaly ze Ania powinna wziac tabletke na wywolanie porodu bo i tak dziecka nie da sie uratowac a urodzic musi i to im szybciej tym lepiej bo infekcja bedzie zagrazac Ani. Ania jednak zdecydowala ze tabletki nie wezmie. Okolo godziny 19:00 pojechalem z naszym Dawidkiem do domu bo skonczyl sie czas widzen. Ania powiedziala na koniec zebym byl gotowy na wszystko bo czuje bole i zebym mial telefon przy sobie. Zadzwonila o 22:33 i powiedziala zebym przyjezdzal szybko.
Nasza coreczka urodzila sie pare minut wczesniej w 17 tygodniu ciazy. Niestety nie miala zadnych szans na przezycie.
15.10.2019
Dzis juz siedzimy razem z Ania konczac ten post. Jest to najgorszy czas w nszym życiu. TRAUMA nie do opisania. Postnowilismy napisac i opublikowac ten post tylko dlatego ze sami takiego nie przeczytalismy wczesniej. W zadnym poscie lub komentarzu nikt nie napiasal wprost zeby AMNIOPUNKCJI NIE ROBIĆ!!!!!!!!!
Bycmoze gdybysmy taki znlezli to Ania ndal bylaby w ciazy... Mamy nadzieje ze dzieki temu chociaz jedna para zrezygnuje z amnio bo nam to badanie zabralo zycie naszego dziecka.
P.S
Tego samego dnia co Ani odeszly wody dostalismy wyniki testu z amniopunkcji... NASZA CORECZKA BYLABY ZDROWA, KOCHAMY JĄ Nasza OLIWIA!!!
Ostatnia edycja:
- Dołączył(a)
- 3 Listopad 2019
- Postów
- 1
Cześć dziewczyny! Moja historia może nie dotyczy wprost amniopunkcji, ale chciałam Wam ją opowiedzieć. Może pomoże to komuś, kto jak ja kiedyś szuka promyka nadziei.
Byłam w 11 tygodniu ciąży, usg genetyczne miałam zaplanowane w 12 tygodniu, ale planowałam lecieć na wycieczkę i umówiłam się prywatnie na usg w klinice. Prosiłam o zwykle usg, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku przed wylotem, na co Pani z recepcji powiedziała, ze już jest taki termin, ze lekarz na pewno przeprowadzi usg genetyczne, nie będzie to dodatkowo płatne. W sumie pomyślałam, że to nawet fajnie, będziemy mieli opinie dwóch różnych lekarzy.
Jak przyszliśmy do Pani doktor, ona bardzo dokładnie wszystko sprawdziła, zobaczyliśmy naszego maluszka, ale jakoś z każda kolejną minutą badania Pani doktor była coraz bardziej zaniepokojona. Po badaniu z całą powagą Pani doktor zaprosiła nas na omówienie tych wyników do biurka. Powiedziała, że nie widzi kości nosowej, że jest to marker ZD. Wpadliśmy w panikę, pytaliśmy czy jest szansa na zdrowe dziecko przy braku tej kości, ona powiedziała , że tak, ale jest na to bardzo małe Prawdopodobieństwo. Wypisała skierowanie do genetyka. Kiedy zapytaliśmy co mamy robić, powiedziała ze mamy iść do genetyka, żeby nam opowiedział jakie są „takie” dzieci, No i amniopunkcję nam poleciła. Kiedy mój mąż zadał konkretne pytanie, czy może być tak, że wrócimy po tygodniu i ta kość będzie, odparła że raczej nie. Świat nam się wywalił spod nóg. Umówiłam się do genetyka i na amnio.
Tydzień trwała gehenna, po tygodniu poszliśmy do innego lekarza, który przeprowadził badanie ponownie. Zobaczył kość nosową, wszystko było w porządku, skierował do jeszcze jednego lekarza, na wszelki wypadek, który również kość zobaczył. Skierował nas na test SANCO. Drugi lekarz to bardzo dobry specjalista, wykonujący badania usg i amnio. Był on bardzo zdziwiony, że Pani lekarz pozwoliła sobie na tak odważne stwierdzenia w 11,4 tygodniu ciąży. Miała powiedziec, ze na razie nie jest kość widoczna, proszę przyjść za tydzień, żeby to potwierdzić, a nie straszyć i tak przerażonych młodych rodziców.
Test Sanco potwierdził , ze na 99,8 nasz maluszek jest zdrowy, i że będzie pchłopiec.
Życzę każdej mamie, która przeżywa podobne chwile zmartwień, pójść do kilku lekarzy i pod koniec badań zobaczyć, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do obaw.
Pozdrawiam serdecznie
Byłam w 11 tygodniu ciąży, usg genetyczne miałam zaplanowane w 12 tygodniu, ale planowałam lecieć na wycieczkę i umówiłam się prywatnie na usg w klinice. Prosiłam o zwykle usg, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku przed wylotem, na co Pani z recepcji powiedziała, ze już jest taki termin, ze lekarz na pewno przeprowadzi usg genetyczne, nie będzie to dodatkowo płatne. W sumie pomyślałam, że to nawet fajnie, będziemy mieli opinie dwóch różnych lekarzy.
Jak przyszliśmy do Pani doktor, ona bardzo dokładnie wszystko sprawdziła, zobaczyliśmy naszego maluszka, ale jakoś z każda kolejną minutą badania Pani doktor była coraz bardziej zaniepokojona. Po badaniu z całą powagą Pani doktor zaprosiła nas na omówienie tych wyników do biurka. Powiedziała, że nie widzi kości nosowej, że jest to marker ZD. Wpadliśmy w panikę, pytaliśmy czy jest szansa na zdrowe dziecko przy braku tej kości, ona powiedziała , że tak, ale jest na to bardzo małe Prawdopodobieństwo. Wypisała skierowanie do genetyka. Kiedy zapytaliśmy co mamy robić, powiedziała ze mamy iść do genetyka, żeby nam opowiedział jakie są „takie” dzieci, No i amniopunkcję nam poleciła. Kiedy mój mąż zadał konkretne pytanie, czy może być tak, że wrócimy po tygodniu i ta kość będzie, odparła że raczej nie. Świat nam się wywalił spod nóg. Umówiłam się do genetyka i na amnio.
Tydzień trwała gehenna, po tygodniu poszliśmy do innego lekarza, który przeprowadził badanie ponownie. Zobaczył kość nosową, wszystko było w porządku, skierował do jeszcze jednego lekarza, na wszelki wypadek, który również kość zobaczył. Skierował nas na test SANCO. Drugi lekarz to bardzo dobry specjalista, wykonujący badania usg i amnio. Był on bardzo zdziwiony, że Pani lekarz pozwoliła sobie na tak odważne stwierdzenia w 11,4 tygodniu ciąży. Miała powiedziec, ze na razie nie jest kość widoczna, proszę przyjść za tydzień, żeby to potwierdzić, a nie straszyć i tak przerażonych młodych rodziców.
Test Sanco potwierdził , ze na 99,8 nasz maluszek jest zdrowy, i że będzie pchłopiec.
Życzę każdej mamie, która przeżywa podobne chwile zmartwień, pójść do kilku lekarzy i pod koniec badań zobaczyć, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do obaw.
Pozdrawiam serdecznie
reklama
Hej dziewczyny. To mój pierwszy post w tym temacie. Jestem teraz w 12w5d.
3 dni temu miałam usg prenatalne, na którym niestety nie wszystko wyglądało tak, jak należy. Wprawdzie przeziernosc karkowa w porządku, podobnie zastawka trojdzielna, ale niestety podczas badania przepływów w przewodzie żylnym DV wyskoczyła nam zwrotna 'fala a', oraz kość nosowa była słabo uwidoczniona. Pani doktor stwierdziła, że to prawdopodobnie przez to, że dziecko fikało koziołki, no ale niestety nie mamy pewności na ten czas, co z tą kością nosowa.
Czekamy na wyniki testu PAPPA, pewnie minimum dwa najbliższe tygodnie. Ja odchodzę od zmysłów, ale widzę, że to cholerstwo już niejednej dało się we znaki, a potem mimo wyników, dalsza historia toczyła się pozytywnie.
Na razie pozostaje nam czekać, co jest makabrą, ale o tym mówić nie muszę, bo widzę, że każda babeczka tutaj to przerabiała.
Amniopunkcja w razie bardzo złych wyników pappa będzie niewątpliwie zalecana, niemniej na dzień dzisiejszy bardzo mnie przeraża, ale czas pokaże co tam jest nam pisane. Natomiast w przypadku ryzyka pośredniego polecane są te 'drogie' testy, typu Nifty Pro, czy Sanco. Mam wrażenie, że większość z Was skorzystała właśnie z Sanco. Podpowiedziałybyście mi, w jaki sposób podejmowalyscie decyzje, który z tych testów wybrać?
Na pierwszy rzut oka, wydaje się, ze w stosunku ceny do ilości przypadłości, jakie ujawnia test, na prowadzenie wysuwa się Nifty Pro. Sanco ma dużo bardziej zakrojoną ilość sprawdzanych wad, a jego cena jest wyższa, jednak mam wrażenie, że większość z dziewczyn tu, z forum, zdecydowała się właśnie na Sanco.
Dajcie proszę znać, czym kierowałyście się przy wyborze testu oraz czy któraś z Was miała na usg prenatalnym przygody ze zwrotną 'falą a' i słabo widoczną kością nosową?
Serdecznie Was pozdrawiam i trzymam z całego serca kciuki za same szczęśliwe, zakończenia. ❤
3 dni temu miałam usg prenatalne, na którym niestety nie wszystko wyglądało tak, jak należy. Wprawdzie przeziernosc karkowa w porządku, podobnie zastawka trojdzielna, ale niestety podczas badania przepływów w przewodzie żylnym DV wyskoczyła nam zwrotna 'fala a', oraz kość nosowa była słabo uwidoczniona. Pani doktor stwierdziła, że to prawdopodobnie przez to, że dziecko fikało koziołki, no ale niestety nie mamy pewności na ten czas, co z tą kością nosowa.
Czekamy na wyniki testu PAPPA, pewnie minimum dwa najbliższe tygodnie. Ja odchodzę od zmysłów, ale widzę, że to cholerstwo już niejednej dało się we znaki, a potem mimo wyników, dalsza historia toczyła się pozytywnie.
Na razie pozostaje nam czekać, co jest makabrą, ale o tym mówić nie muszę, bo widzę, że każda babeczka tutaj to przerabiała.
Amniopunkcja w razie bardzo złych wyników pappa będzie niewątpliwie zalecana, niemniej na dzień dzisiejszy bardzo mnie przeraża, ale czas pokaże co tam jest nam pisane. Natomiast w przypadku ryzyka pośredniego polecane są te 'drogie' testy, typu Nifty Pro, czy Sanco. Mam wrażenie, że większość z Was skorzystała właśnie z Sanco. Podpowiedziałybyście mi, w jaki sposób podejmowalyscie decyzje, który z tych testów wybrać?
Na pierwszy rzut oka, wydaje się, ze w stosunku ceny do ilości przypadłości, jakie ujawnia test, na prowadzenie wysuwa się Nifty Pro. Sanco ma dużo bardziej zakrojoną ilość sprawdzanych wad, a jego cena jest wyższa, jednak mam wrażenie, że większość z dziewczyn tu, z forum, zdecydowała się właśnie na Sanco.
Dajcie proszę znać, czym kierowałyście się przy wyborze testu oraz czy któraś z Was miała na usg prenatalnym przygody ze zwrotną 'falą a' i słabo widoczną kością nosową?
Serdecznie Was pozdrawiam i trzymam z całego serca kciuki za same szczęśliwe, zakończenia. ❤
Podobne tematy
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 169
- Wyświetleń
- 271 tys
Podziel się: