reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

14.czerwca - protesty w całej Polsce po śmierci ciężarnej.

Nie umiem zrozumieć śmierci tych kobiet.
Był stan zagrożenia ich życia, tak? Był. Lekarz miał obowiązek ratować kobietę? Miał.
W takim przypadku są ogromne przesłanki do aborcji zgodnie z obowiązującym prawem. I co? Lekarz nie robi nic. Nie można maskować braku reakcji i braku kompetencji obroną życia poczętego, bo to życie i tak nie przeżyje w martwej mamie. 🙄 Dlaczego lekarze tak bardzo zwlekają z ratowaniem kobiety??? 😳


W 2002 roku straciłam pierwszą ciążę. Dwa dni czekano na nie wiem na co? 🤷 Tętna już dawno nie było. Leków na poronienie mi nie dano. W końcu miałam ogromne crp, ogromną gorączkę. Dopiero wtedy zabrano się za zabieg. Wcześniej po prostu byłam sobie w szpitalu. Nie wiem na co czekano? Miałam szczęście, że to była wczesna ciąża, więc nie dość zatruła mi organizm. Partactwo było już przed rokiem 2020. Mam szczęście, że żyję.
 
reklama
Odkupuję temat ze względu na moje ostatnie przemyślenia. Na prenatalnych (pierwszych) lekarka dała mi skierowanie do szpitala ze względu na wrastające łożysko w bliznę po CC. Mam się zgłosić i będą sprawdzać dokładnie jakie dokładnie ono jest. Lekarka poinformowała mnie, że jest to duże ryzyko dla mnie. Poczytałam trochę i już wiem, że może być różnie. I teraz moje pytanie brzmi - czy ja jako pacjent mam wpływ na to, żeby w razie czego ratowano mnie? Czy mogę podpisać jakieś dokumenty? Czy mam całkowicie związane ręce? Co innego jeśli mam czas, to mogę bawić się w zmianę szpitala itd., ale gdy tego czasu nie ma? Powiedzmy, że łożysko wrasta mi w jakieś naczynka, które zaczynają krwawić i zaczyna się krwotok wewnętrzny, który zagraża mojemu życiu i trzeba działać już teraz, ale dziecko jest żywe. Wybaczcie wyciąganie czarnych scenariuszy, ale chciałabym być przygotowana na różne ewentualności. Czy ja mam jakiś wpływ na postępowanie?
 
Odkupuję temat ze względu na moje ostatnie przemyślenia. Na prenatalnych (pierwszych) lekarka dała mi skierowanie do szpitala ze względu na wrastające łożysko w bliznę po CC. Mam się zgłosić i będą sprawdzać dokładnie jakie dokładnie ono jest. Lekarka poinformowała mnie, że jest to duże ryzyko dla mnie. Poczytałam trochę i już wiem, że może być różnie. I teraz moje pytanie brzmi - czy ja jako pacjent mam wpływ na to, żeby w razie czego ratowano mnie? Czy mogę podpisać jakieś dokumenty? Czy mam całkowicie związane ręce? Co innego jeśli mam czas, to mogę bawić się w zmianę szpitala itd., ale gdy tego czasu nie ma? Powiedzmy, że łożysko wrasta mi w jakieś naczynka, które zaczynają krwawić i zaczyna się krwotok wewnętrzny, który zagraża mojemu życiu i trzeba działać już teraz, ale dziecko jest żywe. Wybaczcie wyciąganie czarnych scenariuszy, ale chciałabym być przygotowana na różne ewentualności. Czy ja mam jakiś wpływ na postępowanie?
Oglądałam w uwadze dziewczynę, która leżała w szpitalu i miała napisane przez siebie oświadczenie, że w razie zagrożenia życia chce żeby ją ratowano - mówiła, że w szpitalu odmówili przyjęcia tego dokumentu.
Jedynym wpływem jest chyba wybranie szpitala, w którym lekarze umieją czytać i stosować przepisy. Np. w Oleśnicy.
 
Oglądałam w uwadze dziewczynę, która leżała w szpitalu i miała napisane przez siebie oświadczenie, że w razie zagrożenia życia chce żeby ją ratowano - mówiła, że w szpitalu odmówili przyjęcia tego dokumentu.
Jedynym wpływem jest chyba wybranie szpitala, w którym lekarze umieją czytać i stosować przepisy. Np. w Oleśnicy.
no ok, ale nie każdy szpital ma specjalistów w danej dziedzinie. Moja lekarka kazała mi jechać tylko na Borowską i żaden inny szpital we Wrocławiu, bo oni się w takich rzeczach specjalizują (to samo było w przypadku mojej niszy). Można też z góry odrzucić te szpitale o których wiadomo, że pacjentka zmarła, ale to, że w jakimś szpitalu takiego przypadku nie było nie daje mi gwarancji, że tak nie będzie… Przecież ja też nie znam dnia ani godziny kiedy coś się może zacząć dziać, więc to dany szpital, który się w tym specjalizuje będzie to sprawdzał i kontrolował. Czy ktoś jest w stanie pomóc jakoś podpowiadając nawet prawnie czy jest sposób by to ugryźć?
 
no ok, ale nie każdy szpital ma specjalistów w danej dziedzinie. Moja lekarka kazała mi jechać tylko na Borowską i żaden inny szpital we Wrocławiu, bo oni się w takich rzeczach specjalizują (to samo było w przypadku mojej niszy). Można też z góry odrzucić te szpitale o których wiadomo, że pacjentka zmarła, ale to, że w jakimś szpitalu takiego przypadku nie było nie daje mi gwarancji, że tak nie będzie… Przecież ja też nie znam dnia ani godziny kiedy coś się może zacząć dziać, więc to dany szpital, który się w tym specjalizuje będzie to sprawdzał i kontrolował. Czy ktoś jest w stanie pomóc jakoś podpowiadając nawet prawnie czy jest sposób by to ugryźć?
szczerze często paragrafy swoje a życie swoje. Głupi przykład: prawo do informacji. Zapytałam położnej na jakie choroby jest badanie przesiewowe. Usłyszałam, ze mam sobie poczytać ulotkę bo ona nie ma czasu. O lekarce która mogła mnie operować a potrafiła mi powiedzieć, ze miałam sobie załatwić skierowanie od psychiatry do cc (chciałam rodzic naturalnie, to były jej słowa) nie wspomne. Prawdę mówiąc na patologii nie mieliśmy jakichś szerokich informacji, a już na pewno nie z inicjatywy personelu medycznego. Wiec lekarz ma obowiązek ustawowy ratować zdrowie swojego pacjenta i gro ten obowiązek respektuje, no ale… powinno się pamiętać o swoich prawach, tylko czasami, zwłaszcza gdy ma być to na cito, będzie to trudno wyegzekwować :)
 
szczerze często paragrafy swoje a życie swoje. Głupi przykład: prawo do informacji. Zapytałam położnej na jakie choroby jest badanie przesiewowe. Usłyszałam, ze mam sobie poczytać ulotkę bo ona nie ma czasu. O lekarce która mogła mnie operować a potrafiła mi powiedzieć, ze miałam sobie załatwić skierowanie od psychiatry do cc (chciałam rodzic naturalnie, to były jej słowa) nie wspomne. Prawdę mówiąc na patologii nie mieliśmy jakichś szerokich informacji, a już na pewno nie z inicjatywy personelu medycznego. Wiec lekarz ma obowiązek ustawowy ratować zdrowie swojego pacjenta i gro ten obowiązek respektuje, no ale… powinno się pamiętać o swoich prawach, tylko czasami, zwłaszcza gdy ma być to na cito, będzie to trudno wyegzekwować :)
czyli w sumie jedyne co, to mogę założyć, że jeśli jest to szpital uniwersytecki i uczy studentów różnych nacji to raczej powinni respektować ogólne prawa ratowania życia niż dziwne przepisy w Polsce 😅
 
bardzo dużo zależy od szpitala, owszem tak
ale jak to sprawdzić? Bo wiecie, mogę zapytać lekarza on mi powie, że tak i tak, a jak przyjdzie co do czego to w praktyce będzie inaczej… To mnie trochę przeraża, że musimy my kobiety jechać na zaufaniu do lekarzy i szpitala, a prawda jest taka, że nie każdy na to zasługuje
 
ale jak to sprawdzić? Bo wiecie, mogę zapytać lekarza on mi powie, że tak i tak, a jak przyjdzie co do czego to w praktyce będzie inaczej… To mnie trochę przeraża, że musimy my kobiety jechać na zaufaniu do lekarzy i szpitala, a prawda jest taka, że nie każdy na to zasługuje
Wiem, jak wiesz z innych wątków moja indukcja i pobyt w szpitalu skończyła się depresją poporodową, a szlam tam z zaufaniem, ze wiedza co robią…
 
reklama
Do góry