reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Szpital, rozłąka z dzieckiem - jak sobie radzicie?

  • Starter tematu użytkownikczka D199
  • Rozpoczęty
U mnie można było i to nie problem. Miałam swój prywatny pokój.

Jak masz prywatny pokój, jeszcze dodatkowo np. w prywatnym szpitalu to ciut inaczej, choć nadal chyba jestem na nie bo ...

A jakby Twoje dziecko do Ciebie chciało przyjść to byś nie chciała? A co po 2 dniach w szpitalu w domu odizolujesz starsze od młodszego?

... dzieci nie zawsze będą z rodzicami. Są kolonie i obozy. Są zielone szkoły. To dobry trening - tym bardziej, że dzieci zwykle nie zostają same, a z drugim rodzicem i/lub kochającymi dziadkami.

Leżałam w szpitalu z drugim dzieckiem 2 tygodnie, syn wtedy 4 letni przyszedł do mnie i spotkaliśmy się w holu, wypiliśmy czekoladę z automatu i pogadaliśmy - szczerze mówiąc bardziej potrzebowałam tego ja, niż syn. Córka była wtedy na OIOM. Dziś J. ma 13 lat i nawet tego nie pamięta w ogóle.

W w styczniu 2022 roku leżałam w szpitalu z CP, była pandemia i całkowity zakaz odwiedzin, paczek itd.
Leżałam w szpitalu 8 dni, psychicznie było koszmarnie mimo rozmów na kamerce, dzieci to pamiętają i przeżywały to bardzo, ale chyba głównie dlatego że były świadome że mama może mieć poważną operację i po prostu bały się pewnie gdzieś, że już nie wrócę. Leżałam na ginekologii więc nie było by narażenia cudzych noworodków, ale pewnie gdyby nie pandemia wpadły by 1 czy 2 razy też gdzieś na korytarzu.

W grudniu 2023 leżałam w święta w szpitalu bo ... urodziłam 3 dziecko. Nie widziałam mimo to potrzeby, żeby narażać noworodka z sali - nie izolowałam potem dzieci, ale to moje dziecko, jak trafię z nim na oddział bo będzie chore z powodu choroby starszaka to mam poczucie, że no cóż mam już starsze dzieci, nie zamknę ich w piwnicy - ale obca osoba, często rodząca pierwsze dziecko po co ma mieć taki dyskomfort. Serio, da się wytrzymać 2 doby bez matki (ja urodziłam w środę o 10, a w piątek o 11 już miałam wypis)
 
reklama
Jak masz prywatny pokój, jeszcze dodatkowo np. w prywatnym szpitalu to ciut inaczej, choć nadal chyba jestem na nie bo ...



... dzieci nie zawsze będą z rodzicami. Są kolonie i obozy. Są zielone szkoły. To dobry trening - tym bardziej, że dzieci zwykle nie zostają same, a z drugim rodzicem i/lub kochającymi dziadkami.

Leżałam w szpitalu z drugim dzieckiem 2 tygodnie, syn wtedy 4 letni przyszedł do mnie i spotkaliśmy się w holu, wypiliśmy czekoladę z automatu i pogadaliśmy - szczerze mówiąc bardziej potrzebowałam tego ja, niż syn. Córka była wtedy na OIOM. Dziś J. ma 13 lat i nawet tego nie pamięta w ogóle.

W w styczniu 2022 roku leżałam w szpitalu z CP, była pandemia i całkowity zakaz odwiedzin, paczek itd.
Leżałam w szpitalu 8 dni, psychicznie było koszmarnie mimo rozmów na kamerce, dzieci to pamiętają i przeżywały to bardzo, ale chyba głównie dlatego że były świadome że mama może mieć poważną operację i po prostu bały się pewnie gdzieś, że już nie wrócę. Leżałam na ginekologii więc nie było by narażenia cudzych noworodków, ale pewnie gdyby nie pandemia wpadły by 1 czy 2 razy też gdzieś na korytarzu.

W grudniu 2023 leżałam w święta w szpitalu bo ... urodziłam 3 dziecko. Nie widziałam mimo to potrzeby, żeby narażać noworodka z sali - nie izolowałam potem dzieci, ale to moje dziecko, jak trafię z nim na oddział bo będzie chore z powodu choroby starszaka to mam poczucie, że no cóż mam już starsze dzieci, nie zamknę ich w piwnicy - ale obca osoba, często rodząca pierwsze dziecko po co ma mieć taki dyskomfort. Serio, da się wytrzymać 2 doby bez matki (ja urodziłam w środę o 10, a w piątek o 11 już miałam wypis)

Rozumiem twoje zdanie i szanuję.
Mialam prywatną ale nie w prywatnym szpitalu.
Akurat musiałam zostać dłużej w szpitalu i córka bardzo tęskniła i ja też.
No wazne, ze bylo ok
W 1 ciąży tez lezalam w pandemii no smutne to bylo, ze nie było odwiedzin ale chociaż mozna bylo byc przy porodzie.
 
Niestety, ale odświeżam wątek.

Od 4 dni jestem w szpitalu, trafiłam na SOR, więc nie mieliśmy się jak przygotować na te sytuacje. W domu czeka na mnie 2-latek, z którym nigdy nie rozstawałam się na dłużej niż 8 godzin, a i to zdarzało się bardzo rzadko, gdy musiałam się pojawić w pracy stacjonarnie, albo organizowaliśmy przeprowadzkę. Synek nie jest żłobkowy, nie jest więc otrzaskany z zostawaniem w miejscu innym niż dom.

Mój stan zdrowia powoduje, że nie wypuszczą mnie stąd prawdopodobnie wcześniej niż po 9 dniach hospitalizacji. Wewnętrznie usycham z tęsknoty za dzieckiem. Wiem że racjonalnie jest tu zostać, bo nie wiedzą jakie są przyczyny mojej choroby i są w trakcie diagnozy, a wcześniejszy wypis by ten proces przerwał, ale nie wiem jak dotrwam do przyszłego poniedziałku. Dodatkowo pojawiła się kwestia karmienia piersią- syn jest wciąż karmiony (26 miesięcy) i gdy jestem obok zgłasza się po pierś często, właściwie nie zasypia w inny sposób. Teraz kiedy nie ma mnie z nim w zasadzie znikła drzemka w ciągu dnia, syn jest aktywny do 23 i dopiero potem zmęczony pada. Wstaje zwykle koło 9 i tak zasuwa podobno cały dzień.

Personel doradza mi Leki na zatrzymanie laktacji, ale ja chce powalczyć. Wczoraj odciągnęłam mleko laktatorem, mąż próbował podać Małemu w kubeczku, ale nie zaskoczyło. Nie wiem, czy ta sytuacja nie skonczy się tak że zakończymy karmienie. Na razie pompuje dalej, nawet jeśli bym to miała wylać, bo liczę, że może po moim powrocie wrócimy do karmienia.


Czy którejś z Was się udało wznowić karmienia po takim czasie? Jak sobie poradzić z tym, że nie mogę zobaczyć dziecka? Zastanawiam się, czy lepiej jest na razie się trochę wycofać i nie przypominać za często o mnie, żeby nie tęsknił. Chociaż jest to dla mnie bolesne, to dałabym wszystko za to, żeby mimo tego, dobrze spędził ten czas z tatą i dziadkami i nie zamęczył też ich. Cały czas się boję, że on będzie się czuł, że go zostawiłam.
 
Niestety, ale odświeżam wątek.

Od 4 dni jestem w szpitalu, trafiłam na SOR, więc nie mieliśmy się jak przygotować na te sytuacje. W domu czeka na mnie 2-latek, z którym nigdy nie rozstawałam się na dłużej niż 8 godzin, a i to zdarzało się bardzo rzadko, gdy musiałam się pojawić w pracy stacjonarnie, albo organizowaliśmy przeprowadzkę. Synek nie jest żłobkowy, nie jest więc otrzaskany z zostawaniem w miejscu innym niż dom.

Mój stan zdrowia powoduje, że nie wypuszczą mnie stąd prawdopodobnie wcześniej niż po 9 dniach hospitalizacji. Wewnętrznie usycham z tęsknoty za dzieckiem. Wiem że racjonalnie jest tu zostać, bo nie wiedzą jakie są przyczyny mojej choroby i są w trakcie diagnozy, a wcześniejszy wypis by ten proces przerwał, ale nie wiem jak dotrwam do przyszłego poniedziałku. Dodatkowo pojawiła się kwestia karmienia piersią- syn jest wciąż karmiony (26 miesięcy) i gdy jestem obok zgłasza się po pierś często, właściwie nie zasypia w inny sposób. Teraz kiedy nie ma mnie z nim w zasadzie znikła drzemka w ciągu dnia, syn jest aktywny do 23 i dopiero potem zmęczony pada. Wstaje zwykle koło 9 i tak zasuwa podobno cały dzień.

Personel doradza mi Leki na zatrzymanie laktacji, ale ja chce powalczyć. Wczoraj odciągnęłam mleko laktatorem, mąż próbował podać Małemu w kubeczku, ale nie zaskoczyło. Nie wiem, czy ta sytuacja nie skonczy się tak że zakończymy karmienie. Na razie pompuje dalej, nawet jeśli bym to miała wylać, bo liczę, że może po moim powrocie wrócimy do karmienia.


Czy którejś z Was się udało wznowić karmienia po takim czasie? Jak sobie poradzić z tym, że nie mogę zobaczyć dziecka? Zastanawiam się, czy lepiej jest na razie się trochę wycofać i nie przypominać za często o mnie, żeby nie tęsknił. Chociaż jest to dla mnie bolesne, to dałabym wszystko za to, żeby mimo tego, dobrze spędził ten czas z tatą i dziadkami i nie zamęczył też ich. Cały czas się boję, że on będzie się czuł, że go zostawiłam.
Czytam, że Twoje myśli idą w inna stronę niż moje, ale mimo to je napiszę. Mam dziecko kilka miesięcy starsze od Twojego i dalej kp na drzemki i w nocy. Mam też za sobą doświadczenie odstawiania z dnia na dzień od "drzemkowo-nocnej" piersi 1,5-roczniaka oraz następujące po tym moje kilkukrotne dłuższe hospitalizacje (przypadające na wiek 1,5-2 latka). W sumie moje doświadczenie kp to około 7 lat. Z mojej dzisiejszej perspektywy: w takiej sytuacji, w jakiej jesteś, nie podtrzymywałabym laktacji (co nie oznacza, że wzięłabym hormony) i zostawiłabym mężowi/dziadkom kwestie nauczenia kładzenia się spać. Relacje o szaleństwach do 23 to nie jest to, co polepszałoby mi nastrój. Wolałabym, żeby wypracowali sobie jakiś normalny rytuał zasypiania. Ale generalnie uznałabym, że niech się dzieje co chce i moim priorytetem byłoby zajęcie się moim zdrowiem. 2-latek już dobrze kuma, że są choroby i lekarz je leczy. Ty jesteś swiadoma, że ten pobyt nie trwa 1 nocy, ale dziecku się to za chwilę rozmyje, ono nie będzie skreślać dat w kalendarzu. W pewnym sensie się przyzwyczai. Nie doszukiwałabym się w tej sytuacji destrukcyjnych wątków, że zapomni o Tobie, będzie miało żal, zerwane więzi, utratę zaufania itp. Jest z ludźmi, których kocha i którzy je kochają.
 
Niestety, ale odświeżam wątek.

Od 4 dni jestem w szpitalu, trafiłam na SOR, więc nie mieliśmy się jak przygotować na te sytuacje. W domu czeka na mnie 2-latek, z którym nigdy nie rozstawałam się na dłużej niż 8 godzin, a i to zdarzało się bardzo rzadko, gdy musiałam się pojawić w pracy stacjonarnie, albo organizowaliśmy przeprowadzkę. Synek nie jest żłobkowy, nie jest więc otrzaskany z zostawaniem w miejscu innym niż dom.

Mój stan zdrowia powoduje, że nie wypuszczą mnie stąd prawdopodobnie wcześniej niż po 9 dniach hospitalizacji. Wewnętrznie usycham z tęsknoty za dzieckiem. Wiem że racjonalnie jest tu zostać, bo nie wiedzą jakie są przyczyny mojej choroby i są w trakcie diagnozy, a wcześniejszy wypis by ten proces przerwał, ale nie wiem jak dotrwam do przyszłego poniedziałku. Dodatkowo pojawiła się kwestia karmienia piersią- syn jest wciąż karmiony (26 miesięcy) i gdy jestem obok zgłasza się po pierś często, właściwie nie zasypia w inny sposób. Teraz kiedy nie ma mnie z nim w zasadzie znikła drzemka w ciągu dnia, syn jest aktywny do 23 i dopiero potem zmęczony pada. Wstaje zwykle koło 9 i tak zasuwa podobno cały dzień.

Personel doradza mi Leki na zatrzymanie laktacji, ale ja chce powalczyć. Wczoraj odciągnęłam mleko laktatorem, mąż próbował podać Małemu w kubeczku, ale nie zaskoczyło. Nie wiem, czy ta sytuacja nie skonczy się tak że zakończymy karmienie. Na razie pompuje dalej, nawet jeśli bym to miała wylać, bo liczę, że może po moim powrocie wrócimy do karmienia.


Czy którejś z Was się udało wznowić karmienia po takim czasie? Jak sobie poradzić z tym, że nie mogę zobaczyć dziecka? Zastanawiam się, czy lepiej jest na razie się trochę wycofać i nie przypominać za często o mnie, żeby nie tęsknił. Chociaż jest to dla mnie bolesne, to dałabym wszystko za to, żeby mimo tego, dobrze spędził ten czas z tatą i dziadkami i nie zamęczył też ich. Cały czas się boję, że on będzie się czuł, że go zostawiłam.

Do szpitala trafiłam nagle, gdy moje dziecko miało 11 miesięcy. Spędziłam tam 3 tygodnie. Był to okres, w którym odwiedziny były całkowicie wstrzymane, zresztą sama świadomie nie zgodziłabym się na odwiedziny dziecka w szpitalu. Zdecydowałam się na zakończenie laktacji. 26 miesięcy, to już całkiem rozumny człowiek, który pewnie odnajdzie się w tej sytuacji o wiele lepiej, niż się tego spodziewasz. Zawsze możecie zobaczyć się na kamerkach, porozmawiać przez telefon.
 
Syn nawet podobno się nie dopytuje o mleko. Mąż podał mu odciągnęte w kubeczku, ale szału, delikatnie mówiąc, nie było. Mimo to, odciągam raz dziennie, żeby piersi nie bolały i żeby to całkiem nie zanikło.

Prawdę mówiąc nie bardzo są badania na to jak leki po udarze wpływają na laktacje, ale też jak hormony hamujące laktacje wpływają na leki trombolityczne. Nie często mają tu karmiące po 30 więc lekarze w zasadzie nie są pewni. Stąd moja decyzja, że leków nie biorę i sprobuje to jakoś przetrwać naturalnie. Czy to jest dobry pomysł? Nie wiem, bo ścieżka nie jest przetarta i nie ma procedury na to.

Zajęcie się moim zdrowiem polega na diagnozie, co spowodowało udar, bo czuje się fizycznie dobrze i nie ma śladu po nim w mózgu - stąd nie cierpię i nie mam na szczęście w tej chwili jakiejś poważnej sytuacji. To co się zdarzyło, mogło być incydentem, ale po to tu jestem, żeby to potwierdzić lub wykluczyć.
Z tego powodu nie martwię się o siebie, tu sytuacja jest wstępnie opanowana.

Psychicznie jestem w dołku, bo mam poczucie tkwienia w miejscu i tracenia czasu, podczas gdy mogłabym być z synem. Rodzina bardzo nalega bym została, mnie to miejsce dołuje, zwłaszcza że dużo tu pacjentów w stanie apalicznym, albo sparaliżowanych i podłączonych pod aparaturę. Czuję się tu bardzo nie na miejscu i jestem zła, nawet jeśli wiem, że to nieracjonalne. Wiem, że jest zaopiekowany, ale wiem też, że bardzo mi go brakuje.
 
reklama
Syn nawet podobno się nie dopytuje o mleko. Mąż podał mu odciągnęte w kubeczku, ale szału, delikatnie mówiąc, nie było. Mimo to, odciągam raz dziennie, żeby piersi nie bolały i żeby to całkiem nie zanikło.

Prawdę mówiąc nie bardzo są badania na to jak leki po udarze wpływają na laktacje, ale też jak hormony hamujące laktacje wpływają na leki trombolityczne. Nie często mają tu karmiące po 30 więc lekarze w zasadzie nie są pewni. Stąd moja decyzja, że leków nie biorę i sprobuje to jakoś przetrwać naturalnie. Czy to jest dobry pomysł? Nie wiem, bo ścieżka nie jest przetarta i nie ma procedury na to.

Zajęcie się moim zdrowiem polega na diagnozie, co spowodowało udar, bo czuje się fizycznie dobrze i nie ma śladu po nim w mózgu - stąd nie cierpię i nie mam na szczęście w tej chwili jakiejś poważnej sytuacji. To co się zdarzyło, mogło być incydentem, ale po to tu jestem, żeby to potwierdzić lub wykluczyć.
Z tego powodu nie martwię się o siebie, tu sytuacja jest wstępnie opanowana.

Psychicznie jestem w dołku, bo mam poczucie tkwienia w miejscu i tracenia czasu, podczas gdy mogłabym być z synem. Rodzina bardzo nalega bym została, mnie to miejsce dołuje, zwłaszcza że dużo tu pacjentów w stanie apalicznym, albo sparaliżowanych i podłączonych pod aparaturę. Czuję się tu bardzo nie na miejscu i jestem zła, nawet jeśli wiem, że to nieracjonalne. Wiem, że jest zaopiekowany, ale wiem też, że bardzo mi go brakuje.
Pierwsze spacery z dziadkami, pierwsze dni z nianią czy w placówce - ja się tym zawsze bardzo denerwuję. Nie dlatego, że boję się, że coś się stanie albo że młode będzie płakać itp. Tylko okrutna jest dla mnie ta zmiana, że do tej pory dziecko było blisko mnie a teraz nie. Także pewnie po części Cię rozumiem.

Elactancie czytałaś pod kątem leków, które dostajesz i ew. będziesz brała po wyjściu? Kilkukrotnie drukowałam i zanosiłam na wizytę, gdy trzeba było podjąć decyzję o moim leczeniu i kp.

Jesli chcą Ci robić badania w szpitalu, to korzystaj. Potem w ramach poradni wszystko się wydłuża, trzeba kombinować z terminami, z opieką nad dzieckiem.

Nie chcesz tam sobie na oddziale pogadać z psychologiem? Może nie specjalizuje się tylko w problemach seniorów z uszkodzeniami cun i ogarnąłby sytuację młodej mamy na takim oddziale
 
Do góry