W akcie desperacji piszę tutaj, by się wyżalić...przecież miało być tak pięknie...kolorowe czasopisma, a w nich uśmiechnięte, wypoczęte mamy i radosne, grzeczne dzieciaczki...charakterek zaczął się już ujawniać w 6 miesiącu...a teraz, w 15 mies. nastało apogeum....wrzaski, płacze, sceny na ulicy i w sklepie, nie dawanie sobie założenia czapeczki, bicie mnie po twarzy, szczypanie.....oczywiście czytałam te wszystkie poradniki, że to trudny okres dla malucha, że jak się buntuje to oznacza, że dobrze się rozwija....ale mnie to już przerasta....zaczynam powoli czuć odraze do własnego dziecka...mimo że było upragnione, wyczekiwane i bardzo je kocham to już nie mam siły ani nerwów...w parku oczywiście każdy śmieć podnosi a zabranie mu go z rączki kończy się jednym wielkim wrzaskim, kładzeniem się na ziemie i waleniem nóżkami....w domu - nie mogę chwilę posiedzieć bo diabełek zaraz się przy mnie zjawia i zaczyna wyć, szczypać mnie....nawet ugotowanie obiadu graniczy z cudem....zaczynam czuć się jak w horrorze
Dziewczyny, jeśli któraś z Was ma podobne problemy ze swoim maluchem to piszcie, bo ja mam wrażenie, że jestem jedyna patrząc na inne dzieci w parku czy na pociechy sąsiadów....
Dziewczyny, jeśli któraś z Was ma podobne problemy ze swoim maluchem to piszcie, bo ja mam wrażenie, że jestem jedyna patrząc na inne dzieci w parku czy na pociechy sąsiadów....