a ja myślę, że z tymi zwolnieniami to troszkę niektórzy pracodawcy są sami sobie winni...
wytłumaczę na swoim przykładzie - w 2007 roku zaszłam w ciążę, nawet nie pomyślałam o tym, żeby uciekać na zwolnienie, jednakże od razu musiałam powiadomić pracodawcę że jestem w odmiennym stanie, bo nie mogłam pracować na tym stanowisku, które miałam dotychczas. Z wielką łaską zmieniono mi zakres obowiązków, zarzucono mnie papierami i obowiązkami, o których nie miałam zielonego pojęcia, pod pretekstem, że będę po prostu pomagać koledze, on mnie wprowadzi, nauczy itp. W rezultacie zmiany pracy miałam zupełnie inne niż ten kolega, a wszystko robiłam sama. A że zawsze byłam ambitna to nic nie powiedziałam i latałam jak głupia, żeby z wszystkim zdążyć na czas i żeby nikt nie mógł mi nic zarzucić. Trwało to zaledwie dwa tygodnie, a ja byłam już tak przemęczona i niewyspana, że mój mąż stwierdził, że przecież tak dłużej być nie może i czas się odezwać! Nie chciałam tego, bo w pracy wolę robić co do mnie należy i żeby nikt się mnie nie czepiał, ale sama czułam że nie wyrabiam. No i powiedziałam kierownikowi że to inaczej miało wyglądać, ze nie daje tak rady, a on z uśmiechem na twarzy, powiedział mi " no wiesz Ty co, kto nie da rady jak nie TY!" więc pracowałam dalej. W domu zaczełam się z emkiem sprzeczać bo ja nie chciałam wziąć L4, miałam wszystkiego dosyć. I w końcu stwierdziłam- trudno, przeklną mnie ale idę na zwolnienie. Poszłam na wizytę kontrolną, z takim wewnetrznym spokojem że w końcu podjęłam decyzję, powiedziałam ginkowi jak to wygląda- sam stwierdzil, że w takim razie nie ma to najmniejszego sensu i pisze L4. Tyle że najpierw mnie zbadał - i okazało się że ciąża obumarła
((( że serduszko naszego bąbelka już nie bije
( i co się dowiedziałam po tym wszystkim w pracy od kierownika???? że jak się źle czułam to trzeba było iść na L4
nigdy się nie dowiem dlaczego straciliśmy fasoleczkę i co miało na to wpływ, ale myślę że ten stres, przemęczenie miało swoje znaczenie. Potem miałam jeszcze komplikacje, krwawiłam 5 tygodni, nabawiłam się anemii , wylądowałam w szpitalu i nie umialam z tego wyjść. Dlatego jak tylko dowiedziałam się po 8 miesiącach starań że jestem znowu w ciąży to już nie miałam wątpliwości co mam zrobić.
Teraz jestem w trochę innej sytuacji, pracuję na innym stanowisku i mogę popracować, póki sił mi starcza i daję radę, oby jak najdłużej;-)
Niestety nie wierzę w to, że pracodawcy tylko dlatego nie chcą zatrudniać kobiet młodych, bo inne dają zły przykład ze zwolnieniami, po prostu mam wrażenie, w większości firm kobieta w ciąży to problem - przecież nawet jeśli będzie chodzić do pracy przez ciąże to potem będę małe dzieci, które chorują itp i to też jest problem! znam osoby, które pracowały całą ciąże, przychodziły nawet w urlopie macierzyńskim zostawiając 2 miesięczne dziecko, a jak przyszło co do czego to zostały oszukane na stanowiskach, premiach, awansach...dlaczego sie pytam? przecież pracowały!
sorki że się rozpisałam, po prostu każda z nas musi rozważyć co jest dla niej ważne i ważniejsze - i nie zawsze te zwolnienie można nazwać nadużywaniem przywileju choć z boku tak to wygląda