reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Zbuntowani mlodociani:))))

nie mam czasu bo przed korkami muszę jeszcze x rzeczy zrobić ale ...
po pierwsze, zupełnie inaczej wychowuje się dziecko (w sensie praktycznym a nie posiadanych poglądów) kiedy jest się pseudosamotną matką a inaczej kiedy ma się towarzystwo babciów i innych _ów. wczoraj właśnie widziałam jak moja psiapsióła, pseudosamotna jak rysia, dała dwa razy po łapce synowi (5 m-cy młodszy od naszych berbeciów) bo namiętnie wywalał na chodnik zabawkę. tłumaczenia nic nie dawały jak zabierała to płakał, no i go klepnęła, dość mocno... musiały mi oczy na wierzch wyleźć bo chyba poczuła się zobligowana do wyjaśnień i wiecie co? w sumie to się jej nie dziwię. Wiktor ma charakterek, oj ma, taki sam typ jak moja Młoda i (jak z opisów wynika) Miłosz rysi. ona jest z nim praktycznie 24h, czasem mając w odwecie babcię która wiecznie "nie ma siły żeby się nim zająć". powiedziała identycznie jak rysia : nie da Wiktorowi nią rządzić i wie że czasem puszczają jej nerwy, ale nie ma już na niego sposobu. absolutnie nie jestem za biciem dzieci, ale jestem w stanie zrozumieć, że CZASEM w końcu nerwy nie dają rady... i naprawdę podziwiam te z was, których dzieci jeszcze nie doprowadziły do stanu ostateczności, serio:tak:
po drugie, a propos karania dzieci - jeśli sobie dobrze przypominam to Dobranocka (Wszystkiego naj dla Justysi:biggrin2:) już spory czas temu pisała że ma dla córy karnego jeża w kącie i stawia ją tam na minutę bodajże w razie "potrzeby" i z tego co sobie przypominam chyba nikt wtedy nie pisał że to za szybko bo dziecko nie rozumie... i zgadzam się ponownie z rysią że dwulatki naprawdę sporo już rozumieją. do tego stopnia że momentami mnie to przeraża, bo fascynuje to mało powiedziane:sorry2:wydaje mi się że łatwo się przekonać czy dziecko rozumie znaczenie kary czy nie po prostu ją stosując raz czy drugi. jeśli nie rozumie - ok, ale jeśli wyraźnie widać że coś dzieckowi świta "chyba zrobiłem źle i średnio mi się opłaciło" to karny jeż jest wg jak najbardziej na miejscu. i tu osobiście: z Myszą np mam problem bo czasem absolutnie nie idzie jej wytłumaczyc a raczej uspokoić na tyle żeby coś do niej dotarło, i wtedy jedyne co mogę zrobić to albo znaleźć kompromis albo odwrócić uwagę:sorry2:nie ma mowy o zamknięciu w pokoju (co notabene średnio mi się podoba, bo też uważam że niepotrzebne traumy może wywołać; co innego kojec w ramach ograniczenia pola do auto- (i nie tylko auto-)destrukcji), ani "olaniu histerii" bo to prawdziwa histeria wtedy jest. z krokodylimi łzami, z zanoszeniem się prawie, aż do wymiotów z wysiłku nawet... i tu proszę o ewentualne sugestie bo momentami wymiękam:zawstydzona/y:nie jestem przekonana że kompromisy (np w sytuacji "ciuciu" w porze śniadania bo jak nie to rykkkkkkkkkkkkk - kupiłam frutinę bo tam jest ciuciu -rodzynki są prawie jak ciuciu dla niej - a przy okazji i płatka zje) czy odwracanie uwagi jest działaniem słusznym na dłuższą metę. jak myślicie???
a co do dziulasa... nie mam już czasu wracać się do postu, a o zamykaniu napisałam wyżej, więc tylko tyle napiszę że ciut więcej wyrozumiałości by się przydało:tak:mam czasem wrażenie że Leane ma cuś jakby musztrę w domu, ale... wiecie co? tak mi się wydaje że poza tą musztrą Leane dostaje od Dziulasa tyle ciepła i tulenia i szaleństw, radości i zabawy, że jakiejś traumy mieć nie powinna... chyba, bo nie czuję się absolutnie autorytetem w takich kwestiach, a poza tym jak nie widzę czegoś na żywo to ciężko mi to ocenić; no, ale jak napisałam wyzej ciut więcej wyrozumiałości jak w sytuacji z rzeczonym spacerkiem by się raczej przydało
 
reklama
Co do karania dzieci to ja kiedyś słyszałam że jak dziecko skończy rok to już można używać kar np.stawianie do kąta.
A czy wasze dzieciaki stoją w tym kącie? bo jak ja małego stawiam to stoję razem z nim bo ucieka i się śmieje:confused2: No chyba że widzi że już naprawdę jestem zła to stoi i płacze.
I wiem coś o tych wymuszanych wymiotach bo moja szwagierka ma córkę (3,5latka) ona jak coś chce a ta jej na to nie pozwala to zaczyna płakać i specjalnie się naciąga i wymiotuje:szok: I kurcze Kamil też tak zrobił dziś:crazy:
 
IDA ale ja np. nie twierdzę, że DZIULKA nie okazuje Leane czułości czy miłości, ba, nawet jestem pewna, że tej Glizdeczka ma pod dostatnie ale tu właśnie o tą MUSZTRĘ chodzi. Rozumiem, ukaranie za coś co rzeczywiście jest tego godne, ale za to, że dziecko chciało na ręce? Poza tym jest też różnica pomiędzy karaniem a KARANIEM. I tu, skoro juz podałaś przykład DOBRANOCKI, zobacz jedno: karanie w momencie kiedy dziecko cos złego wg. nas zrobi - ok, bo samej mi się zdarzyło, ale karanie po fakcie MIJA SIĘ Z CELEM i tu nie ma, że dziecię mądre, że rozumie, bo ono rozumie w danym momencie a nie wydaje mi się, żeby taki 2 latek po nastu minutach był sobie w stanie przypomniec o co się jakis czas temu awanturował i zrozumiec za co został ukarany.
Takie metody (karanie po fakcie) powodują tylko paranoje u dziecka, bo w pewnym momencie ono zatraca świadomość tego gdzie jest granica i tak na dobra sprawę zaczyna ciągle funkcjonowac w niepewności pt. "a nóż widelec za chwile zamkną mnie w pokoju". rozumiesz? ja nie twierdzę, że nie mozna karac dzieci, bo każdy ma jakieś granice wytrzymałości ale trzeba wiedzieć jak to właściwie robić. Ot tyle z mojej strony.
Poza tym sama miałam w domu przykład musztry i NIE to nie jest dobry model wychowania dla nikogo i tu wbrew temu co twierdzi DZIULKA takie musztrowanie dziecka prowadzi do zaniku własnie tego co napisała HAPPY - pewności siebie i świadomości wartości wlasnej osoby. Bo co z tego, że póki co Leane potrafi w niani walczyć o swoje? Jeszcze kilka takich akcji DZIULKI i może okazac się, że z dnia na dzień z pelnej energii i walczącej o swoje córy będzie miała w domu przestrachanego dziecia, podporządkowjącego sie wszystkiemu i wszystkim. I nie chodzi tu o wyrozumiałośc moja, czy innych osób, które wyraziły swoje zdanie. Chodzi o SPOSÓB KARANIA.
 
Kąt na dwie minuty (tyle ile ma lat) u Nas ma zastosowanie jak wcześniej napisałam za histerie z byle powodu, za bicie, plucie, gryzienie itp. Rzadko ucieka, a jak zamierza to stanę obok, kucnę żeby nie uciekała ale nie patrzę na nią, nie rozmawiam z nią.
Zachodzenie się z płaczu też przerabiam, i "wymioty" spowodowane płaczem.
W pokoju nie raz zostawiłam na tapczanie, żeby się uspokoiła i wyszłam, dla jej i swojego dobra (nie zamykając jej) i mówiąc jak jej przejdzie i się uspokoi to ma przyjść i przeprosić mnie/tatę za swoje zachowanie - pomaga.
 
doczytałam
DZIULKA gadanie (jak to robiła Twoja mama) a zamykanie dziecko w pokoju to dwie zupełnie inne kwestie, co innego jak dziecko stoi w kącie (chociaż tu też średnio potrafię zrozumieć działanie tej metody, aczkolwiek to, że czegoś nie rozumiem nie znaczy, że uważam to za złe ;-))
RYSIA "Znana z TVN „Super Niania” Dorota Zawadzka już dawno straciła swój autorytet jako psycholog dziecięcy. Jej program w TVN już się skończył… w ocenie psychologów nie miał on nic wspólnego z kompetencją i misja edukacyjną, był to zwykły show..." nie bierzcie tej kobiety za autorytet w wychowaniu dziecka.... kurde no :eek::-(
 
Moze sprostuje swoj post bo moze nie byl zrozumialy nigdy nie mowilam ze jestem za nie karaniem dzieci lub stawianiu mu granic karam jedno i drugie ale nigdy za to ze chce na rece i tak jak juz napisalam w pierwszym posvie nie po fakcie i tu sie nie zgidze ze dzuecko rozumie oamieta bo tak nie jest albo robie to juz albo wcake bo ta kara mija sie z celem tak samo uwazam ze zamykanie dziecka w pkoju nie jest dobrym sposobem po pierwsze dziecko w nerwach moze sobie zwyczajnie zrobic krzywde a po drugie miejsce gdzie spi bawi sie ma byc jego azylem a nie klatka w ktorej rodzuce mnie zamkneli bog wie za co.
Ja tez sama wychowuje dzueci od momentu gdy wstaja i gdy sue klada jestem sama i nie raz mialam ochote wyskoczyc z okna to nie jest tak ze mam anuelska cierpliwosc bo akurat kuba nie nalezy do aniolkow tylko uwazam ze np gdy idy kolezanka trzeska dziecko po rekach bo wyrzuca zabawke to co bedzie jak walnie ja w nos az krew pojdzie odda?moze wystarczylo by zabrac zabawke?my jako dorosli musimy sobie z tym radzic dziecko nie rozumie ze my mamy dosc ze jestesmy zmeczone histeriami gryzieniem biciem poki sa w takim wieku to wlasnie takie akcje sa wyrazem jakis emocji powiedzenia nie nie zgadzam sie nie rozumiem nie chce!slowko jeszcze na temat bicia bo niebylabym soba jak masz ochote uderzyc dzuecko walnij glowa w sciane zobaczysz jak boli i ze w niczym nie pomoglo a pozniej pomysl ze dzuecko bedzie czulo sie tak samo nie raz mialam ochote tak przywalic w ten mur ale nie bede krzywdzic swojej ladnej glowki a tym bardziej makej pupci mojego dzuecka!
Makuc zgadzam sie z twoim postem jak nigdy w zyciu o i tyle
 
Wracając jeszcze do ataków histerii z byle powodu U mnie sprawdza sie metoda zupełnego ignorowania. (inaczej jeśli zaczyna walić glową o podlogę co już wcześniej wspominałam wtedy muszę do niego iść żeby nic sobie nie zrobił)
więc jak wyżej napisalam nie mówię wtedy do borka nic bo i tak nic wtedy do niego nie dociera,nie patrzę na niego,"udaję" że w ogóle nie zwracam na niego uwagi ale jestem gdzieś w pobliżu.i to na prawdę działa bo po chwili sam przybiega do mnie żeby się przytulic i ukochać.
Kania u nas jest mega zazdrośc o mnie i o męza na wzajem do tego stopnia że nie możemy sie przytulić nawet,a o dzidzię w brzuchu już tez bo jak mu mówię że dzidzia tam jest malutka itd itp to chce mnie bić po brzuchu albo skoczyć z rozpędu,dziś wzięłam się za segregowanie ciuszków po nim od tych pierwszych co do gotowania,co do prania co do wydania i jak mówilam że to dla dzidzi będzie to on wszystko chial ubierać,o skarpetki tak wyl że mu musiałam ubrać w koncu i je nosi teraz.
 
Ostatnia edycja:
O kurczę Renata to masz już nie ciekawie z tą zazdrością ale może mu minie jak zobaczy dzidziusia bo tak czasem bywa.

A co do super niani to ja nigdy nie oglądałam jej programu bo jakoś mnie te jej metody czasem zrażały jak oglądałam urywki:baffled:
 
reklama
Basia, no właśnie przez te wymioty to ja na dłuższą metę po prostu mam stracha żeby ją TYPOWO karać (czyt. kąt:-p:rofl2:)...
Makuciek, będę cytować ręcznie: "Rozumiem, ukaranie za coś co rzeczywiście jest tego godne, ale za to, że dziecko chciało na ręce?" - się zgadzam przecież, i wciąż twierdzę (jako że ile ludziuf tyle pogląduf na jedną rzecz;-)) że u Dziuli to nawet nie jest kwestia twardości jej własnego charakteru (że ani na krok w lewo ani w prawo od wytyczonego szlaku, czego w sumie jej zazdraszczam:sorry:)a właśnie braku zwykłej (albo raczej niezwykłej, bo się okazuje że to "na wyposażeniu" na porodówce dawane nie jest:rofl2:) wyrozumiałości!!! taiego normalnego wrzucenia na luz, odpuszczenia grzechu - każdy moze mieć zły dzień, dziecko też. i muszę zaznaczyć, że (nie wiem czy mam rację czy nie) ja zazwyczaj biorę poprawkę na posty Dziuli, a co za tym idzie wydaje mi się że sytuacja w realu niekoniecznie wygląda tak musztrowato jak w postach (albo mam nadzieję że tak jest:sorry:), co nie zmienia faktu że musztrą takie wychowanie jest:baffled:nt rezultatów takowego nie wypowiem się bo mnie "wychowywano" zupełnie inaczej...
co do karania "po fakcie" - heh, przypomniało mi się jak pewnego razu miałam już Myszy humorów tak dość że czegoś tam jej nie dałam, oczywiście był ryk, ale jakiś taki nie do końca histeryczny więc dałam jej się wyryczeć. jej przeszło, ale mi nie (w sensie podniesionego ciśnienia) i jak chciała chyba ciuciu to jej powiedziałam, że nie bo byłaś niegrzeczna i ostatnie co mi się wryło w pamięć to jej oczy wielkie i smutne jak u kota ze Shreka... i odpuściła! nie wiem czy takie zrozumienie (bo ewidentnie wiedziała o czym mówię)byłoby standardem bo po prostu nie mam jaj żeby sprawdzić... ale zgadzam się że nad dopasowaniem wymiaru i wielkości kary do czynu trzeba się naprawdę porządnie zastanowić. "zaczyna ciągle funkcjonowac w niepewności pt. "a nóż widelec za chwile zamkną mnie w pokoju". rozumiesz?" - rozumiem:tak:
"I nie chodzi tu o wyrozumiałośc moja, czy innych osób, które wyraziły swoje zdanie. Chodzi o SPOSÓB KARANIA." - a tego nie rozumiem:eek: bo uzycie słowa na "W" odnosiło się tylko i wyłącznie do Dziulasa a nie do osób które się wypowiadały:nerd:
i tylko powtórzę, ze dla mnie ukaranie dziecka zamknięciem go w pokoju może być tylko i wyłącznie źródłem jakiejś traumy, ot co

Kaniuś, kurczę, mnie te wymioty po prostu przerażają:baffled:mam nadzieję że to im nie zostanie w zwyczaju:sorry:

Makuciek, a odnośnie twojego nastepnego postu (nr 176:-p:-D) dwa pytania: jak ty karzesz Alicję? a pytam gdyż: nie odniosłaś się wcale do mojej prośby o porady, bo skupiłaś się małpencjo na tłumaczeniu drugi raz tylko innymi słowami tego co zrozumiałam za razem pierwszym:-p:rofl2:a twojego zdania akurat bardzo ciekawa jestem:tak:

Wioliś, "miejsce gdzie spi bawi sie ma byc jego azylem a nie klatka w ktorej rodzuce mnie zamkneli bog wie za co." - o to to:tak:w pełni się zgadzam:tak:
"gdy idy kolezanka trzeska dziecko po rekach bo wyrzuca zabawke to co bedzie jak walnie ja w nos az krew pojdzie odda?moze wystarczylo by zabrac zabawke?" - tlko że widzisz... ja sama w szoku byłam że tak zrobiła:sorry:i nie twierdzę że to było dobre/niezbędne/adekwatne/ludzkie, ale też nie będę się zarzekać że ja bym tak nigdy nie zrobiła bo raz już Mysza dostała ode mnie klapsa:sorry:i tu może nawiązując do tego "walnięcia w nos" - szłyśmy miastem sobie, kiedy Mysza postanowiła urządzić histerię, a że gdzieś tam zdążyć musiałyśmy to nie mogłam jej zostawić żeby posiedziała sobie na chodniku, tylko wzięłam na ręce i szłam dalej. a ta jak mnie nie użre w ramię!!! laski, myślałam że zawyję w środku miasta jak jakiś wilkołak mimo że raczej odporna na ból jestem!!! i dostała w tyłek:/ nie jestem z siebie dumna, takie metody to dla mnie nie metody po prostu, ale piszę to właśnie żeby pokazać, że mimo że nie pochwalam to ... stało się tak a nie inaczej. i uprzedzając ewentualne pytania: nie wydaje mi się żebym mogła posunąć się dalej:-p

"jak masz ochote uderzyc dzuecko walnij glowa w sciane zobaczysz jak boli i ze w niczym nie pomoglo a pozniej pomysl ze dzuecko bedzie czulo sie tak samo nie raz mialam ochote tak przywalic w ten mur ale nie bede krzywdzic swojej ladnej glowki a tym bardziej makej pupci mojego dzuecka!" - heh, i tu się zgadzam, dlatego nie myślę nawet o klapsach jako o metodzie wychowawczej, bo jakbym myślała to musiałabym się już x razy powstrzymywać a więc miałabym na łbie niezłą kolekcję guzoli a nie mam:rofl2::-D

renata, ignorowanie czasem daje radę, ale nie wtedy kiedy właśnie od histerii "oczno-gębowej" przechodzi do "odżołądkowej":baffled:

Basia, a ja jakos nie miałam nigdy okazji obejrzeć jej programu jakoś dokładniej:eek:

i stwierdzam że całkiem ciekawa dyskusja się wywiązała:-)
 
Do góry