Nie chcę przepracowywać swojego zwiazku, bo po każdej kłótni staram się być bardziej miła, może bardziej zwracac uwagę na jego potrzeby i jego samego, ale po chwili spokoju przychodzi znowu burza i słyszę że ja się powinnam zmienić i że mam coś z głową chyba tak jak cała moja rodzina, z którą poniekąd mam teraz mniejszy kontakt przez niego właśnie ,bo kontroluje mój telefon, wypytuje mnie o czym rozmawialam a po mnie od razu widać kiedy nie mówie prawdy więc dla świętego spokoju z moją rodziną przeszłam na relacje takie żeby jego nie wkurzyć. I ogólnie jest bardzo czepialski. Ale wiecie odkąd zauważyłam że temu znajomemu zależy na rozmowie i choćby koleżeństwie ze mną, zaczęłam inaczej na to patrzeć, może dodaje mi to więcej siły, że są jeszcze ludzie dla których nie jestem śmieciem bo tak się czuję czasem jak mąż mnie traktuje, za nawet jeśli mąz mnie nie dostrzega to kiedyś dzieci dorosną i moze czeka mnie coś lepszego, że jeśli teraz sama zapomnę o sobie to potem będzie już za późno, i nawet jeśli zyzlam caly czas w tym marazmnie to mam pracę, ludzi których w niej spotykam, jego i wiem że jestem coś warta, zenie dam się zdeptac. Bo mąż wiele razy mnie zdeptał, cześć jego rodziny też, choć to się już wyprostowało, to rana w sercu pozostaje zwlaszcza że wiem że mąż dostrzega problem tylko we mnie nie w sobie. A ja choć nie jestem święta to po każdej kłótni próbuje jakoś iść do przodu a on jest obrazalski i nie planuje się zmieniać.