Ja sobie poradziłam, ale nie do końca uważam się za zwycięzcę. Miałam dwie kotki. Po urodzeniu syna obie nienajlepiej znosiły dziecko w domu, a jedna kotka dosłownie dostawała kociokwiku, sikała na wszystko, chodziła i prychała na domowników, zaczęła też regularnie tłuc swoją siostrę (wcześniej tłukła okazjonalnie). Plus była też najeżona na mojego noworodka i miałam wrażenie, że może go kiedyś też zaatakować pod wpływem stresu. Ja będąc w połogu zdecydowałam, że szukam jej domu adopcyjnego, bo nie pociągniemy długo w takiej konfiguracji. Po 2 miesiącach zgłosiła się do mnie starsza Pani która akurat szukała kota już też raczej dojrzałego. Oddałam ją mam nadzieję w dobre ręce już ponad rok temu. Czasem kobitka przysyła mi fotki które chyba świadczą o tym, że kot nie cierpi.
Mimo że była ze mną dłużej niż mąż i dziecko to w sytuacji, gdy zaczęła sprawiać zagrożeni, albo nawet gdyby sprawiała tylko zwykły kłopot, ale chciałby tego mój mąż, to nie wahałam się i nie wahałabym się jej oddać. Możecie mnie skrytykować, ale ja się z autorem wątku zgadzam w kwestii, że zwierzę to nie to samo co człowiek i mimo że byłam i jestem do moich kotów przywiązana nie ma tu znaku równości.
Chyba raczej skoki kota płodu nie uszkodzą, ale wydaje mi się, że ten wątek ujawnia ciekawsze kwestie i reakcja większości duuużo mówi o oczekiwaniach wobec mężczyzn i tego, jak to oni nie powinni mieć własnych.
Prywatnie uważam, że synkowanie/córeczkowanie kota lub psa to jest zajob. (Sue me!) I ma chłop prawo kota zwyczajnie nie lubić. Pytanie gdzie leży lojalność jego partnerki... bo odwróćmy trochę sytuacje: niechby np facet miał amstaffa, zanim poznał kobietę. Ona zachodzi potem w ciążę, ale pies jej nie lubi, warczy na nią, a czasem sobie skoczy. Nie gryzie itd, ale swoje waży, więc parę razy nawet ją przewrócił. Co byście poradziły tej dziewczynie, gdyby pisała tu, że pies może chyba jej zagrażać? Że psa nie chce i marzy o tym, żeby chłop wreszcie sie tego psa pozbył. Pisałybyście, że e tam, spoko, spoko, piesek był pierwszy, twój partner go kocha, więc że względu na niego, weź nie bądź taka sztywna, nic się nie stało? Że jak się z nim wiązała, to widziała że jest już psiecko, to o co jej teraz chodzi? Tak po prostu mnie to ciekawi