Jak w ogóle można porównywać kota do dziecka
Przecież to zwierzę do maluszka nie ma żadnego podjazdu. Inaczej gdy utrudnienia w życiu wynikają z własnego dziecka, potomka, swoich genów, a inaczej jakiegoś zbzikowanego zwierzaka.
Poza tym dziecko idzie nauczyć, ono potem dorasta, a kot nie.
Jeśli ktoś uważa, że godzenie się na uciążliwe życie pod jednym dachem z kotem jest ok, a za to złe jest mieszkanie z partnerem, który "widzi minusy użerania się z kotem", ale nie jest utrapieniem, ale niesie wręcz nieocenioną pomocą w życiu, to radziłbym zdjąć różowe okulary i przyjrzeć się faktom jak bardzo koty są dużo bardziej uciążliwe w życiu.
Kot był super, dopóki razem nie zamieszkaliśmy. Potem pobudki w nocy, ciągłe sprzątanie bo to jakiś rzyg na podłodze, to kupa, a najgorsze to siki których zapach usunąć jest naprawdę trudno. Wszędzie rozsypany żwirek, kłęby sierści. Żeby mieszkanie jakoś wyglądało trzeba codziennie odkurzać bo kolejnego dnia dywan wygląda jakby miesiąc był nie odkurzany. Nowy fotel w kilka miesięcy zrujnowany, bo się okazał świetnym drapakiem itp. Uciążliwe są te zwierzęta.
Lubi porządek w mieszkaniu i takiego syfu jaki robi kot w domu nie jestem w stanie znieść.
A jeszcze jak skacze zwierzę po brzuchu to po już w ogóle stwarza zagrożenie dla dziecka.