reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Zagrożenie dla dziecka

Tłusty 9kg kot jest podobno od zawsze płochy. Ostatnio kot leżąc na łóżku przy dziewczynie gdy ta ruszyła ręką wystraszony skoczył na jej brzuch (3 trymestr).
Sytuacja kilkukrotnie się powtórzyła. Zwróciłem uwagę dziewczynie, że zachowanie kota stwarza zagrożenie dla dziecka w brzuchu.
W odpowiedzi usłyszałem, że "kot to też jej dziecko i nie może go trzymać daleko". Nie chcę by PRAWDZIWE DZIECKO ucierpiało przez głupi kaprys i chorą głowę matki.
Czy ten skok kota na brzuch w 3 trymestrze ciąży jest zagrożeniem dla dziecka?
Moim zdaniem przesadzasz. Poza tym to kot partnerki, nawet jeśli jest z tobą w ciąży nie powinieneś jej kontrolować. Zwierzę jest dla niej ważne, komfort psychiczny w ciąży też. Nie szukaj problemów na siłę. Miej trochę serca. Porozmawiaj z partnerką ewentualnie, że martwisz się o dziecko, ponieważ kot skacze na brzuch, powodzenia:)
 
reklama
Jak w ogóle można porównywać kota do dziecka :o🤣🤪

Przecież to zwierzę do maluszka nie ma żadnego podjazdu. Inaczej gdy utrudnienia w życiu wynikają z własnego dziecka, potomka, swoich genów, a inaczej jakiegoś zbzikowanego zwierzaka.

Poza tym dziecko idzie nauczyć, ono potem dorasta, a kot nie.

Jeśli ktoś uważa, że godzenie się na uciążliwe życie pod jednym dachem z kotem jest ok, a za to złe jest mieszkanie z partnerem, który "widzi minusy użerania się z kotem", ale nie jest utrapieniem, ale niesie wręcz nieocenioną pomocą w życiu, to radziłbym zdjąć różowe okulary i przyjrzeć się faktom jak bardzo koty są dużo bardziej uciążliwe w życiu.

Kot był super, dopóki razem nie zamieszkaliśmy. Potem pobudki w nocy, ciągłe sprzątanie bo to jakiś rzyg na podłodze, to kupa, a najgorsze to siki których zapach usunąć jest naprawdę trudno. Wszędzie rozsypany żwirek, kłęby sierści. Żeby mieszkanie jakoś wyglądało trzeba codziennie odkurzać bo kolejnego dnia dywan wygląda jakby miesiąc był nie odkurzany. Nowy fotel w kilka miesięcy zrujnowany, bo się okazał świetnym drapakiem itp. Uciążliwe są te zwierzęta.

Lubi porządek w mieszkaniu i takiego syfu jaki robi kot w domu nie jestem w stanie znieść.

A jeszcze jak skacze zwierzę po brzuchu to po już w ogóle stwarza zagrożenie dla dziecka.
Po twojej wypowiedzi współczuję twojej partnerce. Jeśli ją kochasz to zaakceptuj zwierzę które ona też kocha, uszanuj to
 
Jak w ogóle można porównywać kota do dziecka :o🤣🤪

Przecież to zwierzę do maluszka nie ma żadnego podjazdu. Inaczej gdy utrudnienia w życiu wynikają z własnego dziecka, potomka, swoich genów, a inaczej jakiegoś zbzikowanego zwierzaka.

Poza tym dziecko idzie nauczyć, ono potem dorasta, a kot nie.

Jeśli ktoś uważa, że godzenie się na uciążliwe życie pod jednym dachem z kotem jest ok, a za to złe jest mieszkanie z partnerem, który "widzi minusy użerania się z kotem", ale nie jest utrapieniem, ale niesie wręcz nieocenioną pomocą w życiu, to radziłbym zdjąć różowe okulary i przyjrzeć się faktom jak bardzo koty są dużo bardziej uciążliwe w życiu.

Kot był super, dopóki razem nie zamieszkaliśmy. Potem pobudki w nocy, ciągłe sprzątanie bo to jakiś rzyg na podłodze, to kupa, a najgorsze to siki których zapach usunąć jest naprawdę trudno. Wszędzie rozsypany żwirek, kłęby sierści. Żeby mieszkanie jakoś wyglądało trzeba codziennie odkurzać bo kolejnego dnia dywan wygląda jakby miesiąc był nie odkurzany. Nowy fotel w kilka miesięcy zrujnowany, bo się okazał świetnym drapakiem itp. Uciążliwe są te zwierzęta.

Lubi porządek w mieszkaniu i takiego syfu jaki robi kot w domu nie jestem w stanie znieść.

A jeszcze jak skacze zwierzę po brzuchu to po już w ogóle stwarza zagrożenie dla dziecka.
Skoro problem zaczął się jak zamieszkaliście razem, to wybitnie kot nie toleruje... Ciebie 🤷‍♀️
 
Moje podejście jest racjonalne. Można kochać zwierzę i traktować go jak członka rodziny. Nie godzę się jednak na "personifikację". Kot nie może być synem, a kobieta kocią mamą. Kot musi znać swoje miejsce i nie można zgadzać się na ryzyko utraty dziecka w ciąży dla kociej fanaberii bo "biedny kotek chce czułości i się przytulić do mamusi", bo potem z byle powodu się wystraszy, skoczy z impetem na brzuch i dojdzie do nieszczęścia.

Przed chwilą miała miejsce sytuacja gdzie dziewczyna leżała z kotem, coś ją zaswędziało w nogę, poruszyła nią, a kot skoczył na jej brzuch.
 
Skoro problem zaczął się jak zamieszkaliście razem, to wybitnie kot nie toleruje... Ciebie 🤷‍♀️
A gdzie pisałem, że kot zaczął syfić od czasu wspólnego zamieszkania? Kot to ma w zwyczaju robić od zawsze.

I mi się nie podoba mówienie do kota "będziesz miał braciszka". To żaden k..a brat, to co najwyżej młody opiekun.
 
Tłusty 9kg kot jest podobno od zawsze płochy. Ostatnio kot leżąc na łóżku przy dziewczynie gdy ta ruszyła ręką wystraszony skoczył na jej brzuch (3 trymestr).
Sytuacja kilkukrotnie się powtórzyła. Zwróciłem uwagę dziewczynie, że zachowanie kota stwarza zagrożenie dla dziecka w brzuchu.
W odpowiedzi usłyszałem, że "kot to też jej dziecko i nie może go trzymać daleko". Nie chcę by PRAWDZIWE DZIECKO ucierpiało przez głupi kaprys i chorą głowę matki.
Czy ten skok kota na brzuch w 3 trymestrze ciąży jest zagrożeniem dla dziecka?

Chyba bardzo nie lubisz tego biednego kota 😅
A będzie jeszcze gorzej, mój syn tylko szuka jak tu go zjeść 🤣
 
Moje podejście jest racjonalne. Można kochać zwierzę i traktować go jak członka rodziny. Nie godzę się jednak na "personifikację". Kot nie może być synem, a kobieta kocią mamą. Kot musi znać swoje miejsce i nie można zgadzać się na ryzyko utraty dziecka w ciąży dla kociej fanaberii bo "biedny kotek chce czułości i się przytulić do mamusi", bo potem z byle powodu się wystraszy, skoczy z impetem na brzuch i dojdzie do nieszczęścia.

Przed chwilą miała miejsce sytuacja gdzie dziewczyna leżała z kotem, coś ją zaswędziało w nogę, poruszyła nią, a kot skoczył na jej brzuch.
Czy Ty zapytaleś jej lekarza czy faktycznie jest to groźne? Radzilam Ci to już w poprzednim temacie 🤷‍♀️

Ty nie traktujesz tego kota jak czlonka rodziny, rmtylko szukasz pretekstu, jak się go pozbyć.
 
Jak w ogóle można porównywać kota do dziecka :o🤣🤪

Przecież to zwierzę do maluszka nie ma żadnego podjazdu. Inaczej gdy utrudnienia w życiu wynikają z własnego dziecka, potomka, swoich genów, a inaczej jakiegoś zbzikowanego zwierzaka.

Poza tym dziecko idzie nauczyć, ono potem dorasta, a kot nie.

Jeśli ktoś uważa, że godzenie się na uciążliwe życie pod jednym dachem z kotem jest ok, a za to złe jest mieszkanie z partnerem, który "widzi minusy użerania się z kotem", ale nie jest utrapieniem, ale niesie wręcz nieocenioną pomocą w życiu, to radziłbym zdjąć różowe okulary i przyjrzeć się faktom jak bardzo koty są dużo bardziej uciążliwe w życiu.

Kot był super, dopóki razem nie zamieszkaliśmy. Potem pobudki w nocy, ciągłe sprzątanie bo to jakiś rzyg na podłodze, to kupa, a najgorsze to siki których zapach usunąć jest naprawdę trudno. Wszędzie rozsypany żwirek, kłęby sierści. Żeby mieszkanie jakoś wyglądało trzeba codziennie odkurzać bo kolejnego dnia dywan wygląda jakby miesiąc był nie odkurzany. Nowy fotel w kilka miesięcy zrujnowany, bo się okazał świetnym drapakiem itp. Uciążliwe są te zwierzęta.

Lubi porządek w mieszkaniu i takiego syfu jaki robi kot w domu nie jestem w stanie znieść.

A jeszcze jak skacze zwierzę po brzuchu to po już w ogóle stwarza zagrożenie dla dziecka.

Ps. Koty wyczują energię 😈 i znają się na ludziach
 
Jak w ogóle można porównywać kota do dziecka :o🤣🤪

Przecież to zwierzę do maluszka nie ma żadnego podjazdu. Inaczej gdy utrudnienia w życiu wynikają z własnego dziecka, potomka, swoich genów, a inaczej jakiegoś zbzikowanego zwierzaka.

Poza tym dziecko idzie nauczyć, ono potem dorasta, a kot nie.

Jeśli ktoś uważa, że godzenie się na uciążliwe życie pod jednym dachem z kotem jest ok, a za to złe jest mieszkanie z partnerem, który "widzi minusy użerania się z kotem", ale nie jest utrapieniem, ale niesie wręcz nieocenioną pomocą w życiu, to radziłbym zdjąć różowe okulary i przyjrzeć się faktom jak bardzo koty są dużo bardziej uciążliwe w życiu.

Kot był super, dopóki razem nie zamieszkaliśmy. Potem pobudki w nocy, ciągłe sprzątanie bo to jakiś rzyg na podłodze, to kupa, a najgorsze to siki których zapach usunąć jest naprawdę trudno. Wszędzie rozsypany żwirek, kłęby sierści. Żeby mieszkanie jakoś wyglądało trzeba codziennie odkurzać bo kolejnego dnia dywan wygląda jakby miesiąc był nie odkurzany. Nowy fotel w kilka miesięcy zrujnowany, bo się okazał świetnym drapakiem itp. Uciążliwe są te zwierzęta.

Lubi porządek w mieszkaniu i takiego syfu jaki robi kot w domu nie jestem w stanie znieść.

A jeszcze jak skacze zwierzę po brzuchu to po już w ogóle stwarza zagrożenie dla dziecka.

No można porównywać kota do dziecka, bo obydwoje mają uczucia. Nie można za to porównywać kota do meblościanki, którą można wyrzucić po kilku latach, bo nie pasuje do mieszkania. A ty tego kota traktujesz jak zbędny mebel.

Aaa i przeczytaj jeszcze raz 5 akapit i odpowiedz sobie sam na pytanie gdzie napisales, że jak się wprowadziłes do domu to kot zaczął syfic ;)
 
reklama
Ja jestem w takiej samej sytuacji z jednym z moich kotów i naprawdę nie daję już sobie z nim rady. Odbija się od ścian, skacze na okna i się wiesza na moskitierze (mamy metalową, żeby nie wypadły), na mój brzuch też skacze, nic sobie nie robi z tego, że cokolwiek mu stoi na drodze. Też nie wiem co mam z tym zrobić, może ktoś coś doradzi to chętnie poczytam🙁
Ja sobie poradziłam, ale nie do końca uważam się za zwycięzcę. Miałam dwie kotki. Po urodzeniu syna obie nienajlepiej znosiły dziecko w domu, a jedna kotka dosłownie dostawała kociokwiku, sikała na wszystko, chodziła i prychała na domowników, zaczęła też regularnie tłuc swoją siostrę (wcześniej tłukła okazjonalnie). Plus była też najeżona na mojego noworodka i miałam wrażenie, że może go kiedyś też zaatakować pod wpływem stresu. Ja będąc w połogu zdecydowałam, że szukam jej domu adopcyjnego, bo nie pociągniemy długo w takiej konfiguracji. Po 2 miesiącach zgłosiła się do mnie starsza Pani która akurat szukała kota już też raczej dojrzałego. Oddałam ją mam nadzieję w dobre ręce już ponad rok temu. Czasem kobitka przysyła mi fotki które chyba świadczą o tym, że kot nie cierpi.


Mimo że była ze mną dłużej niż mąż i dziecko to w sytuacji, gdy zaczęła sprawiać zagrożeni, albo nawet gdyby sprawiała tylko zwykły kłopot, ale chciałby tego mój mąż, to nie wahałam się i nie wahałabym się jej oddać. Możecie mnie skrytykować, ale ja się z autorem wątku zgadzam w kwestii, że zwierzę to nie to samo co człowiek i mimo że byłam i jestem do moich kotów przywiązana nie ma tu znaku równości.

Chyba raczej skoki kota płodu nie uszkodzą, ale wydaje mi się, że ten wątek ujawnia ciekawsze kwestie i reakcja większości duuużo mówi o oczekiwaniach wobec mężczyzn i tego, jak to oni nie powinni mieć własnych.

Prywatnie uważam, że synkowanie/córeczkowanie kota lub psa to jest zajob. (Sue me!) I ma chłop prawo kota zwyczajnie nie lubić. Pytanie gdzie leży lojalność jego partnerki... bo odwróćmy trochę sytuacje: niechby np facet miał amstaffa, zanim poznał kobietę. Ona zachodzi potem w ciążę, ale pies jej nie lubi, warczy na nią, a czasem sobie skoczy. Nie gryzie itd, ale swoje waży, więc parę razy nawet ją przewrócił. Co byście poradziły tej dziewczynie, gdyby pisała tu, że pies może chyba jej zagrażać? Że psa nie chce i marzy o tym, żeby chłop wreszcie sie tego psa pozbył. Pisałybyście, że e tam, spoko, spoko, piesek był pierwszy, twój partner go kocha, więc że względu na niego, weź nie bądź taka sztywna, nic się nie stało? Że jak się z nim wiązała, to widziała że jest już psiecko, to o co jej teraz chodzi? Tak po prostu mnie to ciekawi
 
Do góry