reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wychowanie bez kar i nagród. Dwulatek bije koty i siostrę.

Odnawiam temat. Problem bicia siostry powrócił ze zdwojoną siłą, a synek ma już 2,5 roku. Mówi wszystko. Nikogo więcej nie bije. Jak tylko zobaczy roczną siostrę to biegnie do niej i "pac" w głowę. Często twardą zabawką. Reaguję jak tylko zdążę, zatrzymuję jego rękę. Obawiam się, że kiedyś nie wytrzymam i ja jemu "pac" zrobię. pytam, czemu. Nic nie odpowiada. Mówi, że kocha siostrę i czasami naprawdę to widać. Ale jak np ona się wyśpi i raczkuje do nas to pierwsze co synek robi, to biegnie ją uderzyć. Chodzi do przedszkola na 5,5 godziny dziennie. Niestety, problem zaczął się przed przedszkolem. Tak bym zrzuciła winę na stres. Ciągle mu znajduję wymówki. A to się nie wybiegał, a to przebodźcowany, a to mu się nudzi, a to zazdrosny o siostrę... Ale nie może tak być, że boję się pójść do łazienki jak oboje nie śpią, żeby synek siostrze krzywdy nie zrobił.

Czy to jest dobry moment, żeby wybrać się do psychologa dziecięcego? Czy poczekać, aż synek się dobrze zaadaptuje w przedszkolu? Na razie ma problem z obcymi, nawet z lekarzami. tak jakby się bał, że gdzieś go zostawię.
U Nas problem nie minął - w tym sensie że po dniach gdy jest spokój nagle syn znów zaczyna specjalnie obijać siostrę. Zaobserwowałam że dzieje się to wtedy gdy syn ma silne emocje np wczoraj bo wie że wróci jutro do przedszkola po chorobie, widziałam że targają nim mieszane uczucia i niestety parę razy uderzył czy pchnął siostrę. To nie jest tłumaczenie zachowań syna a obserwacja. Wiem kiedy może dojść do niefajnej sytuacji więc teoretycznie jestem do przodu.
U Nas też syn nie odpowiada dlaczego tak zrobił albo mówi że tak trzeba, wnioskuje że nie umie jeszcze poradzić sobie z emocjami i wybiera niestety najprostszą opcję wyładowania się. Gdy widzę że coś może się wydarzyć to staram się skierować Jego energię na inne działania - bieganie, zabawa w chowanego, gra w piłkę, łapanie i przebijanie baniek mydlanych, spacer, rysowanie - cokolwiek. Skoro u Was syn często uderza siostrę gdy ta jest po drzemce to może postaraj się wciągnąć cała trójkę w jakąś zabawę, tak żeby syn wiedział że gdy siostra się budzi to nie jest koniec super czasu z mamą. My np wspólnie ganialiśmy się raczkując.
Co do psychologa to skoro jesteś zdecydowana na ten krok to myślę że nie ma złych momentów - psycholog nie pracuje z dzieckiem a z Tobą więc nie dokładasz dziecku kolejnej rzeczy do przepracowania. Jeśli się zdecydowałaś to może porozmawiaj o tym z synem - wytłumacz że czasem mama też czegoś nie wie, ciężko jej jest sobie z czymś poradzić, że wtedy prosi się o pomoc i właśnie po taką pomoc idziecie.
Ja gdybym się zdecydowała na wizytę u psychologa to na pewno najpierw przeprowadziła bym rozmowę przez telefon z tym psychologiem bo może wizyta nie będzie konieczna, może sypnie jakąś radą przez telefon. Jeśli już wizyta i obawiasz się reakcji syna to powiedz o tym psychologowi, niech powie Ci jak przygotować do tego dziecko.
Trzymam za Was kciuki.
 
reklama
Odnawiam temat. Problem bicia siostry powrócił ze zdwojoną siłą, a synek ma już 2,5 roku. Mówi wszystko. Nikogo więcej nie bije. Jak tylko zobaczy roczną siostrę to biegnie do niej i "pac" w głowę. Często twardą zabawką. Reaguję jak tylko zdążę, zatrzymuję jego rękę. Obawiam się, że kiedyś nie wytrzymam i ja jemu "pac" zrobię. pytam, czemu. Nic nie odpowiada. Mówi, że kocha siostrę i czasami naprawdę to widać. Ale jak np ona się wyśpi i raczkuje do nas to pierwsze co synek robi, to biegnie ją uderzyć. Chodzi do przedszkola na 5,5 godziny dziennie. Niestety, problem zaczął się przed przedszkolem. Tak bym zrzuciła winę na stres. Ciągle mu znajduję wymówki. A to się nie wybiegał, a to przebodźcowany, a to mu się nudzi, a to zazdrosny o siostrę... Ale nie może tak być, że boję się pójść do łazienki jak oboje nie śpią, żeby synek siostrze krzywdy nie zrobił.

Czy to jest dobry moment, żeby wybrać się do psychologa dziecięcego? Czy poczekać, aż synek się dobrze zaadaptuje w przedszkolu? Na razie ma problem z obcymi, nawet z lekarzami. tak jakby się bał, że gdzieś go zostawię.
Do psychologa zawsze możesz pójść, nie zaszkodzi. Omiń tylko behawiorystów.

Niestety tak jak pisałam to wiek uczenia się co się stanie, typu bodziec reakcja. Dziecko się odzywa. Dodatkowo jest łatwym celem na wyładowanie emocji, dlatego stale trzeba o nich mówić. Trzeba uczyć dziecko je wyrażać.
Ja nie mogłam swoich dzieci samych zostawiać. Córka nawet na ziemi nie mogła leżeć jak nie siedziałam obok, bo podbiegał i kopał. Miałam kołyskę. Synek uczył się ją akceptować. Teraz ma 4,5 roku i wciąż się uczy. Bywa zazdrosny w takich momentach, że nawet nie wpadlabym, że tak można. Gdy dziecko zostało poza jego zasięgiem, to zaczęła się frustracja i agresja skierowana na nas. Czytaliśmy książeczki uczucia Gucia. Gucio zmienia kolor grzywy w zależności od tego, co się z nim dzieje. Któregoś dnia przy takim ataku zapytałam syna jakiego jest teraz koloru. Na chwile się zatrzymał, a potem wrócił do emocji. Ciągnęła zgadywanie dalej usiłując znaleźć emocje. "Jesteś czerwony jak Gucio kiedy jest zły?". Mój syn ma już po historiach wypracowana strategie, że jak nastąpi wybuch, to potem przychodzi się przytulić. Przyszedł i tulilismy się. To zadziałało. Jak emocje opadły i się trochę wyciszył to pytalam, czy też ma burzę w mózgu jak Gucio. Czy pamięta co w takim momencie Gucio robił. Robiłam tak jak Gucio - głęboko oddychalam. Ponieważ zadziałało przy następnej eskalacji od razu zapytałam jaki ma dziś kolor. Wściekał się i uśmiechał jednocześnie. Napad był krótszy. Raz kupiłam książeczki z zadaniami z Guciem. W środku było koło. Synek przynosił codziennie i pytał jakiego koloru dziś jestem. On opowiadał o swoim.
Przy rzucaniu zabawkami w siostrę przy zabawie też uczyliśmy, że tak nie wolno, ale mówiliśmy możliwe rozwiązania. Mąż uczył dzieci by że sobą rozmawiały, a nie biły. Pokazywaliśmy im możliwości rozwiązań konfliktów. Tego dziecko musi się nauczyć. I teraz jest tego mniej. Najgorszy u nas był okres 3 roku życia. To wtedy było najwięcej takich akcji. Czasem trzeba dziecko zabrać. Ale najlepiej uczyć jakie mogą spotkać go konsekwencje, kiedy coś zrobi. Tak jak przy chlapaniu z wodą mówiłam. To nie kwestia nagrody i kary, ale konsekwencji. Jak mówisz, że nie chcesz by dziecko chlapalo poza wannę to mówisz, że jak jeszcze raz to zrobi, to wychodzi. Oczywiście dziecko długo sprawdza, czy coś działa. Więc proboje. Musisz być wtedy konsekwentna wobec tego, co powiedziałaś. Oczywiście dziecko się rozpłacze i będzie, że więcej nie będzie byle wrócić do wanny. Nie wolno się ugiąć, jeśli to ma być wychowawcze. To może wyglądać jak tresura. Jednak dziecko musi słuchać. Bo taka szarpanina może się np. pojawić przy ruchliwej drodze. I w takich okolicznościach nie ma możliwości na pertraktacje.
Jeśli zamówisz dziecko do pokoju to robisz to na tyle minut ile lat ma dziecko, a więc króciutki. No i musisz mu powiedzieć wpierw co się dzieje. Np. Sproboj się wyciszyć. Jak będziesz gotowy to wróć do nas. Nie możesz też nie kontrolować tego, co dziecko robi w pokoju. Tu też będzie bunt. U nas syn był agresywny i czasem jak nic nie działało tylko krzyczał w niebo głosy to zanosiłam go do miejsca, gdzie było ciemno, nie było zabawek, niczego co mógł zniszczyć, czy sobie zrobić krzywdę. Nauczył się wtedy już jak go niosłam panować nad emocjami. Zaczął zamiast wybuchów agresji przytulać się. Tego go uczyłam. Mówiłam, że może płakać, ale nie krzyczeć i niszczyć. Ze jak mu źle to niech przyjdzie się przytulić. I od rzucania po podłodze, po dwoch latach... Niestety to trwa, syn nie ma już wybuchów agresji, tylko się przytula. Rzadko uderza siostrę. Częściej z nią rozmawia
 
Do psychologa zawsze możesz pójść, nie zaszkodzi. Omiń tylko behawiorystów.

Niestety tak jak pisałam to wiek uczenia się co się stanie, typu bodziec reakcja. Dziecko się odzywa. Dodatkowo jest łatwym celem na wyładowanie emocji, dlatego stale trzeba o nich mówić. Trzeba uczyć dziecko je wyrażać.
Ja nie mogłam swoich dzieci samych zostawiać. Córka nawet na ziemi nie mogła leżeć jak nie siedziałam obok, bo podbiegał i kopał. Miałam kołyskę. Synek uczył się ją akceptować. Teraz ma 4,5 roku i wciąż się uczy. Bywa zazdrosny w takich momentach, że nawet nie wpadlabym, że tak można. Gdy dziecko zostało poza jego zasięgiem, to zaczęła się frustracja i agresja skierowana na nas. Czytaliśmy książeczki uczucia Gucia. Gucio zmienia kolor grzywy w zależności od tego, co się z nim dzieje. Któregoś dnia przy takim ataku zapytałam syna jakiego jest teraz koloru. Na chwile się zatrzymał, a potem wrócił do emocji. Ciągnęła zgadywanie dalej usiłując znaleźć emocje. "Jesteś czerwony jak Gucio kiedy jest zły?". Mój syn ma już po historiach wypracowana strategie, że jak nastąpi wybuch, to potem przychodzi się przytulić. Przyszedł i tulilismy się. To zadziałało. Jak emocje opadły i się trochę wyciszył to pytalam, czy też ma burzę w mózgu jak Gucio. Czy pamięta co w takim momencie Gucio robił. Robiłam tak jak Gucio - głęboko oddychalam. Ponieważ zadziałało przy następnej eskalacji od razu zapytałam jaki ma dziś kolor. Wściekał się i uśmiechał jednocześnie. Napad był krótszy. Raz kupiłam książeczki z zadaniami z Guciem. W środku było koło. Synek przynosił codziennie i pytał jakiego koloru dziś jestem. On opowiadał o swoim.
Przy rzucaniu zabawkami w siostrę przy zabawie też uczyliśmy, że tak nie wolno, ale mówiliśmy możliwe rozwiązania. Mąż uczył dzieci by że sobą rozmawiały, a nie biły. Pokazywaliśmy im możliwości rozwiązań konfliktów. Tego dziecko musi się nauczyć. I teraz jest tego mniej. Najgorszy u nas był okres 3 roku życia. To wtedy było najwięcej takich akcji. Czasem trzeba dziecko zabrać. Ale najlepiej uczyć jakie mogą spotkać go konsekwencje, kiedy coś zrobi. Tak jak przy chlapaniu z wodą mówiłam. To nie kwestia nagrody i kary, ale konsekwencji. Jak mówisz, że nie chcesz by dziecko chlapalo poza wannę to mówisz, że jak jeszcze raz to zrobi, to wychodzi. Oczywiście dziecko długo sprawdza, czy coś działa. Więc proboje. Musisz być wtedy konsekwentna wobec tego, co powiedziałaś. Oczywiście dziecko się rozpłacze i będzie, że więcej nie będzie byle wrócić do wanny. Nie wolno się ugiąć, jeśli to ma być wychowawcze. To może wyglądać jak tresura. Jednak dziecko musi słuchać. Bo taka szarpanina może się np. pojawić przy ruchliwej drodze. I w takich okolicznościach nie ma możliwości na pertraktacje.
Jeśli zamówisz dziecko do pokoju to robisz to na tyle minut ile lat ma dziecko, a więc króciutki. No i musisz mu powiedzieć wpierw co się dzieje. Np. Sproboj się wyciszyć. Jak będziesz gotowy to wróć do nas. Nie możesz też nie kontrolować tego, co dziecko robi w pokoju. Tu też będzie bunt. U nas syn był agresywny i czasem jak nic nie działało tylko krzyczał w niebo głosy to zanosiłam go do miejsca, gdzie było ciemno, nie było zabawek, niczego co mógł zniszczyć, czy sobie zrobić krzywdę. Nauczył się wtedy już jak go niosłam panować nad emocjami. Zaczął zamiast wybuchów agresji przytulać się. Tego go uczyłam. Mówiłam, że może płakać, ale nie krzyczeć i niszczyć. Ze jak mu źle to niech przyjdzie się przytulić. I od rzucania po podłodze, po dwoch latach... Niestety to trwa, syn nie ma już wybuchów agresji, tylko się przytula. Rzadko uderza siostrę. Częściej z nią rozmawia
Ja z synem bardzo dużo rozmawiam. Uczucia Gucia do niego nie trafiają. Czytamy, ale odpowiedź na samopoczucie zawsze jest "źle". Był odcinek Binga, w którym mieli wydmuchać złość w chmury. To bardziej działa. Już nawet zaczął na nią dmuchać, nie tylko mówić co robić, jak jest spokojny. Córka już dużo rozumie, ale do synka jakby to nie dotarło. On nic do jej nie mówi, tylko krzyczy bez słów. Staram się go uczyć, żeby do niej mówił. Nawet jak córa chce zabrać synkowi zabawkę i on krzyczy, to się pytam, czy umie mówić. Zawsze zaskoczony na mnie spojrzy i odpowiada, że tak. I zaczyna mówić, żeby mu nie zabierać. Córka rozumie, nie zabiera. Wtedy się często rozpłacze, bo ona chce. Ale krzywda jej się nie dzieje i takie zachowanie jest dla mnie akceptowalne. Jak synek się już czymś pobawi to chętnie się dzieli z siostrą.

Jednak to nie takie sytuacje mnie niepokoją, kiedy widzę emocje. Dzisiaj rano synek wstał (córka wstaje wcześniej) i od razu podbiegł pocałować siostrę. "Mała, chodź się bawić do mojego pokoju"! I pobiegł do swojego pokoju. Ona od razu poraczkowała za nim. A ten się odwrócił w drzwiach i z całych sił, dwoma rękami, próbował odpychać jej głowę. I czemu? Sam ją zapraszał. Albo: synek siedzi, bawi się zabawką siostry. Ona podraczkowała do krzesła i wstała. Synek wstał, podbiegł do niej i zaczął ją bić po nogach. To krzesło nie było ani jego ulubione, ani żadne szczególne.

Synkowi mówię, że jak woli się bawić bez siostry, to niech idzie do swojego pokoju i zamknie drzwi. Jak ja go tam zanoszę to też mówię po co. Sama czasami też się wychodzę uspokoić. Drzwi nigdy nie zamykam na klucz, nie zabraniam mu wychodzić. Wychodzi sam, przeprasza siostrę i chce się razem bawić. A za 10 minut powtórka. Wątpię, żeby był w tym pokoju aż 2 minuty.

Dzisiaj pomyślałam o tym, żeby mu wyeliminować na tydzień telewizję. Od jakiegoś miesiąca spodobała mu się nowa bajka, w której moim zdaniem za dużo się dzieje. I jakoś tak wyszło, że oglądał więcej. Wcześniej dziennie 25 minut, ostatnio po 45. I akurat jakiś miesiąc problemy się nasiliły.
 
U Nas problem nie minął - w tym sensie że po dniach gdy jest spokój nagle syn znów zaczyna specjalnie obijać siostrę. Zaobserwowałam że dzieje się to wtedy gdy syn ma silne emocje np wczoraj bo wie że wróci jutro do przedszkola po chorobie, widziałam że targają nim mieszane uczucia i niestety parę razy uderzył czy pchnął siostrę. To nie jest tłumaczenie zachowań syna a obserwacja. Wiem kiedy może dojść do niefajnej sytuacji więc teoretycznie jestem do przodu.
U Nas też syn nie odpowiada dlaczego tak zrobił albo mówi że tak trzeba, wnioskuje że nie umie jeszcze poradzić sobie z emocjami i wybiera niestety najprostszą opcję wyładowania się. Gdy widzę że coś może się wydarzyć to staram się skierować Jego energię na inne działania - bieganie, zabawa w chowanego, gra w piłkę, łapanie i przebijanie baniek mydlanych, spacer, rysowanie - cokolwiek. Skoro u Was syn często uderza siostrę gdy ta jest po drzemce to może postaraj się wciągnąć cała trójkę w jakąś zabawę, tak żeby syn wiedział że gdy siostra się budzi to nie jest koniec super czasu z mamą. My np wspólnie ganialiśmy się raczkując.
My nie mamy zabaw w 3. Zawsze jest krzyk. Córka uwielbia ganiać za piłką. Synek jej zabierze i schowa do szafy. Q przecież mógłby jej rzucić, kopnąć. Raczkowanie za nią też odpada. On lubi ją uczyć. Teraz bierze sorter i pokazuje jej, gdzie ma wrzucać klocki. Ale jak sam jest w środku mega kreatywnej zabawy, to raczkujący niemowlak zawsze mu "zepsuje" ogródek, garaż, sklep czy jakiś inny fragment podłogi, na którym nic fizycznie nie ma. A takie zabawy są ulubione.
W dodatku uderzenia są nie tyle w emocjach, ile czasami bez widocznego powodu. Ja nie wątpię, że synek ten powód ma, ale nie potrafi go wyrazić.
 
My nie mamy zabaw w 3. Zawsze jest krzyk. Córka uwielbia ganiać za piłką. Synek jej zabierze i schowa do szafy. Q przecież mógłby jej rzucić, kopnąć. Raczkowanie za nią też odpada. On lubi ją uczyć. Teraz bierze sorter i pokazuje jej, gdzie ma wrzucać klocki. Ale jak sam jest w środku mega kreatywnej zabawy, to raczkujący niemowlak zawsze mu "zepsuje" ogródek, garaż, sklep czy jakiś inny fragment podłogi, na którym nic fizycznie nie ma. A takie zabawy są ulubione.
W dodatku uderzenia są nie tyle w emocjach, ile czasami bez widocznego powodu. Ja nie wątpię, że synek ten powód ma, ale nie potrafi go wyrazić.
Kurcze nie wiem co mogę Ci doradzić, będę myśleć - wiem jak patrzenie na takie zachowania wykańcza psychicznie...a mózg dosłownie paruje od poszukiwania rozwiązań.
Twój synek ma teraz taki okres gdzie chce decydować o wszystkim i za wszystkich - My powoli z tego wychodzimy i jest mi łatwiej.
Co do samego uderzania to u Nas też nie tylko w emocjach ale i w zabawie i tak poprostu - co prawda coraz rzadziej albo zakończone przeprosinami i buziakiem ale zdarza się.
Zmierzam do tego że widzę że im syn starszy tym mniej w nim agresji. Było naprawdę źle a jest coraz lepiej, oby u Was też szybciutko było widać efekty.
 
Ja z synem bardzo dużo rozmawiam. Uczucia Gucia do niego nie trafiają. Czytamy, ale odpowiedź na samopoczucie zawsze jest "źle". Był odcinek Binga, w którym mieli wydmuchać złość w chmury. To bardziej działa. Już nawet zaczął na nią dmuchać, nie tylko mówić co robić, jak jest spokojny. Córka już dużo rozumie, ale do synka jakby to nie dotarło. On nic do jej nie mówi, tylko krzyczy bez słów. Staram się go uczyć, żeby do niej mówił. Nawet jak córa chce zabrać synkowi zabawkę i on krzyczy, to się pytam, czy umie mówić. Zawsze zaskoczony na mnie spojrzy i odpowiada, że tak. I zaczyna mówić, żeby mu nie zabierać. Córka rozumie, nie zabiera. Wtedy się często rozpłacze, bo ona chce. Ale krzywda jej się nie dzieje i takie zachowanie jest dla mnie akceptowalne. Jak synek się już czymś pobawi to chętnie się dzieli z siostrą.

Jednak to nie takie sytuacje mnie niepokoją, kiedy widzę emocje. Dzisiaj rano synek wstał (córka wstaje wcześniej) i od razu podbiegł pocałować siostrę. "Mała, chodź się bawić do mojego pokoju"! I pobiegł do swojego pokoju. Ona od razu poraczkowała za nim. A ten się odwrócił w drzwiach i z całych sił, dwoma rękami, próbował odpychać jej głowę. I czemu? Sam ją zapraszał. Albo: synek siedzi, bawi się zabawką siostry. Ona podraczkowała do krzesła i wstała. Synek wstał, podbiegł do niej i zaczął ją bić po nogach. To krzesło nie było ani jego ulubione, ani żadne szczególne.

Synkowi mówię, że jak woli się bawić bez siostry, to niech idzie do swojego pokoju i zamknie drzwi. Jak ja go tam zanoszę to też mówię po co. Sama czasami też się wychodzę uspokoić. Drzwi nigdy nie zamykam na klucz, nie zabraniam mu wychodzić. Wychodzi sam, przeprasza siostrę i chce się razem bawić. A za 10 minut powtórka. Wątpię, żeby był w tym pokoju aż 2 minuty.

Dzisiaj pomyślałam o tym, żeby mu wyeliminować na tydzień telewizję. Od jakiegoś miesiąca spodobała mu się nowa bajka, w której moim zdaniem za dużo się dzieje. I jakoś tak wyszło, że oglądał więcej. Wcześniej dziennie 25 minut, ostatnio po 45. I akurat jakiś miesiąc problemy się nasiliły.
Zapytaj go, co mu przeszkadza, że zaczyna siostrę kopać po nogach lub odpycha mimo zaproszenia. To są właściwe momenty by stawał się uważny na to, co się z nim dzieje. By wyrażał siebie.
U mnie dzieci mają wspólny pokój, więc żadnego nie wysyłam, by bawił się sam. Moim zdaniem nie w tym sztuka, by bawili się osobno, a raczej by się dzielili, by uczyli się, że coś jest moje, a coś innego nie. Ze jak coś chce nawet swojego, co ktoś wziął, to nie boje, krzyczę, czy wyrywam, a rozmawiam. Próbuje się wymienić, dogadać.
Jak wolą siostrę, a potem odpycha, to powiedz, chciałeś, by z tobą poszła. Jest. Dlaczego ja teraz odpychasz? Właśnie w tym momencie pytaj co się dzieje.
O uczuciach jest też fajna książka "Basia i jej uczucia, albo "Gucio i Feluś". Tyle, że te książki nie uczą co z tym zrobić. Ale fajnie je opisują. W felusiu są rysunki na aktywne czytanie.
 
My nie mamy zabaw w 3. Zawsze jest krzyk. Córka uwielbia ganiać za piłką. Synek jej zabierze i schowa do szafy. Q przecież mógłby jej rzucić, kopnąć. Raczkowanie za nią też odpada. On lubi ją uczyć. Teraz bierze sorter i pokazuje jej, gdzie ma wrzucać klocki. Ale jak sam jest w środku mega kreatywnej zabawy, to raczkujący niemowlak zawsze mu "zepsuje" ogródek, garaż, sklep czy jakiś inny fragment podłogi, na którym nic fizycznie nie ma. A takie zabawy są ulubione.
W dodatku uderzenia są nie tyle w emocjach, ile czasami bez widocznego powodu. Ja nie wątpię, że synek ten powód ma, ale nie potrafi go wyrazić.
to niedobrze, że razem się nie bawicie. Zachęcają do tego dzieci, do wspólnej zabawy. Możesz zacząć od tego, że usiądziesz koło nich na podłodze. Mała zacznie się po tobie wspinać. Pozwól jej. Jak synek się dołącza, to też mu pozwól.
Ja raz położyłam się na podłogę, córcia na mnie, a synek na nią. Pozwoliłam mu na niej leżeć chwilę i powiedziałam "kanapka". Dzieci podlapaly i zaczęły się śmiać. Za chwilę razem zaczęliśmy się kołysać, by całym ciężarem syn nie leżał na córci i przechylilam ich na bok. Potem wchodzili mi na plecy, przeciskali się pod brzuchem. Takie zabawy integrują nas wszystkich. Robię samolociki i uczą się czekać na swoją kolej. Popatrz na zabawy Weroniki Sherborne. To fajne, rozwojowe i rodzinne zabawy integrujące. Co prawda to terapia, ale można się tak bawić. Ja często schodzę na podłogę, by być bliżej dzieci. Sproboj, może to wam groszku pomoże.
A te zachowania... One jeszcze długo z wami zostaną. Po prostu dzieci muszą się siebie nauczyć, a to trwa. Widzę to po moich maluszkach. Cierpliwości. Fajnie, że szukasz 😊
 
Zapytaj go, co mu przeszkadza, że zaczyna siostrę kopać po nogach lub odpycha mimo zaproszenia. To są właściwe momenty by stawał się uważny na to, co się z nim dzieje. By wyrażał siebie.
U mnie dzieci mają wspólny pokój, więc żadnego nie wysyłam, by bawił się sam. Moim zdaniem nie w tym sztuka, by bawili się osobno, a raczej by się dzielili, by uczyli się, że coś jest moje, a coś innego nie. Ze jak coś chce nawet swojego, co ktoś wziął, to nie boje, krzyczę, czy wyrywam, a rozmawiam. Próbuje się wymienić, dogadać.
Jak wolą siostrę, a potem odpycha, to powiedz, chciałeś, by z tobą poszła. Jest. Dlaczego ja teraz odpychasz? Właśnie w tym momencie pytaj co się dzieje.
O uczuciach jest też fajna książka "Basia i jej uczucia, albo "Gucio i Feluś". Tyle, że te książki nie uczą co z tym zrobić. Ale fajnie je opisują. W felusiu są rysunki na aktywne czytanie.
Pytam. I zawsze jest "bo nie chcę żeby ona tu szła", powtarzane. "Zapraszałeś, poszła za Tobą". "Ale już nie chcę"! Albo mówi, że on był tam pierwszy i to jego miejsce albo zabawka. Mimo, że nie był. Tłumaczę, na razie nie widzę efektów.

Moim zdaniem dzieci wcale nie muszą się ciągle razem bawić. Zwłaszcza, że to mlodsze na razie tylko niszczy. I może być zabawa w tym samym pokoju, ale jak synek układa puzzle czy buduje z klocków, to nie ma szans, że córka mu nie zniszczy. Mogę ją trzymać płaczącą na rękach, ale nie w tym sens. I to jest moim zdaniem dobry moment, żeby się zamknął w pokoju, jeśli chce się tak pobawić. A synek akurat z klocków buduje chętnie i ostatnio nawet zaczął całe domy budować, które nawet mają 4ściany. Jak już zbuduje to mnie woła, żebyśmy się pobawili.

Tego Felusia znamy, ale tylko obrazki go interesowały. Ostatnio synek nie chce słuchać książek. Wrócił do Kici Koci i Nunusia! Ale to może być przez przedszkole: tam się psychicznie zmęczy, to w domu już nie chce się męczyć. I czytamy w 3.
 
Pytam. I zawsze jest "bo nie chcę żeby ona tu szła", powtarzane. "Zapraszałeś, poszła za Tobą". "Ale już nie chcę"! Albo mówi, że on był tam pierwszy i to jego miejsce albo zabawka. Mimo, że nie był. Tłumaczę, na razie nie widzę efektów.

Moim zdaniem dzieci wcale nie muszą się ciągle razem bawić. Zwłaszcza, że to mlodsze na razie tylko niszczy. I może być zabawa w tym samym pokoju, ale jak synek układa puzzle czy buduje z klocków, to nie ma szans, że córka mu nie zniszczy. Mogę ją trzymać płaczącą na rękach, ale nie w tym sens. I to jest moim zdaniem dobry moment, żeby się zamknął w pokoju, jeśli chce się tak pobawić. A synek akurat z klocków buduje chętnie i ostatnio nawet zaczął całe domy budować, które nawet mają 4ściany. Jak już zbuduje to mnie woła, żebyśmy się pobawili.

Tego Felusia znamy, ale tylko obrazki go interesowały. Ostatnio synek nie chce słuchać książek. Wrócił do Kici Koci i Nunusia! Ale to może być przez przedszkole: tam się psychicznie zmęczy, to w domu już nie chce się męczyć. I czytamy w 3.
Nie chodziło mi o to, by ciągle się razem bawiły. Chyba źle się zrozumialysmy. Słabość słowa pisanego

Efekty tłumaczenia przyjdą. Któregoś dnia cię zaskoczy
 
reklama
Pytam. I zawsze jest "bo nie chcę żeby ona tu szła", powtarzane. "Zapraszałeś, poszła za Tobą". "Ale już nie chcę"! Albo mówi, że on był tam pierwszy i to jego miejsce albo zabawka. Mimo, że nie był. Tłumaczę, na razie nie widzę efektów.

Moim zdaniem dzieci wcale nie muszą się ciągle razem bawić. Zwłaszcza, że to mlodsze na razie tylko niszczy. I może być zabawa w tym samym pokoju, ale jak synek układa puzzle czy buduje z klocków, to nie ma szans, że córka mu nie zniszczy. Mogę ją trzymać płaczącą na rękach, ale nie w tym sens. I to jest moim zdaniem dobry moment, żeby się zamknął w pokoju, jeśli chce się tak pobawić. A synek akurat z klocków buduje chętnie i ostatnio nawet zaczął całe domy budować, które nawet mają 4ściany. Jak już zbuduje to mnie woła, żebyśmy się pobawili.

Tego Felusia znamy, ale tylko obrazki go interesowały. Ostatnio synek nie chce słuchać książek. Wrócił do Kici Koci i Nunusia! Ale to może być przez przedszkole: tam się psychicznie zmęczy, to w domu już nie chce się męczyć. I czytamy w 3.
A przypomniałaś mi etap mojego syna gdy praktycznie nigdy nie potrafił się zdecydować, z tego co piszesz Twój synek przechodzi właśnie przez ten etap. U Nas dochodziło do sytuacji gdy że zwykłego pytania robił się dramat - np chcesz niebieską czy zieloną łyżeczkę? - nie wiem.....zieloną - podaję Mu zieloną łyżeczkę a syn w sekundę wpada w histerię i krzyczy że on nie chciał zielonej łyżeczki... 🤦🏻‍♀️🤦🏻‍♀️🤦🏻‍♀️🤯 U Ciebie wygląda to podobnie - synek woła siostrę a gdy ta przychodzi to On już nie chce się z Nią bawić🤦🏻‍♀️🤷🏻‍♀️
 
Do góry