- Dołączył(a)
- 25 Grudzień 2019
- Postów
- 5
Hejka dziewczyny, piszę bo już jestem na skraju desperacji, może wy mi coś doradzicie...
Jestem z chłopakiem od ponad roku,mamy po 20 lat - niestety albo stety wpadliśmy i jestem w 9 tyg ciązy zagrożonej.
Nie mogę się stresować, byłam pare razy w szpitalu.
Ja studiuje i żyjemy od paź w związku na odległość. On się zmienił przez te 2/3 miesiące nie do poznania.
Jeszcze na początku naszej znajomości i związku miałam w nim pełne oparcie, wiedziałam że w każdej chwili mogę na niego liczyć. Teraz, teraz liczą sie tylko koledzy.
Trafiłam do szpitala, niby zapytał jak się czuję, ale na tym koniec - wolał pić z kumplami.
Nawet wczoraj, przeżyłam silne bóle i zaczełam krwawić, dzwoniłam do niego zrozpaczona, owszem odebrał, zapytał, poświecił mi chwilę i wrócił do kolegów się bawić.
Nie wytrzymałam wygarnełam mu, na co dostałam wiązankę w poście publicznym na fb o mojej sytuacji rodzinnej. Wkurzyłam się dodałam jakieś stare zdjęcie z imprezy, nagle się mną zainteresował, jak wrócił od kolegów tef się nie urywały. Dziś rano przepraszał,ale jak nie dałam się udobruchać dowiedziałam się że muszę się leczyć psychiatrycznie.
Wyjaśniłam mu, że uważam że powinien wczoraj zrezygnować z kolegów i nawet po prostu wrócić do domu i jakkolwiek poświęcić mi uwagę przez głupi telefon.. dowiedziałam się że mogłam przyjechać do niego, że wtedy by nie poszedł z kolegami.
Ja już wysiadam, doprowadza mnie to do obłędu, a nie chcę kazywać mu wybierać pomiędzy mną a nimi, bo uważam że musi mieć każdy przestrzeń. Ale do niego nic nie dociera, żadne rozmowy, żadne wypowiedzi, żadna rozpacz nic... Co ja mam z nim zrobić? Stres nerwy i takie stany nie służą dziecku,ani mi...
Jestem z chłopakiem od ponad roku,mamy po 20 lat - niestety albo stety wpadliśmy i jestem w 9 tyg ciązy zagrożonej.
Nie mogę się stresować, byłam pare razy w szpitalu.
Ja studiuje i żyjemy od paź w związku na odległość. On się zmienił przez te 2/3 miesiące nie do poznania.
Jeszcze na początku naszej znajomości i związku miałam w nim pełne oparcie, wiedziałam że w każdej chwili mogę na niego liczyć. Teraz, teraz liczą sie tylko koledzy.
Trafiłam do szpitala, niby zapytał jak się czuję, ale na tym koniec - wolał pić z kumplami.
Nawet wczoraj, przeżyłam silne bóle i zaczełam krwawić, dzwoniłam do niego zrozpaczona, owszem odebrał, zapytał, poświecił mi chwilę i wrócił do kolegów się bawić.
Nie wytrzymałam wygarnełam mu, na co dostałam wiązankę w poście publicznym na fb o mojej sytuacji rodzinnej. Wkurzyłam się dodałam jakieś stare zdjęcie z imprezy, nagle się mną zainteresował, jak wrócił od kolegów tef się nie urywały. Dziś rano przepraszał,ale jak nie dałam się udobruchać dowiedziałam się że muszę się leczyć psychiatrycznie.
Wyjaśniłam mu, że uważam że powinien wczoraj zrezygnować z kolegów i nawet po prostu wrócić do domu i jakkolwiek poświęcić mi uwagę przez głupi telefon.. dowiedziałam się że mogłam przyjechać do niego, że wtedy by nie poszedł z kolegami.
Ja już wysiadam, doprowadza mnie to do obłędu, a nie chcę kazywać mu wybierać pomiędzy mną a nimi, bo uważam że musi mieć każdy przestrzeń. Ale do niego nic nie dociera, żadne rozmowy, żadne wypowiedzi, żadna rozpacz nic... Co ja mam z nim zrobić? Stres nerwy i takie stany nie służą dziecku,ani mi...