Dopijam kawkę i lecimy na dworek.
S w pracy, rozlicza się itd. Ale mnie wczoraj wtruł

Coś po 14 był na bazie,ale musiał poczekać aż mlody się obudzi, czyli gdzieśdo 16 żebym mogła po niego przyjechać,bo u teściów nikogo nie było,bo na pogrzeb jechali. Po 15 umyłam włosy i specjalnie suszyłam w otwartej łazience. Oczywiście zgodnie z planem mlody obudził się. No to szybko dałam mu obiad i jedziemy. Dzwonię,a mój mąż "OOO już? tak szybko" Okazalo się,że na bazie było gościu co czekał za swoją dziewczyną do 17, jakby nie mógł autobusem pojechać do domu, i zaczęli sobie piwkować. Zajechaliśmy, posiedzieliśmy, S zaczął po mały pakować swoje lumpy. Przed 17 przyjechał jeszcze 1 kierowca, później laska tego 1 i tak 2 godziny zeszły na ich piwkach

Zajechaliśmy do domu to oczywiście S padł, za nic miał moje "idź sięmyć i do łóżka wypad" i tak zasnął snem kamiennym (czyt. pijaka). Umyłam się i przykryłam kocem. Przeciez z ciołkiem nie będę się szarpała. Po 3 obudził się zdziwiony i z pretensjami,że nie
obudziłam go,że koca nie chcę dać